XV. FELICITY HATES UNDERSTANDING

1.2K 131 18
                                    

     — Dzięki Merlinowi, że to jest nasza ostatnia lekcja — oznajmił Snape, gdy Felicity wparowała do pomieszczenia we wtorkowy wieczór. Dzięki (albo bardziej, nie dzięki) Remusowi, Felicity teraz z nim będzie się uczyć eliksirów. Nie sądziła, że to w ogóle pomoże jej ocenie z tego przedmiotu. Znając ją, na egzaminie pewnie napisze coś ośmieszającego, jak na przykład, gdy się uczyliśmy, usta Remusa wyglądały na takie delikatne, ciekawe czy używa pomadki.

     — Ta, ta, cokolwiek — mruknęła pod nosem. Prawdą było to, że wolała mieć lekcję ze Snapem. Co już coś chyba mówiło. Nagle zauważyła oko chłopaka, które było podbite. Otwarła szeroko oczy i szybko do niego podeszła, wyciągając rękę i próbując go dotknąć. Od razu się od niej odsunął, jakby myślał, że chciała rzucić na niego Crucio. — Snape, co ci się stało w oko?

     — Jakbyś nie wiedziała. Chyba ostatnio zbliżyłaś się z tymi głupimi, odrażającymi...

     — Remus ci to zrobił? — pisnęła nagle. Czuła jakby nie miała żadnego tlenu w płucach.

     — Nie ty głupia ignorantko. Black i Potter. — Nie trudno było zauważyć, że nazwisko Jamesa wymówił z większym jadem niż Syriusza. — Chociaż Lupin nie zrobił za wiele, by powstrzymać swoich przyjaciół przed zaatakowaniem mnie bez ostrzeżenia.

     — Bez ostrzeżenia? Nazwałeś Lily Evans... no wiesz czym. Przecież wiedziałeś, że James jest w niej praktycznie zakochany. Oczywiście, że planował się zemścić!

     — James Potter nie wie, czym jest miłość — syknął Snape. — To, co czuje do Lily, jest zwykłym pożądaniem i dziecinnym zauroczeniem. Jest zwykłym idiotą.

     — Nie możesz powiedzieć, co ktoś czuje, a co nie — powiedziała Felicity.

     — James Potter nie kocha Lily! — krzyknął tak przerażająco, że z kolei to dziewczyna od niego odskoczyła. Coś na wzór poczucia winy przemknęło mu przez twarz, zanim z powrotem wrócił do swojej stoickiej i przypominającej robota miny, która udawała, że nic nie czuje. — Nie kocha jej. Ty byś tego nie zrozumiała, Opal.

     W tym rzecz, że rozumiała. I teraz to, że Snape tak bardzo nienawidził Syriusza i Jamesa miało sens. I to dlaczego chłopacy właśnie jego wybrali sobie jako swoją ofiarę. Nie mogła uwierzyć, że wcześniej tego nie zauważyła. Lily Evans podobała się Snape'owi. A jeżeli jego mina mogła mówić, to może nawet czuł coś więcej. Severus Snape kochał Lily Evans.

     — Snape, czy tobie... czy tobie podoba się Lily?

     Posłał jej martwe spojrzenie.

     — Podobać. Takie trywialne słowo. Nigdy w życiu bym tak nie powiedział.

     — Nie odpowiada to na moje pytanie.

     — A co cię to obchodzi, Opal? Nie jesteśmy przyjaciółmi.

     Felicity mrugnęła parę razy. Nie wiedziała, dlaczego ją to obchodziło. Snape miał rację. Nie przyjaźnili się. Po ich ostatniej lekcji nie była pewna czy jeszcze kiedykolwiek ponownie ze sobą porozmawiają. Nie, ona była pewna tego, że nigdy nie będą rozmawiać. — Nie wiem.

     — Więc przestań zadawać pytania.

