𝚌𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 𝟾

401 25 35
                                    

Kiedy królewicz wreszcie opuścił swoją komnatę (aka moją łazienkę) i pojawił się przede mną w samych, dziurawych bokserkach oraz jeszcze lekko mokrych, postrzępionych włosach i tym denerwującym uśmiechem na ustach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy królewicz wreszcie opuścił swoją komnatę (aka moją łazienkę) i pojawił się przede mną w samych, dziurawych bokserkach oraz jeszcze lekko mokrych, postrzępionych włosach i tym denerwującym uśmiechem na ustach... Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. O tyle dobrze, że nie był już brudny, a wszystkie zadrapania były doskonale widoczne. 

— Coś ty zrobił... — wydukałam, kiedy otrząsnęłam się z chwilowego szoku, jeśli można to tak nazwać. 

— Ja? — odparł głupkowato. Rzucił się na kanapę, zaraz obok mnie, przez co podskoczyłam, mało nie spadając z kanapy. Spojrzałam na Latynosa zdenerwowana. Chłopak nic sobie jednak ze mnie nie zrobił i kontynuował z rozanielonym uśmiechem na ustach: — No wiesz, rozebrałem się, potem dokładnie wymyłem - specjalnie dla ciebie! Wyszedłem z pod prysznica, wytarłem się...

— Dobra, bez szczegółów! — przerwałam mu, wywracając jednocześnie oczami. — Bardziej interesuje mnie to — po czym, otwartą dłonią z rozczapierzonymi palcami, pomachałam mu przez twarzą, tworząc nieduże kółka. — Jak? Po co? Dlaczego? — wyrzuciłam z siebie, zabierając mu rękę sprzed twarzy i kładąc ją na kolanie - swoim kolanie.

— Ach, bo wiesz, jak ci leciałem — podniósł rękę do góry i zaczął robić nią fale, stopniowo kierując ją coraz niżej, imitując spadanie — to mi się trochę zwęgliły. A że chcę wyglądać dla ciebie jak najprzystojniej, to je ściąłem — powiedział, po czym wzruszył ramionami, jakby nigdy nic. 

Spojrzałam na niego, jak na ostatniego idiotę. Westchnęłam jednak ciężko i opuściłam wzrok na swoje dłonie, które bawiły się niezgrabnie nitką od koszulki. Jedynym idiotą, w tym pomieszczeniu, byłam ja. Cholera, wpuściłam do domu gościa, którego totalnie nie znałam. Pozwoliłam mu wykąpać się w swojej łazience, a teraz siedzieć ze mną na jednej kanapie. Dodatkowo, chłopak był prawie nagi. Żeby mnie teraz ktoś ze znajomych zobaczył... O rodzicach nie wspomnę. 

— Okej — westchnęłam, robiąc motorek z ust. Spojrzałam na Leo i zmierzyłam go wzrokiem do góry do dołu. — Przydałyby ci się nowe gacie. Czy ja tylko mam takie pasujące na ciebie... Jaki rozmiar nosisz? 

Chłopak wybałuszył oczy. 

— Po pierwsze: to gacie mają rozmiary?! — posłałam mu pobłażające spojrzenie. — Okeej... — przeciągnął. — Nie było pytania. Po drugie: to jeszcze nie za wcześnie? Wiesz, dopiero zaczynamy naszą znajomość - nie zrozum mnie źle, podoba mi się, że jesteś taka stanowcza i wiesz, czego chcesz - dlatego nie chciałbym, żeby nagle zrobiło się nie zręcznie. Z tego iż powodu, uważam, że rozmiar mojego pe...

— Zamknij się już! — schowałam twarz w dłoniach, która zrobiła się czerwona przez ogromne zażenowanie, które mnie ogarnęło. — Milcz. Powiedziałeś wystarczająco. Jeżeli chociaż spróbujesz dodać coś jeszcze przez najbliższe dziesięć minut, zabiję cię. I z chęcią pójdę za to do pierdla! — Chłopak uśmiechnął się głupkowato, złączył ze sobą kciuk oraz palec wskazujący jednej ręki i przyłożył je do ust, udając zamek błyskawiczny. — Dobra, kiedyś kupiłam sobie bokserki, bo wygodne do spania... Ale tego nie musisz wiedzieć — odwróciłam wzrok w jego stronę. — W każdym bądź razie, wydajesz się drobny, także powinny pasować — i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedz, ruszyłam do swojego pokoju. 


𝙴𝚕𝚏  𝚙𝚛𝚘𝚜𝚝𝚘  𝚣  𝚗𝚒𝚎𝚋𝚊 || 𝐋𝐞𝐨 𝐕𝐚𝐥𝐝𝐞𝐳 𝐱 𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz