Utknąłem w niedoskonałości. Dwudziestoczterolatek z masą problemów i niezabliźnionych ran. Dookoła mnie panuje tylko czerń, sam ponury kolor. Używki. Poprawczak. Więzienie. Dotykam bagna cały czas, ja w nim mieszkam. Nigdy się nie wznoszę, ja tylko cały czas opadam lub leżę. Utknąłem w niedoskonałości. Ja, Kim Taehyung.
Taehyung był naprawdę ładny, ba, był przystojny. Jednak lata cierpień, okrutnych wspomnień oraz spożywanie odżywek odcisnęło na nim swoje piętno. Przydługawe, czerwone włosy zawsze były w nieładzie. Twarz miał w licznych zadrapaniach, a czasami siniakach. Duże, czekoladowe oczy wieczne były pełne łez. A dawniej miękkie usta, spierzchnięte i popękane. Dwudziestoczterolatek już dawno zszedł z drogi ślicznego chłopca, kierując się w zupełnie przeciwnym kierunku. Nie dbał o wygląd. Nie dbał o edukację. Nie dbał o nic. Żył z dnia na dzień, bo musiał, bo gdzieś w głębi serca pragnął zmian. Jego anielskie skrzydła dawno opadły z piór, pozostawiając po sobie tylko piekące rany na plecach. Mimo wszystko resztkami sił trzymał się ostrej krawędzi, nie bacząc na krew i rany. Pragnął zmian.
Chłopak pomieszkiwał ukradkiem w obskurnym motelu gdzieś w ciemnej dzielnicy Seulu. Uciekł z domu dziecka mając zaledwie szesnaście lat w pogoni za szczęściem, miłością i zrozumieniem. Lecz nieprzygotowany do zderzenia z jego brutalniejszą rzeczywistością, zboczył z drogi, którą pragnął się kierować. Musiał za coś żyć, dlatego najpierw szukał żywności po śmietnikach za restauracjami, lecz zawsze kończyło się to licznymi sińcami, które zrobili mu inni ludzie w podobnej sytuacji co on. Ostatecznie uciekł się do czegoś innego, a mianowicie kradzieży. Najpierw kieszonkowiec, potem po zdobyciu większego 'doświadczenia' ruszył na sklepy. Podobno człowiek uczy się na błędach, lecz nie Kim. On popełniał je z zimną krwią wiedząc, a przynajmniej myśląc, że w ten sposób będzie w końcu mógł żyć tak, jak zawsze chciał.
Pchnął lekko okno, które niemalże momentalnie się przed nim otworzyło, gdyż miało zepsutą klamkę i nikt nie był go w stanie zamknąć. W tym pokoju porośniętym miejscami grzybem mieszkał Tae. Zamiast łóżka miał podarty materac, podłoga skrzypiała miejscami gdy się na niej stanęło, a z sufitu od czasu do czasu spadał tynk prosto na materac. Lub czasem śpiącego Kima. Te warunki były okropne, a sam motel miał zostać zburzony za około trzydzieści dni, dlatego czerwonowłosy musiał się nacieszyć dachem nad głową. Nawet jeśli ten dach czasem mógł mu się podczas snu zwalić na głowę.
Zdjął kurtkę i rzucił ją niechlujnie na klamkę od drzwi łazienki, ruszył do środka pomieszczenia chcąc zażyć bardzo szybkiej kąpieli. W budynku była już tylko zimna woda, która miała zostać odcięta od motelu za kilkanaście dni. Dlatego chłopak rozebrał się i pewnym krokiem stanął pod zardzewiałym prysznicem, niemalże momentalnie czując okropny chłód. Kim był wysoki, szeroki nieco w ramionach i wątły jak na chłopaka. Jego ciało pokrywały liczne blizny, czasami siniaki, gdy wdawał się w bójki. Lecz gdyby miał możliwość zaznania lepszego życia, jego wygląd na pewno byłby inny. A przynajmniej tak sobie to codziennie wmawiał. Gdy wyszedł spod prysznica niemalże momentalnie stanął na wprost popękanej umywalki. Wysuszył włosy ręcznikiem, a następnie resztę swego ciała. Mimo że stał centralnie przed lustrem to ani razu w niego nie zerknął, od dziecka chorował na fobię przed tego typu rzeczami, dlatego zawsze starał się ich unikać. Doskonale wiedział, że w odbiciu zobaczy kogoś, kim nie był.
