taehyung

276 18 12
                                    

   Nigdy nie jest za późno, by robić to co się kocha. Moment, w którym otwierasz się zupełnie na to, co chcesz robić sprawia, że na niebie pojawia się jedna gwiazda więcej, dając nadzieję również innym. Tym, którzy od lat wątpią w swój talent.

   Taehyung mimo wszystko zawsze był szczery wobec siebie oraz innych, nigdy nie czuł potrzeby by kłamać. Przeżył wiele, ale wyniósł z domu dobrą naukę i równie dobre nawyki tylko ten uporczywie pędzący czas zrobił swoje, wydobywając z chłopaka mroczniejszą naturę. Dawniej delikatny, dobrze wychowany i pomocny jednak to wszystko odmieniło się w momencie jego trzynastych urodzin. Odbił w zupełnie innym kierunku po drodze zostawiając dawnego siebie, by móc wydobyć ze swego serca i umysłu to, co mogło mu oraz małej siostrzyczce uratować życie.

   — Daj ognia — Usłyszał nad sobą głos jakiegoś typa, który wyjął papierosa z paczki i spojrzał na niego wzrokiem pełnym pogardy. Garniak kontra podziurawiona bluza.

   — Matka nie nauczyła cię grzeczniej zwracać do nieznajomych? 

   — Daj ognia, a nie pieprz mi nad uchem o czymś co jest ci zapewne obce.

   — Pierdol się — prychnął czerwonowłosy, odpalając sobie papierosa jednocześnie patrząc przy tym z rozbawieniem na zdegustowanego biznesmena. — Skoro chodzisz w ubraniach od projektantów najwyższej klasy, nie powiesz mi chyba, że nie stać cię na zapalniczkę.

   — Zapomniałem, zresztą — Urwał, bawiąc się pudełkiem z papierosów. — Jestem wyżej w hierarchii społecznej i twoim obowiązkiem jest udzielenie mi pomocy. Jesteś zwykłym, ulicznym szczurem, a ja gruboskórnym kotem, który zjada takich jak ty na śniadanie — Dodał już kompletnie rozbawiony, patrząc na twarz Taehyunga.  

   — Nie kotkiem tylko zwykłym robalem, harującym na karmę dla kotków — Puścił mu oczko i wsadził ręce do kieszeni spodni, lecz nieznajomy położył dłoń na jego ramieniu ukazując najnowszy, pozłacany zegarek. 

   — Odszczekaj to kundlu.

   — Podobno jestem szczurem, nie sądziłem, że one szczekają — Parsknął, lecz zaraz poczuł bolesne uderzenie z pięści w prawy policzek. Papieros z ust Kima wypadł na chodnik, a zamiast niego w jego ustach pojawiła się malutka stróżka krwi. Dwudziestoczterolatek odruchowo złapał się za bolące miejsce, patrząc z furią na rozbawionego biznesmena, który schylał się po teczkę, którą postawił na ziemi. Nie myśląc wiele kopnął go mocno w tyłek, a gdy ten upadł, postanowił dołożyć kilka celnych, mocnych kopnięć na jego żebrach. Nie zwracał uwagi na zbliżający się radiowóz, który spokojnie przemierzał ulice na czas swego patrolu. Dla niego najważniejsze było pokazanie, że nie był tym, za kogo go uważano. 

   — Następnym razem patrz z kim zadzierasz, szczawiu — Splunął na niego ostatni raz i wyprostował się, stając twarzą w twarz z policjantami. Od razu ruszyli w jego kierunku wyjmując kajdanki i broń, dlatego nie ociągając się ani sekundy, ruszył biegiem gdzieś przed siebie. Potrącał ramieniem ludzi, którzy nie chcieli mu się zsunąć z drogi, by pomóc policji go schwytać. Jeden facet nawet rozdarł mu jedyną, lepszą bluzę sprawiając, że stracił cały rękaw. Zerkał co chwila przez ramię widząc, że faceci w mundurach byli coraz bliżej, jeden z nich nawet celował w jego głowę. 

   — Stój, bo strzelam! 

   — Strzel, zrobisz mi tylko przysługę — Odburknął pod nosem i wtem usłyszał wystrzał, a potem świst przy swym lewym uchu. Kula uderzyła w znak oznajmiający, że zbliżali się do przejścia dla pieszych. Kim naprawdę nie sądził, że to zrobią, ale widząc kulkę w głowie białego ludzika na znaku, zdał sobie sprawę, że jeśli nie zginie to trafi prosto do ciasnej celi.

mirror ❝taekook❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz