13 luty, czwartek, 8 miesiąc pobytu w strefie Sary
Obudziło mnie skrzypienie mojego łóżka. Otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam Gwesa, siedzącego na skrawku mojego łóżka. Gdy zobaczył, że już nie śpię, uśmiechnął mnie i zaczął czochrać mi włosy. Lubię, gdy Gwes się do mnie uśmiecha. Ale nie lubię, gdy bawi się moimi włosami.- Mam wrażenie, że jest koło czwartej. - mówię i lekko odpycham jego rękę. - Czego ode mnie chcesz? Albo inaczej... Dostałeś wiadomość?
Kiwa głową.
- I? - pytam go. On tylko uśmiecha się do mnie tajemniczo.
- No mów, człowieku! - warknęłam cicho.
- Dostałaś się. - powiedział Maverick. - Przydzielili cię również do mnie. Jesteś już trzecią moją podwładną.
- A co to właściwie znaczy? - wymamrotałam. - Znaczy... Zawsze wiedziałam, że oprócz mnie, kilka osób również wykonuje twoje zadania. Ale jak będą wyglądały misje i nasze życie tutaj?
- Otóż... Raz w miesiącu, o określonej godzinie i dniu, widuję się z podwładną Louisa. Wołają na nią Abi. - mówił bardzo, bardzo cichym i głębokim głosem. Uśmiech, który u niego widziałam, zniknął tak szybko, jak się pojawił. - Podczas takiego spotkania, daję Abi raporty z danego miesiąca. Ona podaje mi kartkę z zaszyfrowanymi informacjami. Jakie misje będą w danym miesiącu, kto, jak i po co. Pod koniec, podaje mi nową datę i godzinę następnego spotkania. Tak, by ciągle były inne.
- Jeżeli chodzi o nas... Takie jednostki, co mają lidera i podwładnych, nazywają się Kisati. Nawiasem mówiąc, to po pendżabsku. Ja jestem Sira, głową i liderem Kisati. Posiadam trzy Pucha, czyli tak zwane ogony. Rozkazy z zewnątrz docierają do każdego Sira, a oni przekazują zadania swoim Pucha i kontrolują ich pracę. Na terenie strefy funkcjonują dwie Kisati. My jesteśmy jedną z nich. Oprócz nas, jest jeszcze grupa, która ma dwa Pucha. Czyli to my jesteśmy obecnie większą Kisati. Nadążasz?
Kiwam głową. Od nadmiaru informacji chce mi się spać.
- Tak, tak. Grupa to Kisati. Liderzy to Sira, a podwładni to Pucha. A, właśnie, mam pytanie. W zasadzie dwa.
- Chm?
- Czy wolno nam tak sobie o tym rozmawiać? W sensie kamera...
- Wyłączyli ją. Doszli do wniosku, że koszta są za duże, a poza tym, nie mogą uchwycić z niej poszczególnej rozmowy. Będą ją ściągać dziś w porze obiadowej.
- Łooo, ty naprawdę jesteś dobrze doinformowany!
- Przez Pucha. - kiwnął głową. - A drugie pytanie?
- Nazywacie jakoś poszczególne... Jak to tam było... Kisaki?
- Kisati - poprawił mnie. - Owszem, trzeba je jakoś rozróżniać. My jesteśmy Pahile Kisati, a ci drudzy to... Duja Kisati. Ale najlepsze jest to, że nie wiemy, kto należy do drugiej. A oni nie wiedzą kto dokładnie należy do Pahile. Znamy tylko nazwy i liczebność. Również Pucha nie powinni wiedzieć o tożsamości innych Pucha, nawet z tej samej Kisati.
- To dobry pomysł. Gdy nie daj boże, ktoś zostanie złapany, nie wyda kolegów. Ale... Może wydać lidera. Albo jednak nie bardzo dobry pomysł, bo lider może wydać wszystkich...
- Dlatego na Sira wybierane są najbardziej zaufane osoby. Teraz już rozumiesz wszystko?
- Tak.
Gwes ZNOWU czochra moje włosy i się uśmiecha.
- To świetnie! Teraz przejdziemy do twoich obowiązków, jako Pucha.
Ściągam jego rękę z mojej głowy.
- SŁUCHAM. - warknęłam szorstko, nadal zirytowana.
- Będziesz musiała mnie zawsze słuchać i wykonywać moje polecania. W najbliższym czasie ukradniesz spis doświadczeń z tego miesiąca, wszystko przepiszesz i będziesz pilnować terminów.
- To znaczy? - pytam, nie bardzo rozumiejąc.
- Będziesz ostrzegała ludzi kilka dni wstecz, aby mogli się do tego przygotować i pożegnać z innymi.
- Ale przecież codziennie na apelu mówią o doświadczeniach w danym dniu. Mają sporo czasu, żeby...
- Sararo. - przerwał mi Gwes. - Od kogo chciałabyś usłyszeć wyrok śmierci? Od współcierpiącej i współczującej ci, koleżanki kilka dni wcześniej, czy kilka godzin przed, z ust strażnika, który ma w dupie twoją śmierć?
- Ale przecież... Nieczęsto ludzie giną podczas eksperymentów.
- Nic nie wiadomo. Wszystko może się zdarzyć. Zajmiesz się tym na jakiś czas?
- Owszem, Sira. - uśmiecham się.
- Dobra, to wracam do łóżka. - Na dowiedzenia jego ręka podążyła w stronę moich włosów, ale zatrzymałam jego rękę kilka centymetrów przed nimi, łapiąc go za nadgarstek.
- A właściwie, czemu tak lubisz macać moje włosy? - warczę.
- Po prostu robiłem to, jak tu leżałaś, ranna i nieprzytomna. Wtedy odkryłem, jak bardzo mięciutkie są. - wyszczerzył się do mnie.
- WON!- warknęłam, a on zaśmiał się cicho i pognał do swojego łóżka.

YOU ARE READING
Closed Zone
FantasyDzień zrzucenia niewidzialnej ,,bomby", niespodziewanego ataku na niewinne istoty, od dawna planowany przez jednostkę J.D.S.O. . Przez dotkniętych działaniem tajnej broni ludzi zwana Szponem. Owa ,,bomba" wysłała niewyczuwalne promieniowanie, które...