Grudzień. Pierwszy grudnia nastąpił tak szybko, że sam się tego nie spodziewałem. Miami nie zmieniało się, temperatura spadła do dwudziestu stopni Celsjusza a ja od czterech miesięcy nie widziałem Billie.
Wygląda na to, że dziewczyna unikała mnie. Nie odpisywała na wiadomości, nie odbierała telefonów, kiedy kilka razy widziałem ją na mieście odchodziła ode mnie tak szybko, jak się zbliżyła.
Czy to bolało?
Bardzo.
Była moją przyjaciółką, bardzo się do siebie zbliżyliśmy i nagle coś się zepsuło. Nasza relacja jeszcze cztery miesiące temu była taka dobra, a ona postanowiła wymazać mnie ze swojego życia.
Jak mówiłem, każda próba kontaktu była odrzucana, a mi z każdym dniem zależało coraz bardziej.
–Jahseh, słuchasz mnie?– spojrzałem na Mike'a otrząsając się z moich myśli.
–Ja... Tak, słucham.
–To o czym mówiłem kilka sekund temu?
–O tym, że morderstwa się skoń...
–Jahseh, o tym mówiłem godzinę temu. Przez piętnaście minut siedziałem cicho. Co się z tobą dzieje stary?– chłopak patrzył mi głęboko w oczy, a ja przegryzłem lekko wargę patrząc gdzieś indziej.
–Stary, okej. Nie chcesz o tym gadać, dobra. Ale weź może trochę wolnego, co?
Westchnąłem cicho.
–Chyba mi się to przyda.
*
Usiadłem na kanapie wzdychając cicho.
Me: Jesteś tam?
Me: Czuję się, jakbym był nikim
Me: Chyba dla ciebie już jestem nikim, mam rację?
Me: Poznałem cię przypadkiem, a teraz tak bardzo tęsknię.
Odłożyłem telefon na stół. Może te wolne dwa tygodnie mi pomogą?
O boże, chcę tylko przestać o niej myśleć.
Zacisnąłem usta w wąską linię.
Cztery miesiące. Miałem już powoli dość.
Wstałem, skierowałem się do kuchni. Oparłem ręce o blat, w który wpatrywałem się myśląc intensywnie o wszystkim, co mogło zachęcić Billie do unikania mnie.
Co ja do cholery zrobiłem?
Jednym ruchem zgarnąłem butelkę Hennessey, która stała na blacie. Odkręciłem ją jednym, zwinnym ruchem i upiłem kilka łyków. Przymrużyłem oczy, czując natychmiastowy ból głowy. Nigdy nie miałem dobrej głowy do alkoholu.
Mój telefon zaczął wibrować, a ja natychmiast odebrałem połączenie nie zważając na to, kto do mnie dzwoni.
–Tak?
–Wypuść mnie do cholery!– usłyszałem oddalony krzyk i śmiech jakiegoś faceta.
–Witam pana policjanta.
Wzdrygnąłem się kiedy usłyszałem kolejny krzyk.
–O co chodzi? Co tam się dzieje? Ktoś potrzebuje pomocy?– zacząłem rzucać pytaniami, które przychodziły mi do głowy. Jeżeli ktoś potrzebował pomocy, ja muszę jej udzielić.
–Mhmm... Masz pół godziny na odnalezienie mnie, inaczej twojej Billie się coś stanie.– rozłączył się.
Upuściłem telefon przerażony, jednak po chwili ogarnąłem swoje myśli. Podniosłem urządzenie z ziemi, a już po kilku minutach w moim komputerze miałem IP, z którego wychodziło połączenie.
CZYTASZ
murderer on my mind | xxxtentacion x billie eilish
Randomi think i got a murderer on my mind.