Zwinnym ruchem wsadził do kieszeni spodni paczkę papierosów, gum oraz pierwszego, lepszego batona. Szybkim krokiem skierował się w stronę wyjścia, lecz czujny kasjer wiedział, co Kim wyprawiał.
— Oddaj to co zabrałeś, albo zapłać.
— Nic nie zabrałem, chyba cie popieprzyło gościu — parsknął wyższy, trzymając dłonie w wypchanych kieszeniach spodni.
— Zadzwonię na policję jeśli nie oddasz naszego towaru!
— A dzwoń, gdzie chcesz, ja jestem niewinny — I już miał ruszyć w stronę drzwi, gdy kasjer niespodziewanie przeskoczył nad ladą i dopadł do zaskoczonego Kima. Szarpnął jego lewą dłonią tak mocno, że z jego kieszeni wypadły gumy do żucia. TaeTae nie ociągając się ani chwili upchnął niższego Koreańczyka i biegiem skierował się w stronę motelu, słysząc za sobą krzyki i głośny alarm. Próbował przeżyć za wszelką cenę, lecz nie było nic co mogłoby usprawiedliwić jego zachowanie. W kolejnym sklepie zrobił podobnie, lecz tym razem zabrał ze sobą bułki i konserwy, dlatego nie mogąc tego ukryć, od razu rzucił się do ucieczki. Był głodny, nie jadł nic trzy dni i powoli jego organizm przestał walczyć o przetrwanie, mimo że sam Tae naprawdę chciał dalej funkcjonować. Nawet jeśli tkwił po uszu w głębokim bagnie.
— Zatrzymać go! To złodziej! Przestępca! — wrzeszczała kobieta, wskazując na biegnącego czerwonowłosego, który niczym cień, schował się w tłumie ludzi. Bo tylko między sporą ilością innych Koreańczyków, wyglądał jak każdy inny człowiek. Mimo czerwonych włosów, ran na twarzy i trzęsących się dłoni, które mocno zaciskały się na prowiancie, który ukradł parę minut temu. Jak zawsze, nikt nie zwracał na niego uwagi, więc dlaczego miałby mieć chociażby nadzieję, że kiedyś się to zmieni?
Kolejne krzyki, alarmy i pogoń - tak w większości wyglądało życie Kima. Odkąd uciekł z poprawczaka w wieku siedemnastu lat*, skrupulatnie ukrywał się po opuszczonych budynkach lub w tłumie niczego świadomych ludzi. Żył w ciągłym strachu, że pewnego dnia szala za bardzo się przechyli, a on wpadnie w sidła kłusowników. Grube łańcuchy i okropne wspomnienia ciągnęły go w dół, prosto na samo dno, z którego nie byłby w stanie się odbić. Nie bez pomocy. Był sam w tłumie. Utknął w wiecznej niedoskonałości.
* wiem, że wcześniej pisałam o domu dziecka i to nie jest żaden błąd. Po prostu pół roku później Kim trafił do poprawczaka
CZYTASZ
mirror ❝taekook❞
FanfictionWydawałoby się, że Taehyunga i Jeongguka nie łączyło nic. Byli zupełnymi przeciwieństwami, lecz ku ich zaskoczeniu połączyła ich jedna rzecz. A raczej fobia, zwana Ejsoptrofobią. Żaden z nich nie przypuszczał, że ich problemy skończą się w momencie...