VIII. FELICITY HATES PORCUPINE QUILLS

1.2K 125 11
                                    

     — Kolec jeżozwierza, Opal? Dlaczego użyłaś kolca jeżozwierza? Co cię opętało, że taka myśl ci przyszła do głowy?

     Felicity miała zamiar rzucić na niego Avade Kedavre. Z jej punktu widzenia, życie w Azkabanie było tego warte. Rozumiała, dlaczego był zdenerwowany. Slughorn pozwolił im skorzystać z sali od eliksirów do ich lekcji, aby mogli mieć wyposażenie, a Felicity sprawiła, że jej kociołek eksplodował. Ale wciąż — powinien być milszy.

     — Widziałem osoby, którym nie szło z eliksirami, ale to jest jakaś porażka. Ciebie się nie da nauczyć.

     Felicity z największych sił starała się nie rozpłakać z frustracji. To nie tak, że jego słowa ją raniły (byłaby głupia, gdyby pozwoliła komuś takiemu, jak Snape zranić jej uczucia), ale z każdą sekundą stawała się coraz to bardziej zdenerwowana.

     — Pierwszoroczniaki mają większe umiejętności niż ty.

     — Zamknij się! — wykrzyknęła, a nagle cały gniew i frustracja nagle wyparowały. — Merlinie, po prostu się zamknij! Zrozumiałam, jestem okropna z eliksirów? Ale wiesz co? Powinieneś to wiedzieć. Nie bez powodu Slughorn kazał ci mi pomóc. Wiesz, dlaczego ktoś chodzi na korepetycje? Bo ma problemy z czymś i potrzebuje pomocy. Nie wiedzą jak zrobić każdy pojedynczy eliksir na świecie. Jeżeli dalej tego nie pojąłeś, nie powinieneś się zgadzać na pomaganie mi. Nie jesteś wyjątkowy. Jestem pewna, że Slughorn z przyjemnością przydzieli mi kogoś innego, jeżeli masz zamiar mnie ciągle upokarzać, ale do diabła, zamknij. Się. W końcu.

     Pomieszczenie wypełniła cisza. Snape wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, gdy ona wzięła parę głębokich uspakajających oddechów. Nie wiedziała, co sprawiało (to kłamstwo, oczywiście, że wiedziała), że Snape ją tak okropnie irytował, był jak wszechobecna ciemna chmura, która ciągle padała i szerzyła smutek. Był męczący. Nie wiedziała, że potrafi kogoś aż tak bardzo nienawidzić, aż do momentu, gdy spotkała Severusa Snape'a.

     — Powinnaś użyć zmiażdżonej lawendy — odezwał się Snape po chwili ciszy. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie.

     — Co? — odparła nieprzygotowana na jakąkolwiek wypowiedź z jego strony.

     — Nie powinnaś użyć kolca jeżozwierza — odparł, i choć jego ton był wciąż sarkastyczny, wydawał się spokojniejszy. — Zamiast tego powinnaś użyć zmiażdżonej lawendy. Dlatego eliksir eksplodował.

     Felicity przyswajając informację, spojrzała na książkę od eliksirów przed sobą. Wszystko było rozpisane na stronie. Dwie łyżeczki zmiażdżonej lawendy. Gdy przeskanowała tekst, zdała sobie sprawę, że przez cały czas nie patrzyła się na eliksir, który powinna przygotować.

     Milczała, gdy postanowiła wrzucić do kociołka już odpowiedni składnik. Eliksir zmienił kolor na jasnoróżowy, co oznaczało, że zrobiła coś dobrze.

     — Przepraszam — powiedziała po chwili ciszy. — Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nigdy tak jeszcze nie zareagowałam i nie chciałam tego.

     Nie odzywał się, aż do chwili, gdy ich lekcja dobiegła końca.

     — Spotkamy się w następnym tygodniu — odezwał się niskim głosem i moment później już go nie było. Felicity westchnęła. Nie ważne jak wielkim pacanem był Snape, wciąż jej pomagał nawet po tej sytuacji.

     Gdy Felicity wróciła do Pokoju Wspólnego puchonów, prawie nie zauważyła trzech chłopaków siedzących na żółtej kanapie. Była już w połowie drogi na schodach, gdy nagle się odwróciła i spojrzała na wspomnianą trójkę rozmawiającą z Lanelle.

     — Och! — wykrzyknęła Lanelle, jakby nie zauważyła Felicity, gdy ta weszła do pomieszczenia. — Jak tam korepetycje?

     — Chcę umrzeć.

     — Tak dobrze, huh?

     Felicity opadła na kanapę obok Lanelle, akceptując sławne fasolki Bariego Botta, które zaoferował jej pewien ciemnoskóry puchon.

     — Co wy tu robicie? — spytała Felicity Syriusza, Jamesa i Petera. Zastanawiała się przez chwilę, gdzie jest Remus, lecz po chwili sobie przypomniała, że prawdopodobnie miał teraz patrol. — Zrobiliście psikusy już wszystkim z Gryffindoru i przyszliście gnębić puchonów?

     — W zasadzie przyszliśmy załatwić Remusowi jakieś życie miłosne. Wspomniał, że zaoferowałaś mu swoją pomoc, więc przyszliśmy zebrać informację.

     Felicity jęknęła.

     — I to naprawdę jest takie konieczne, że przyszliście akurat dzisiaj?

     Gdy cała trójka odpowiedziała głośnym i jednogłośnym „tak", zaczęła się zastanawiać czy oni to z premedytacją zaplanowali.

     — Okej, więc według ciebie, jako kobiety — zaczął James, zakładając nogę na nogę — w jaki sposób Remus powinien zagadać dziewczynę?

     Remus mógłby podejść do niej z sową na głowie, a i tak chciałaby z nim rozmawiać — chciała powiedzieć. To, co naprawdę powiedziała, nie było konkretnie podobne.

     — Już mu wcześniej powiedziałam, żeby był sobą. Remus jest naprawdę miły i słodki. Będzie raczej podekscytowana, szczególnie że będzie miała do czynienia z kimś takim jak wy.

     — Nie zgadzam się, ale zrozumiałem. Jak powinien zacząć rozmowę z tą dziewczyną?

     Felicity przymknęła powieki, wzdychając. Ostatnią rzeczą, o której chciała rozmawiać, było życie miłosne Remusa, szczególnie dlatego, że nie dotyczyło to jej.

     — Niech powie jej jakiś interesujący fakt.

     — Interesujący fakt?

     — O nim, tak. Niech się przywita i w ogóle, ale niech potem rzuci jakimś interesującym faktem. Może ma sekretny tatuaż, może się urodził w święta, cokolwiek przyjdzie mu do głowy. Sprawi to, że poczuje się zdezorientowana, ale i zaintrygowana.

     Wiem, że nie ma sekretnego tatuażu — pomyślała Felicity — i wiem też, że nie urodził się w święta.

     — Jasne. Przekażemy mu to. To wszystko?

     Felicity spojrzała na Syriusza groźnie.

     — Jestem zmęczona. Dopiero co wróciłam z dwugodzinnego potkania ze Snapem. Więc tak, na dzisiaj to wszystko.

     — No dobrze, więc. Spotkamy się piękne panie rano — powiedział Syriusz radośnie, wstając z kanapy, co zrobili także James i Peter. — Dobranoc!

     Gdy drzwi się zamknęły za nimi, Felicity położyła głowę na ramieniu Lanelle.

     — Proszę, zabij mnie.

     — Och, skarbie. Nie jesteś warta spędzenia życia w Azkabanie.

     — Nienawidzę cię.

Wesołych świąt wszystkim! Zapraszam na nowy rozdział Glory Days, bo wleciał dzisiaj po ogromnie długiej przerwie!

✔ | Tarot Cards ▸ Remus Lupin | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz