Nominowana do nagrody Nobla

4.8K 303 33
                                    

Ivy

Od rzekomego wyznania uczuć przez Luciano pod prysznicem, minęło kilka tygodni. Według mediów nasz związek przechodził kryzys. Coraz mniej pokazywaliśmy się publicznie, a jak już gdzieś wychodziliśmy, to nie byliśmy niby super szczęśliwi.

Za to za zamkniętymi drzwiami w domu było nam coraz lepiej.

Mogliśmy zrezygnować z tej szopki dla mediów, ale Luca stwierdził, że chciał zobaczyć jacy będziemy dla siebie, bez jakiejkolwiek ingerencji mediów, bez presji.

Przystałam na to. Sama nie byłam pewna tego co czułam. Jednak świadomość mojego genialnego odkrycia, na które wpadłam kilka dni temu, napawała mnie dumą i szczęściem.

Ja, Ivy Farell, powinnam zostać nominowana do nagrody Nobla w dziedzinie naukowych odkryć!

Otóż Luciano zachowywał się jakby miał chorobę dwubiegunową, ewentualnie jakieś rozszczepienie jaźni. Kiedy po domu chodził w luźnych dresach, ewentualnie bez dresów, był wyluzowanym, sympatycznym i z poczuciem humoru, facetem, którego jedynym sztywnym organem był jego penis.

Zakładając garnitur, od razu robił się z niego straszny gbur, z kijem w dupie.

Normalnie aż dokładnie zbadałam wszystkie jego spodnie, sprawdzając czy faktycznie w kroku nie było doczepionego kija. No i nie było!

Także wpadłam na genialną teorię, która jak nic zasługiwała na Nobla. Otóż nadmiar krwi, która spływała do jego przyjaciela, uchodziła nie z mózgu, tylko z dupy ze zwieraczy, wtedy się rozluźniał i ten kij mu wylatywał bez problemów, jak kupa po potrójnej dawce przeczyszczających tabletek. Za to kiedy zakładał garniak, ta krew odpływała z penisa i znów kierowała się do tyłka, tworząc „pana sztywnego z wiecznym zatwardzeniem".

Tak, jednak to tylko rozpraszało chwilowo moje myśli. Za kilka dni teoretycznie mieliśmy zakończyć nasz „związek", ale nadal nie ustaliliśmy co potem.

Niby miało wszystko wyjść naturalnie, bez spiny i jakiś ustalonych reguł, jednak ja miałam co do tego mieszane uczucia. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.

Dziś była jakaś ogromna impreza, na którą oczywiście Luca miał iść, beze mnie. W sumie to dobrze, bo będzie to transmitowane w telewizji. Moja obecność tam mogłaby być katastrofalna w skutkach.

Tak jak moja ostatnia próba zrobienia hot-dogów. Zostawiłam gotujące się parówki i całkowicie o nich zapomniałam. Woda wyparowała, późnej zaczął palić się garnek, kiedy poczułam smród spalenizny pobiegłam do kuchni i złapałam za rączkę, popatrzyłam się, przez co go wypuściłam z rąk. Dalej było tylko już gorzej i gdyby nie wcześniejszy powrót Luciana do domu, byłaby masakra, a raczej zgliszcza zamiast domu.

— Ivy! Thomas już jest! — Usłyszałam krzyk Luci, przez co wstałam z wyrka.

Leżałam sobie i się opierdalałam. A co? Nie miałam ostatnimi czasy weny na malowanie, pędzelki przestały mnie podniecać, a płótno rozkosznie krzyczeć, kiedy pieściłam je farbami. Wszystko ostatnio było takie nijakie. Może to przez te zawirowania w mojej, bądź co bądź, pustej głowie?

Skierowałam się do salonu i zobaczyłam jak mój przyjaciel rozmawiał z moim chłopakiem, czy tam udawanym chłopakiem. Już sama nie wiedziałam na czym stałam!

Irytowało mnie już to wszystko. Szczególnie, że Luciano wyglądał w tej chwili tak niemiłosiernie seksownie, że moja rozpustnica zadrżała podniecona.

Nie masz co liczyć na numerek, bo on za chwile wychodzi — powiedziałam w myślach do niej, a ona zaskomlała niezadowolona.

— Cześć — powiedziałam cicho i podeszłam do nich.

Wariacje rzeczywistości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz