Rozdział 10

1.7K 35 57
                                    

Dzisiejszej nocy spałam w salonie, ponieważ Justin zasnął w mojej sypialni. Jak się położył, to już nie było z nim żadnego kontaktu. Był naprawdę pijany. Zastanawiam się tylko, czy był z nim Liam, a jeśli tak, to w jakim stanie był Payne? Mogę się tylko domyślać, że był tak samo napity, albo odrobinę mniej. Nie mniej jednak dalej nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości. Nawet głupiego SMS-a.

Zdążyłam zrobić zakupy, a potem je rozpakować zanim Bieber się obudził. Musiałam zaopatrzyć się w coś więcej niż mleko i płatki śniadaniowe. Dlatego kupiłam świeże bułki, trochę nabiału, mój ulubiony dżem i oczywiście coś do picia, czyli zawsze niezawodny sok pomarańczowy. Przy okazji wzięłam jakieś elektrolity, specjalnie dla Justina. Musi uzupełnić to, co wypłukał mu alkohol. Postawi go to na nogi. Aż mu współczuję samopoczucia po obudzeniu się.

Rozłożyłam wszystkie produkty z torby na stole i dopiero wtedy zdjęłam kurtkę, i powiesiłam na wieszaku na przedpokoju. Starałam się być przy tym cicha jak mysz, żeby nie obudzić mojego niespodziewanego gościa. Wracając do kuchni, przystanęłam przy lustrze i poprawiłam swoje dżinsy i delikatnie zmierzwiłam włosy, ponieważ były poplątane przez wiatr, który wiał na zewnątrz dość silnie. Jak się chwilę później okazało wszystkiemu przyglądał się do bólu skacowany pan Bieber. 

— Nie przeszkadzaj sobie, ja będę się już zbierał. — Jego głos był niski, zachrypnięty i cichy. Miał czerwone i spuchnięte oczy. Wyglądał jakby wyszedł z trumny. Zdążył już się ubrać, w to, co wczoraj zdjęłam z niego. Z doświadczenia wiem, że spanie w dżinsach nie jest najwygodniejsze. Przynajmniej udało mi się ubrać go w jakieś dresy i luźniejszą koszulkę po Nathanie, które trzymałam na dnie szafy. Justin był w tamtym momencie na granicy przytomności, ale razem uporaliśmy się z tym w jakieś pół godziny. Mam tylko nadzieję, że jego pamięć urwała się przed dotarciem tutaj. 

— Pójdziesz, jak już zjesz ze mną śniadanie i wypijesz to cholerstwo. Głodnego ciebie nie wypuszczę z domu. — blondyn rzucił w moją stronę dziwne spojrzenie, ale poszedł za mną do kuchni i usiadł na taborecie. Oparł się o ścianę i przyłożył dłoń do czoła. Chciał pić, to teraz musi przecierpieć. Taka jest kolej rzeczy. 

Przez chwilę trwała cisza, a ja w tym czasie przygotowałam mu szklankę elektrolitów.

— Stawia na nogi, ale to dziadostwo jest bezsmakowe, także uważaj i wypij wszystko duszkiem. — poleciłam stawiając magiczną miksturę na stole. Dopiero wtedy usiadł jak ten przysłowiowy człowiek, o którym mówią wszystkie babcie i matki. 

— Co to jest? — rzucił okiem najpierw na  szklankę, a potem na mnie. 

— Elektrolity. Dobre na kaca. Chyba, że wolisz kawę z cytryną. — uśmiechnęłam się do niego, zabierając zakupy ze stołu. Wypadałoby zaserwować je na stole w trochę lepszej formie, niż w plastikowym opakowaniu. 

— W porządku. Nie kłopocz się. — przechylił szklankę i wypił wszystko za jednym razem. Właśnie dlatego staram się pić w granicach rozsądku, żeby potem nie zmagać się z trudnymi porankami i pić to, bo inaczej cały dzień musiałabym cierpieć katusze. — Ale śniadania nie szykuj. — odstawił szklankę do zlewu i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. 

— Dlaczego? — sięgnęłam do szafki po talerzyki, żeby móc poukładać na nich składniki. 

— Dlatego, że to ja zabieram ciebie na śniadanie. Powinnaś zjeść coś więcej niż te bułki z soczkiem. Poza tym nie powinnaś fatygować się tak rano do sklepu ze względu na mnie. — przerwałam układanie plasterków sera na mały talerzyk i odwróciłam się w jego stronę, opierając się o blat kuchenny. 

— Jest już jedenasta. Poza tym, gdybym nie wybrała się do tego sklepu, to musiałbyś zadowolić się płatkami śniadaniowymi na mleku. I przepraszam, nie pomyślałam, że zwykłe kanapki nie trafią w twoje kubki smakowe. — odgryzłam się. Rozmawialiśmy na luzie, nie na poważnie. A ja uwielbiam posługiwać się ironią i droczyć się z innymi. 

On My BodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz