Czerwonowłosy spacerował powoli przez opustoszały park, swe duże dłonie trzymał w kieszeni luźnych dresów. Jego znudzony wzrok wędrował od drzewa do drzewa, po ścieżce, ławkach i lampach. Nucił pod nosem niedawno usłyszaną piosenkę kompletnie nie zwracając uwagi na od czasu do czasu mijanych ludzi, którzy patrzyli na niego nieco krzywym spojrzeniem. Był już za stary by przejmować się opinią obcych, przeżył zbyt dużo, by przejmować się słowami ludzi, którzy nie mieli pojęcia, jakie miał życiowe doświadczenie. Zresztą, gdyby przejmował się takimi błahostkami, czy wychodziłby na zewnątrz, wiedząc, że swym wyglądem i zachowaniem może "kłuć" innych? Przed oceną, opinią i krzywymi spojrzeniami nigdy nie zdołałby uciec, dlatego pozostało mu walczyć z nimi, i iść przed siebie.
Gdyby każdy z nas miał możliwość urodzenia się w wybranym przez siebie miejscu, to czy życie nie byłoby łatwiejsze? Gdyby taką możliwość miał Taehyung, to wybrałby jakąś małą chatkę na wsi. Otoczony zewsząd cudowną naturą, którą kochał całym sercem. Gdyby miał możliwość spędzenia czasu w pełnej, kochającej się rodzinie, nie musiałby uciekać i szukać tych rzeczy w obcych miastach. Żyłby spokojnie, szczęśliwy, kochany i kochający - jednak życie takie nie było, więc musiał brać i przyjmować to, co było mu dawane przez los.
— Whisky, najlepiej największą butelkę jaką masz — mruknął nisko do kasjera, wskazując skinięciem głowy na interesujący go alkohol. — Do tego paczkę truskawkowych gum i papierosy — Dodał, szukając swojego podartego portfela w tylnej kieszeni dresów. Młodzieniec podał mu produkty i zabrał od niego plik pieniędzy, patrząc w jego kierunku nieco podejrzliwym wzrokiem. Gdzieniegdzie na słupach widniał jego wizerunek, jako mieszczańskiego złodziejaszka, lecz nie był jakoś specjalnie poszukiwany. Dlatego zabrał swoje zakupy i uprzednio chowając je do kieszeni spodni, opuścił sklep, kierując się w dobrze znanym mu kierunku.
Usiadł na krawędzi dachu pobliskiego kina, odpalił papierosa i zaciągnął się mocno, czując specyficzny posmak. Było już późne popołudnie, dlatego nie przewijało się już tak wiele osób jak jeszcze kilka godzin temu. Dlatego siedział sobie spokojnie, paląc i wspominając czasy, gdy jeszcze jako nieświadomy niczego dzieciak, bawił się, kompletnie nie martwiąc się tym, co miał przynieść następny dzień. Jednak los bywa przewrotny i w wieku trzynastu lat, musiał przejąć rolę mężczyzny w domu, zwłaszcza, że pod opieką miał młodszą siostrę. Myślał, że kłótnie, krzyki, latające naczynia to był największy koszmar. Nie. To dopiero był jego przedsionek. Piekło zaczęło się w momencie, gdy zamiast krzyków, w domu panowała głucha cisza. Od czasu do czasu przerywana głośnym pochrapywaniem w salonie, a te dawniej latające naczynia, leżały praktycznie nieużytkowane, zbierając na sobie tylko kurz. Historia taka, jak wielu innych, niczym bardzo się nie wyróżniająca. Radosny chłopiec musiał dorosnąć, by ratować to, co zniszczyli dorośli. Lecz co mały, zagubiony, delikatny trzynastolatek mógł zrobić?
— Kurwa — mruknął pod nosem, ocierając spływającą łzę. Był dorosły, miał dwadzieścia cztery lata, a zachowywał się tak, jakby powrócił te jedenaście lat wstecz. Zrobił wszystko co mógł, by ratować to, co już było zbyt zniszczone. Nie miał sobie nic do zarzucenia, a przynajmniej tak próbował myśleć.
Rzucił zakrętkę w pierwszego lepszego nastolatka, który szedł spokojnie chodnikiem. Parsknął pod nosem i upił spory łyk nieco gorzkawego trunku. Spojrzał zapłakanymi oczami na ogromną halę, z której biła masa kolorowych świateł. Piski, wrzaski, śpiew i męski głos - mimo odległości Tae mógł to idealnie usłyszeć. Pił i palił na zmianę, patrząc przez łzy na oddalony budynek.
— No dalej kochani, śpiewajcie tak głośno jak wam na to głos pozwoli! — krzyk młodego, męskiego, idealnego idola rozniósł się echem po okolicy. Kim otarł zaczerwienione policzki i tak jak nakazał mu młodszy, śpiewał tak głośno jak tylko potrafił.
CZYTASZ
mirror ❝taekook❞
FanfictionWydawałoby się, że Taehyunga i Jeongguka nie łączyło nic. Byli zupełnymi przeciwieństwami, lecz ku ich zaskoczeniu połączyła ich jedna rzecz. A raczej fobia, zwana Ejsoptrofobią. Żaden z nich nie przypuszczał, że ich problemy skończą się w momencie...