jeongguk

315 20 31
                                    

   Kiedy twe  pióra zaczynają przybierać prawdziwego, ich naturalnego koloru wtedy wiesz, że na powierzchnię wyszedłeś prawdziwy ty, a nie twa złudna kopia, którą karmisz od lat oczy innych.

   Od spotkania tego nieznajomego chłopaka minęło prawie trzy miesiące,  Jeongguk nie potrafił o nim zapomnieć. Coś niesamowicie silnego przyciągało go do tego buntowniczego czerwonowłosego, który urzekł go w każdym calu. Niemal bez problemu potrafił odtworzyć jego ubiór tamtego dnia, głos, spojrzenie i co najważniejsze, dotyk. Doskonale wiedział, że spotkał swoje zupełne przeciwieństwo, kogoś, kto był tym kim chciał być. Faceta bez całodobowego nadzoru z możliwością robienia tego na co miał ochotę, na człowieka wolnego pod każdym względem.

   — Gukie, pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu z fanami, prawda? — Usłyszał znajomy, kobiecy głos, który go przywrócił do świata rzeczywistego.

   — Tak, jest o szesnastej. Dlaczego pytasz?

   — Bo jest po piętnastej, a ty nadal leżysz w łóżku! — wrzasnęła zła, rzucając w niego ubraniami, które miał przyodziać. — Rusz tyłek Jeon, nie mamy czasu na twoje lenistwo! — Dodała na koniec, by zaraz opuścić sypialnię idola i trzasnąć przy tym drzwiami. Brunet patrzył dużymi oczami na zamknięte wejście do pokoju, przez kilka sekund nie docierało do niego co kilka chwil temu się stało, lecz słysząc klakson pod domem zdał sobie sprawę, że był w tarapatach. Zerwał się z łóżka i ubrał bluzę z nadrukiem czaszki, opinające rurki oraz brązowe trapery. Nie miał czasu na uczesanie i makijaż, dlatego był zmuszony uczynić resztę przygotowań w małej garderobie. Wpakował się do samochodu i zapiął pas widząc złe spojrzenie w lusterku, którym obdarzyła go jego własna matka. Westchnął pod nosem patrząc przelotnie na okno w swej sypialni i był niemalże pewny, że widział nieznajomego, który uratował go z opresji kilka miesięcy temu. Wyprostował się niczym struna i chwycił za klamkę chcąc do niego pobiec, lecz kierowca zamknął drzwi od środka, mówiąc.

   — Jedziemy, nie zachowuj się jak szczeniak.

   — Zapomniałem komórki z pokoju!

   — Masz inne zmartwienia niż brak komórki, naprawdę — Pokręcił głową i bez zbędnych już słów, ruszył z podjazdu kierując się do dobrze znanego im wszystkim budynku. 

   Siedział w mini garderobie, grając na swojej przenośnej konsoli jednocześnie ignorując swoją wściekłą rodzicielkę, która dawała mu reprymendę odnośnie jego rzekomego lenistwa. Jakby fakt, że ćwiczył codziennie po kilka godzin był tutaj zupełnie nie brany pod uwagę. 

   — Jesteś dorosły więc przestań do cholery zmuszać mnie do ciągłego pilnowania!

   — Fani cię słyszą — Zbył ją nawet nie obdarzając kobiety przelotnym spojrzeniem, dlatego ta wściekła już do granic możliwości, wyrwała mu urządzenie z dłoni i rzuciła nim o ścianę. Brunet patrzył to na nią to na zepsutą konsolę, nie mogąc uwierzyć, że taka błahostka doprowadziła jego matkę do furii.

   — To ja cię wychowałam, dałam ci wszystko co mogłam, załatwiłam ci karierę, najlepsze szkoły, a ty — Urwała, ponieważ Jeongguk wstał niespodziewanie ze swojego obrotowego krzesła i stanął na wprost niej sycząc.

   — Ale ja cię za to kurwa nie trzymam w złotej klatce jak zwierzę — warknął to z taką złością i żalem, że czterdziestoletnia kobieta oraz reszta pracowników, patrzyli na bruneta, którego dotychczas blada twarz, aż spurpurowiała ze wściekłości. — Więc myśl najpierw, a potem mów — Po tych słowach obrócił się na pięcie i ruszył żwawym krokiem w stronę wyjścia, by dodać przez ramię. — Gdybyś nie byłą zaślepiona chęcią mojej sławy i swojego rozgłosu zauważyłabyś, że się duszę w tej ciasnej klatce — W raz z wypowiedzeniem tych słów w garderobie nastała już kompletna cisza, którą zaraz zagłuszył głośny płacz czterdziestoletniej kobiety.

mirror ❝taekook❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz