XVII. FELICITY HATES MARLENE MCKINNON

1.2K 131 19
                                    

     — Flick, twoja ręka znowu wpadła do syropu.

     Felicity zmieniła położenie ręki i pozwoliła Lanelle, by ta wytarła rękaw swetra serwetką.

     — Proszę, nie nazywaj mnie tak — zaczęła nieprzytomnie, jakby myślami była w zupełnie innym miejscu. — Dlaczego życie musi być takie ponure?

     Lanelle przewróciła oczami.

     — Powtarzam ci, nie powinnaś myśleć o tym, kto podoba się Remusowi. — Skończyła wycierać rękaw blondynki, więc Felicity zabrała rękę od Lanelle, uważając przy tym, aby z powrotem nie włożyć jej do syropu. — I znowu mnie ignorujesz. Fajnie.

     — Lanelle, podoba mu się ktoś inny. Mam złamane serce — mówiła ze zrozpaczoną miną wymalowaną na twarzy.

     — Panno Złamane Serce, może zabierzemy od ciebie ten syrop — odezwała się Johanna, odsuwając talerz pełen naleśników z dala od ręki Felicity. — Flick, musisz przestać wkładać rękawy w jakieś dziwne substancje. Zwłaszcza że nasza następna lekcja to zielarstwo.

     Felicity jęknęła, nawet nie prosząc Johanny, by ta tak jej nie nazywała. Puchoni mieli zielarstwo z Gryfonami, co byłoby naprawdę w porządku, gdyby tylko Remus nie należał do domu Godryka. Nigdy nie przejmowała się zielarstwem. Jedyny powód, dla którego zdawała ten przedmiot, był taki, że Marlene McKinnon była jej partnerką i chyba jej współczuła, bo gdy tylko Profesor Sprout nie patrzyła, dawała jej wszystkie odpowiedzi.

     — Nie chcę widzieć Remusa — powiedziała ponuro.

     — To się na niego nie patrz — odparła Lanelle. — W sumie to unikanie go nie jest takie trudne. On i jego banda idiotów siedzą na drugim końcu pokoju.

     — Nie są idiotami. — Na widok uniesionych brwi Lanelle, westchnęła. — No dobra, może trochę są. Ale nie jeżeli chodzi o wiedzę, bo są naprawdę mądrzy. Po prostu tak się zachowują. Ale nie Remus. Fajnie by było, gdyby był takim idiotą jak James czy Syriusz, wtedy może bym go nie lubiła.

     — No właśnie, dlaczego nie podoba ci się James albo Syriusz? Wszystkie hetero dziewczyny za nimi szaleją — spytała Johanna, nabijając na widelec kawałek zapomnianego przed Felicity naleśnika, a następnie włożyła go do buzi.

      — Potrafisz sobie wyobrazić Flick z Syriuszem lub Jamesem? — zapytała Lanelle Johanny. — W ciągu pięciu sekund podpaliłaby im włosy. Albo zrobiłaby coś żenującego i sama by się podpaliła. — Felicity nawet nie chciała się kłócić, bo wiedziała, że była to prawda. Nigdy nie zachciałaby Syriusza lub Jamesa, tak jak połowa populacji żeńskiej, jak i męskiej Hogwartu. Zawsze chciała Remusa. Remusa, który lubił kogoś innego. Znowu głęboko westchnęła, gdy nagle Lanelle złapała ją za ramię i pociągnęła w górę, zmuszając ją, by poszła do sali od zielarstwa. Gdy tam dotarły, Felicity postanowiła posłuchać rady Lanelle i unikać wzroku Remusa, usadawiając się obok Marlene, jak jakieś przestraszone pisklę.

     — Dzień dobry, Felicity — odezwała się Marlene, na co Felicity się uśmiechnęła. Marlene zawsze była dla niej miła. Zaczęła się zwracać do niej jej prawdziwym imieniem, gdy tylko dowiedziała się, że blondynka nienawidzi swojego przezwiska. — Um, zdaję mi się, że Syriusz próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę. — Kolejny powód, dlaczego Felicity lubiła Marlene; nie była typem zazdrośnicy. Krążyły pogłoski o tym, że umawia się z Syriuszem i nie zdawała się mieć jakiegokolwiek problemu, z tym że Syriusz próbował zwrócić na siebie uwagę Felicity. No to albo dziewczyna wiedziała, że nie było co się przejmować blondynką. No bo, co Syriusz Black chciałby od nieśmiałej Puchonki?

     — Ta — mruknęła, zasłaniając połowę swojej twarzy, by zablokować swój widok na chłopaka. Marlene zdała się zauważyć ten ruch, ponieważ głośno prychnęła śmiechem.

     — Co tym razem zrobił Syriusz?

     — Nic. Po prostu unikam Huncwotów.

     — Huncwotów, czy jednego z nich? — Felicity krótko skinęła głową na pytanie dziewczyny, na co Marlene zaczęła się szeroko uśmiechać. — Więc Remus nareszcie ci powiedział? To dlatego go unikasz? Myślałam, że ci się podoba?

     — Nie podoba mi się Remus — powiedziała tak przekonująco, jak Syriusz, gdy próbuje kłamać o tym, że nie zrobił żadnego żartu z Jamesem. — No dobra, może mi się podoba. Skąd to wiesz?

     Marlene ponownie prychnęła.

     — Felicity, skarbie, nie jesteś zbyt subtelna. Każdy, kto nie jest ślepy, by to zauważył. Dlatego byłam taka zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że Remus boi ci się powiedzieć o tym, że mu się podobasz. No wiesz, czy on nie widział tego, jak się przy nim zachowywałaś? Chłopak jest tak samo ślepy, jak ty. Zawsze powtarza, że nie ma takiej opcji, żebyś go też lubiła. Syriusz i James od miesięcy próbowali przekonać go, aby ci powiedział.

     — Tak to śmieszne — mruknęła do siebie Felicity, bawiąc się nicią, która odczepiła się od jej szat. Wtedy słowa Marlene nagle do niej dotarły i zakrztusiła się śliną tak, że prawie spadła z krzesła. Klasa zaśmiała się na jej nagły atak, a Profesor Sprout rzuciła dziewczynie porażające spojrzenie, po czym wróciła do lekcji. Marlene wpatrywała się w puchonkę, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. — Czekaj, co ty właśnie powiedziałaś?

     — Remus nareszcie powiedział ci, że mu się podobasz, prawda? To dlatego tak dziwnie się zachowujesz?

     — Marlene, nie podobam mu się — powiedziała Felicity, kręcąc głową z szeroko otwartymi oczami. — Sam mnie się spytał o radę w sprawie dziewczyny.

     — A dokładniej...? — spytała Marlene, dalej nie rozumiejąc zachowania dziewczyny.

     — I poradziłam mu, żeby powiedział jej jakiś śmieszny fakt o nim. Nigdy mi o tym nie wspomniał.

     — Och Merlinie, powiedział, ale z tym to spaprał sprawę. Powiedział ci, że jego drugie imię to John.

     — I powiedział, że ta dziewczyna myśli, że jest idiotą, ale ja tak kompletnie nie myślę.

     Marlene rzuciła jej zamyślone spojrzenie.

     — A czy tego nie powiedział Syriusz?

     — I powiedział, że jest Puchonką!

     — No nie wiem jak ty, ale jestem stuprocentowo pewna, że nie rozmawiam teraz z krukonką. — Felicity była zbyt zdumiona, by poczuła się urażona przez słowa Marlene. Wpatrywała się w środek pokoju, kompletnie nie w stanie, by myśleć tylko o jednej rzeczy. — Felicity — zaczęła Marlene, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. — Remus cię lubi. Obiecuję. Porozmawiaj z nim o tym.

     — Mam z nim teraz porozmawiać? Czemu miałabym to zrobić?

     — Och Godryku, zachowujesz się teraz strasznie głupio. Ty lubisz Remusa, on lubi ciebie. Jeżeli mu powiesz, to twoje marzenie o chodzeniu z nim nareszcie się spełni. Pomyśl o tym Felicity.

     No oczywiście, że o tym pomyśli. Nie będzie w stanie myśleć o czymkolwiek innym. To tak jakby Marlene w ogóle jej nie znała.


finally, marlene to normalnie skarb, dziękujmy jej wszyscy! 

✔ | Tarot Cards ▸ Remus Lupin | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz