Kiedy otworzyłam oczy, poczułam się bardzo zdezorientowana. Nie do końca rozumiałam co mnie obudziło i dlaczego czułam taki dyskomfort, więc rozejrzałam się. Było ciemno, co oznaczało, że poranek jeszcze nie nadszedł, więc nie musiałam zrywać się z łóżka. Poczułam, że było mi bardzo niewygodnie, więc poprawiłam swoją pozycję, zastanawiając się, czemu nie byłam przykryta kołdrą i wciąż miałam na sobie ciuchy z wczorajszego dnia, zamiast piżamy. Podniosłam się do pozycji siedzącej, zrzucając z moich kolan rękę Wolfharda.
Zaraz, rękę Wolfharda?
Gwałtownie wstałam, przez co spadłam z łóżka, turlając się na podłogę i robiąc przy tym trochę huku. Jęknęłam, czując ból w kręgłosupie.
- Wolfhard! - krzyknęłam, poruszając jego ciałem. - Wstawaj!
Gdyby nie to, że byłam w tamtym momencie bardzo spanikowana, może dotarłoby do mnie to, że wcale nie chciałam go budzić. Wyglądał całkiem słodko i niewinnie, jak spał, a jednymi z tych czyników były rozczochrane na wszystkie strony jego ciemne loki i lekko rozchylone usta.
- Co? - wymamrotał półprzytomnie, otwierając oczy.
- Zasnęliśmy, kiedy robiliśmy projekt, Finn! - powiedziałam spanikowanym głosem.
- Co? - powtórzył, wciąż nie do końca kontaktując, co się wokół niego dzieje.
Prędko podbiegłam do laptopa i poruszyłam myszką, by uruchomić ekran. Westchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że do skończenia prezentacji zostały nam jakieś tylko trzy slajdy.
- Nie moja wina, że Sevilla to takie nudne miasto - mruknął Wolfhard, kiedy w końcu sens moich słów dotarł do jego umysłu. - Która w ogóle jest godzina?
Zaczęłam rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu mojego telefonu, by odpowiedzieć mu na pytanie. Przez moje ciało prześlizgnął się strach, że zaraz zobaczę kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od mamy, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że brała w pracy nocne zmiany, więc prawdopodobnie nawet nie wiedziała, że nie było mnie w domu.
- Czwarta dwadzieścia - przeczytałam godzinę znajdującą się na wyświetlaczu mojego telefonu, kiedy w końcu go znalazłam. - Moja mama będzie w domu za jakieś piętnaście minut, musimy się pospieszyć.
- Nigdzie się z tą nie ruszam, Millie. Jest jeszcze ciemno.
Pociągnęłam mocno za jego rękę, przez co wydał z siebie zduszony krzyk i omal nie spadł z łóżka.
- Dobra, dobra, już wstaję - mruknął, przewracając oczami. - Daj mi chwilę, żeby się ogarnąć.
Pokiwałam głową. Wyszłam razem z nim na wąski korytarz, a on skierował się do małego pomieszczenia po prawej stronie. Do mojej głowy dotarła przerażająca myśl, że obudziliśmy resztę domowników - w głowie wciąż miałam krzyki jego pijanej matki, ale na szczęście nic na to nie wskazywało.
Zobaczyłam przez niedomknięte drzwi toalety, jak Wolfhard przemywa twarz wodą i usilnie próbuje ułożyć swoje loki jakimś czarnym grzebieniem.
Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wyglądał naprawdę całkiem uroczo.
****
Zjawiłam się w domu idealnie kilka minut przed tym, zanim moja mama przyjechała. Usiadłam przy kuchennym stole z miską płatków i mlekiem, udając, że czytam jakiś podręcznik.
- Hej, kochanie - przywitała rodzicielka, uśmiechając się - Czemu już wstałaś?
- Nie pouczyłam się na biologię - wyjaśniłam, wskazując otwartą książkę.