8

6 1 0
                                    

13 luty, czwartek, 8 miesiąc pobytu w strefie Sary

Wieczorem, po kolacji, próbowałam ,,poczarować" i to oczywiście lewą ręką, ale, jak się tego spodziewałam, bez żadnego skutku. Wiem, że nie powinno mi być z tego powodu smutno, bo będą mi przywracać moc, ale i tak to popsuło mi humor. 

Dopiero koło dziewiątej przypomniało mi się o mojej misji, którą miałam wykonać, jednak eksperyment pokrzyżował moje plany. Ta rozsądniejsza część mnie stwierdziła, że jutro też lista eksperymentów będzie obecna na apelu w rękach szefa strażników, ale ta uczuciowa mnie chciała natychmiast wyjść z bunkra i udać się na prawdopodobnie samobójczą misję, aby zaspokoić pragnienie satysfakcji wynikającej z wykonanego zadania. 

Biłam się z myślami do jedenastej w nocy, kiedy prawdopodobnie połowa ludzi w bunkrze już spała.

Był tylko jeden budynek objęty całodobową strażą; teren eksperymentalny. Wszystkie bunkry nie były jakoś szczególnie chronione, ale czasem można było natknąć się na strażnika, lub dwóch, którzy na przykład, wyszli z centrum by zapalić papierosa. Jedyny haczyk był taki, że nie miałam pojęcia, gdzie jest lista. Jednak moja wybuchowa strona wygrała. 

Postanowiłam, że odczekam godzinę i przejdę się po wszystkich bunkrach, mając nadzieję, że po prostu gdzieś cisnęli listę, gdy nie była już do niczego potrzebna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Była za pięć dwunasta, kiedy bezszelestnie usiadłam na łóżku. 

Naciągnęłam ciemne spodnie na nogi, podwijając tym samym koszulę nocną. Potem wkładam swoją codzienną koszulę, oczywiście na piżamę, nawet jej nie zapinając. Do kieszeni w spodniach wkładam mój szkicownik i ołówek. Wysuwam spod łóżka mój ciepły czarny płaszcz, który dostałam od Gwesa. Zakładam go i zarzucam kaptur. Już miałam iść, gdy przypomniałam sobie, że nie założyłam butów. Złapałam jednego.

- Gdzie się wybierasz? - usłyszałam z lewej strony cichy szept. Podskoczyłam i upuściłam buta, który zrobił dudniący dźwięk na cały bunkier.

Odwracam się na lewo i widzę sylwetkę kobiety z mocno kręconymi włosami. Claire.

- Nie strasz mnie tak! Idę na misję! - warknęłam cicho.

- Przepraszam. - powiedziała ze skruchą w głosie. - Chciałam wiedzieć tylko co się święci. Nie każdej nocy ktoś się wybiera na nocny spacer.

Włożyłam oba kalosze i wyprostowałam się jak struna.

- Idę. - powiedziałam do niej.

- Zazdroszczę ci! - jęknęła mi wręcz do ucha. - Mogę się wybrać z tobą?

- Nie. - mówię i ruszam do drzwi prowadzących do bunkra dziennego. Wyjdę tamtym wyjściem, a nie tak jak na apele, bo strażnicy z centrum na pewno by mnie zauważyli.

Chwyciła mnie za rękę, wymuszając, bym się zatrzymała.

- No weź! - jęczy. - Mam dobry wzrok w ciemności. Będę mogła ci pomóc!

Zaciskam usta. Jeżeli faktycznie tak jest jak mówi, jej pomoc jest bezcenna.

- Dobrze. - mówię. Podchodzę do łóżka Gwesa i biorę jego płaszcz, który też ma schowany pod łóżkiem. Nie powinien się pogniewać. Daję go Claire, która idzie ze mną krok w krok.

- Co to?

- Po prostu włóż. Na dworze jest mróz. Te płaszcze są dość ciepłe. Gwes kupił taki dla mnie i dla siebie od szpiega.

Otwieram drzwi do bunkra dziennego, gdy tylko wymacałam w ciemności klamkę.W bunkrze dziennym idę powoli i wymijam stoły. Kroczę w kierunku mojego stołu.

- Drzwi są tam. - powiedziała Claire i pokazuje na lewo.

- Trzeba je mieć czym otworzyć. - mówię, ale Claire chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.

- Co ty rob...?

- Mam wsuwkę do włosów!

Słyszę zgrzyt zamka. Po chwili Claire zwycięża i drzwi stają otworem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- I jak? - pytam. - Widzisz ją?

- Nie.

Razem z Claire przeszukałyśmy już bunkry cztery, pięć i sześć, a teraz byłyśmy w dużym siódmym.

Chodźmy dalej. Teraz czekają nas bardziej niebezpieczniejsze bunkry, bo znajdujące się bliżej wejścia do centrum.

Wyszłyśmy z siódemki i idziemy w stronę jedynki, gdy nagle ich usłyszałam. Strażników. Byli niedaleko. Minęłyśmy czwórkę.

- Idź tam zerknij. - mówię jej. Ja zostanę na czatach. Weszła do bunkra a ja przeszłam aż do końca ściany i wyjrzałam. W blasku księżyca zobaczyłam wejście do centrum, strażników pilnujących wejścia i osoby, które szły w naszą stronę. Był to jakiś strażnik i agentka Via. Czyżby randka?

Doszli do bunkra drugiego i skręcili w korytarz pomiędzy pierwszym a drugim. Wiedziałam, że sporo ryzykuję, ale. pobiegłam na drugą stronę i skręciłam w prawo. Zatrzymałam się przy krawędzi i wyjrzałam. Via i strażnik zatrzymali się pomiędzy bunkrami i się objęli. A potem zaczęli się całować i cicho ze sobą rozmawiać. Uniosłam brwi. Via ma kochanka?

Starałam się usłyszeć rozmowę, ale koniec końców wyłapałam jedynie kilka fragmentów.

- ...obiecasz mi to, Jon?

- Zależy, czy zrobisz to, o co cię prosiłem.

Wyciągam notatnik i zawzięcie staram się zanotować to, co słyszę.

- ...jest już prawie gotowy.

- To dobrze. ...jak wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Zakończyli rozmowę i się oddalili. 

Przypominam sobie o Claire i szybko wracam do drzwi bunkra jeden. Przy nich stoi Claire. Miałam wrażenie, że coś trzymała w rękach. Czy to...?

Podchodzę do niej, a ona daje mi listę. Od razu biorę się za przepisywanie. W międzyczasie opowiadam też co zobaczyłam i daję jej kartkę ze spisaną rozmową. Po pięciu minutach skończyłam przepisywać. Claire zaniosła listę do bunkra i wracamy.

- Ja chyba wiem, o czym mogła być ta rozmowa.

- Naprawdę? - pytam.

- To tylko moja teoria. - dodała. - Ale po kilku przeczytaniach tej rozmowy myślę, że ten strażnik ją wykorzystuje, aby coś zdobyć, robiąc jej fałszywą nadzieję na związek. Bo widzisz... Nie wydaje mi się by osoba mogła powiedzieć do ukochanej osoby; zależy czy zrobisz to, co ci poleciłem... Tak twardo brzmi. Via może tego nie widzi, bo jest w nim ślepo zakochana.

- A co sądzisz o tym planie? - pytam ją, bo jej teoria na prawdę mi do tego pasuje.

- Może on okłamał ją, że rzucą wszystko tutaj i wyjadą? - zachichotała. - A potem powiedzmy, że on zniknie z tym, co mu dała i ona zostanie sama i oszukana? Ciekawe, na czym zależało temu strażnikowi...

Wchodzimy do bunkra dziennego, a potem do nocnego.

- Dzięki, naprawdę byłaś pomocna. - powiedziałam do niej i ruszam w stronę mojego łóżka. Ściągam buty oraz płaszcz i nawet nie zdejmując spodni, kładę się spać.

Czy ja naprawdę byłam dziś mniej przydatna niż Claire? - myślę sobie przed snem. Nachodzi mnie myśl, że to ona bardziej przydałaby się opozycji, niż ja. Zaciskam rękę na poduszce. 

Muszę być bardziej przydatna.

Closed ZoneWhere stories live. Discover now