     — Jesteś wnerwiającym dupkiem, wiesz o tym? Nie mówię, że to, co James i Syriusz zrobili, było dobre, ale może jakbyś był milszy, to zostawiliby cię w spokoju. Czy ty w ogóle próbowałeś przeprosić Lily?

     — Nie twoja sprawa, Opal. — Obdarzyła go spojrzeniem, które mogłoby jedynie wystraszyć małego kotka, ale i tak westchnął. — Dobra. Tak, próbowałem. Nie jestem głupi. Ale mnie nie słuchała i za każdym razem jak próbuje się do niej zbliżyć, to Black i Potter zachowują się, jak jej osobiści ochroniarze. Żałosne szczury.

     — A próbowałeś wysłać jej list? Przecież James i Syriusz nie przechwycą jej poczty.

     — Znowu, dlaczego cię to obchodzi?

     — Bo ci współczuję. — Zesztywniał nagle, jakby te słowa miały u niego wywołać nagły napad gniewu. — Przestań zachowywać się, jak wulkan który zaraz eksploduje. Współczuję ci, bo po części jestem, jak ty. Nie z tą częścią o wnerwianiu, ale... podoba mi się ktoś, kto nie ma pojęcia, że istnieje. Lubi kogoś innego. — Felicity wskoczyła na ławkę, machając nogami do tyłu i do przodu. Nienawidziła tego, że była tak niska, że mogła to robić.

     — Ta, no jestem pewny, że nie nazwałaś go szlamą i nie zaprzepaściłaś szansy na jakąkolwiek rozmowę z nim... nie wzdragaj się tak, Opal. To tylko słowo.

     — Skoro w tak myślisz to twój problem. Wiesz, że to coś więcej niż słowo.

     Snape wzruszył ramionami.

     — Wmawiam sobie, że jeżeli przekonam siebie, że to tylko słowo, to pewnego dnia Lily weźmie moje przeprosiny na serio.

     — Myślę, że jeżeli szczerze przeprosisz, to Lily weźmie to na serio. Będzie wiedziała, kiedy przepraszasz nieszczerze. — W międzyczasie Snape wpatrywał się pusto w ławkę. — Słuchaj, widocznie nie jesteśmy w nastroju, by zajmować się dzisiaj eliksirami. Więc może po prostu pominiemy lekcję? Taka nagroda za całe te korepetycje. Ja jestem okropnie szczęśliwa, że już nigdy nie będziesz uczył mnie eliksirów. Och Merlinie, chroń te biedne dzieci, jeżeli kiedykolwiek postanowisz zostać nauczycielem.

     — Nie uczyłbym eliksirów — przerwał jej Snape, marszcząc nos. — Uczyłbym obrony.

     — Obrony? Nazwałeś Evans... przepraszam nie w tym rzecz.

     — Ale masz rację. Co do nagrody za te korepetycje. Jesteś naprawdę okropna z eliksirów, Opal. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał z tobą pracować.

     — Dwa słowa: Wkurzający dupek. — Przewróciła oczami i zeskoczyła z ławki, zauważając, że jest o parę centymetrów niższa od Snape'a. — Do zobaczenia, Snape. Mówiłam serio o liście. Coś mi mówi, że James i Syriusz nie są na tyle mądrzy, by powstrzymać Lily przed otworzeniem poczty. I coś mi mówi, że jeśli by spróbowali, to Lily podpaliłaby im włosy.

     Mały uśmiech. Nic więcej. Nie wiedziała, czego się spodziewała.

     — No jasne. A teraz zostaw mnie samego, Opal.

     Wyszła z sali, wzdychając. Nie miała już żadnych wątpliwości. Jej następny test, będzie wypełniony głupimi bazgrołami takimi jak Przyszła Pani Lupin i przez cały czas będzie o nim myślała. Miłość naprawdę jest do bani.

✔ | Tarot Cards ▸ Remus Lupin | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz