Bang wpatrywał się w nich poważnym wzrokiem, gdyż wiedział, że bez względu na użyte argumenty, prośby a nawet groźby, artyści zrobią to, czego będzie od nich wymagał.
W tej jednej sprawie muszą go posłuchać w stu procentach.
Koreańczyk westchnął przeciągle.
- I jak to sobie wyobrażacie? - zapytał, zbijając zespół z tropu, bo sądzili, że prezes zacznie zaprzeczać ich pomysłowi i pójdzie na wszelkie ustępstwa, a tym samym pozwoli im na dodatkową promocję w siódemkę. Tylko w siódemkę - W ogóle z jakiego powodu chcecie odejść? Czy aż tak trudno jest zrobić mini promocję w dwóch unitach? Co wam dokładnie nie pasuje? A z resztą, już abstrahując, naprawdę chcecie zrezygnować? Zostawić za sobą tyle lat pracy, miliony fanów i kolejny album w drodze, jednocześnie mając daleko w poważaniu, obowiązujący was siedmioletni kontrakt?
Słowa CEO uderzały w nich niczym pociski i sprawiały, że zaczęli się zastanawiać nad słusznością swojego wyboru, bo tego, co przeżyli w tym budynku, żeby się dostać na szczyt, nikt nie mógł im odebrać, a im samym, nie sposób było o tym zapomnieć.
Namjoon spuścił smętnie głowę, zastanawiając się, jak się z tego bagna wydostać.
- PD-nim, proszę, pozwól im - zaczął niemalże błagalnym tonem lider, mając oczywiście na myśli zakochanych chłopaków.
- Być razem? W naszym kraju i z waszą reputacją i sławą? Czy ty upadłeś na głowę, Namjoon?
Okrutne słowa Sihyuka odbijały się od ścian z wyraźnym echem.
- Dobrze wiesz, co propagujemy! Chcemy zniszczyć wszelkie ograniczenia, pomóc ludziom i dać im nadzieję, że bycie innym nie oznacza bycie gorszym - powiedział Kim, podnosząc na dyrektora pewne siebie spojrzenie. Wiedział, że musi się postarać, że musi zrobić wszystko jako lider - Jak potem będziemy mogli spojrzeć ARMY w oczy, wiedząc, że choć chcemy wspierać środowisko LGBT, sami się go boi i chowamy wszystko pod dywan, nie pozwalając chłopakom pielęgnować tego uczucia. PD-nim, to miłość. A miłości się nie wybiera - zakończył blondyn, posyłając pokrzepiające spojrzenie Taehyungowi i Jiminowi.
Bang Sihyuk westchnął przeciągle, a w jego oczach muzycy dojrzeli pogardę dla słów ich lidera.
- Nie chciałem tego, ale widocznie do was to chyba nie dociera - odparł, po czym nachylił się do przodu i wstał z krzesła - Jimin, Taehyung, przykro mi o tym mówić, ale wyrzucam was z BTS.
W pierwszej chwili szok i niedowierzanie.
W gabinecie zalęgła ciężka, niczym nie zakłócona, cisza, z której pomocą artyści powoli przyswajali to, co się przed momentem stało.
Bang wyrzucił Jimina i Taehyunga z zespołu.
- Co? J-jak to? - Jako pierwszy odezwał się Yoongi, patrząc to na CEO, to na dwójkę z rocznika 95.
Nikt mu nie odpowiedział, ale chyba nie było tu niczego komentować. Prezes BigHit wpatrywał się wyczekująco w chłopaków, którzy nie spodziewali się usłyszeć takich słów z ust człowieka, który wyciągnął niegdyś do nich pomocą dłoń i sprawił, że stali się tym, kim byli dzisiaj.
- Nie możesz! - zareagował Hoseok, wychodząc przed Namjoona.
Jednak nie dokończył swojej myśli, gdyż nagle Taehyung wyszarpnął rękę z dłoni Jimina, odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Wszyscy, jak na zawołanie, wbili wzrok w Parka, który nie wiele myśląc, wybiegł za ukochanym, krzycząc jego imię.
- Taehyung!
Jego serce zostało złamane za sprawą słów dyrektora, ale zdecydowanie bardziej kochał chłopaka o szarych włosach, żeby przejmować się decyzją PD-nima.
Dogonił go na podziemnym parkingu, jak Kim pospiesznie wsiadał do jednego z dostępnych tam aut. Odpalił silnik, a blondyn przebiegł na skrót i wskoczył przed maskę samochodu jeszcze zanim Tae zdążył odjechać. Chłopak gwałtownie wcisnął hamulec, wpatrując się poprzez łzy w poważną twarz Jimina.
- Nie odjedziesz beze mnie - wycedził Park przez zęby i szybko wpakował się do pojazdu na miejsce pasażera.
Nie czekając dłużej, Taehyung wrzucił jedynkę i ruszył z piskiem opon, kierując się w stronę wyjazdu z parkingu.
Nie odzywali się do siebie przez jakiś czas. W ich umysłach i sercach szalał istny huragan najróżniejszych emocji i uczuć.
- Taehyung - zaczął po kilku minutach Jimin, wpatrując się w prawy profil ukochanego - Co teraz zrobimy?
- Nie mam pojęcia - odparł, ocierając dłonią twarz - Ale kocham cię, zdecydowanie bardziej niż naszą pracę.
Odwrócił się do blondyna, żeby posłać mu lekki, ale szczery i pełen prawdziwej miłości uśmiech. Starszy to odwzajemnił, a w chwilę później zobaczył w oknie za szarowłosym, jak ciężarówka pędzi prosto na nich.
- Taehyung! - wrzasnął, nim nastąpił ogłuszający huk, a ich autem rzuciło kilkanaście metrów dalej. Dźwięk tłuczonego szkła i zgniatanej karoserii potoczył się pustym echem po ulicy, gdzie przerażeni ludzie zaczęli się przepychać i wzywać służby ratunkowe.
Jednak ostatnim, co Jimin pamiętał, był widok zakrwawionej twarzy ukochanego i zimny dotyk jego dużej dłoni.
nie płaczemy albo może jednak?
albo inaczej; udajmy, że wiem, co robię i postaram się nie zrobić im zbyt dużej krzywdy :)
może
YOU ARE READING
sunset and moonrise || vmin
Fanfictiongdzie jimin jest słońcem, a taehyung księżycem, którzy poszukują odpowiedniej chwili na spotkanie vmin, microkosmos + real au, angst, fluff prologue - 190417 epilogue - 200318 @HeroHorrendous, 190416