– Marinette? – zapytał po raz któryś, tym razem lekko ujmując ją za łokcie. – Mari?
Spojrzała wreszcie na niego, mrugając. Przeklął się, że nie wziął z dołu marynarki. Nawet nie miał czym ją okryć, a cała drżała z zimna.
– Chodź do środka.
Pozwoliła mu zaprowadzić się do windy. Nie znał jej piętra ani czy w ogóle miała tutaj pokój, więc polecił pracownikowi zjechać na jego piętro. Wysiedli i zaprowadził ją do siebie, szukając w kieszeniach portfelu, do którego schował klucz.
Wpuścił Mari jako pierwszą i zamknął za nimi drzwi. Posadził kobietę na tapicerowanej kanapie i rozejrzał się gorączkowo za dzbankiem z wodą. Nalał trochę do szklanki i podał jej. Lekko drżała jej ręka, kiedy upijała łyczek.
– Dzięki. Przepraszam, ja... nie powinnam była tak mocno zareagować.
– Nic się nie stało. To... – Już chciał powiedzieć, że to dlatego, że była zapewne jeszcze pod wpływem alkoholu, po emocjonującym spotkaniu z Alyą, Nino i z nim, a do tego przez korektor widział cienie pod jej powiekami, co wskazywało na małą ilość snu i idącym za tym podwyższonym kortyzolem, ale ugryzł się w język. – ...zrozumiałe.
Przysiadł się obok niej, chyba bliżej niż należało, skoro z jej perspektywy był jedynie jej dawnym przyjacielem. Odebrał od niej szklankę i postawił na ławie.
– Mam wrażenie, że nic się tu nie zmieniło – zaczął mówić pierwsze, co mu przyszło na myśl, byle ją czymś zająć.
– Oj, zmieniło. Skończyli wreszcie remont tego skrzyżowania i rozkopali wiele innych ulic. Chloe też się zmieniła. Została radną, wiesz?
– Słyszałem, że chce iść w ślady ojca i zostać burmistrzem.
– No. Ale jest w przeciwnej partii. – Marinette zachichotała. – Umyślnie nosiła przypinki ze swoją partią, kiedy tylko jedli całą rodziną śniadanie.
– To bardzo w jej stylu. A jak jej mama na to zareagowała?
– Oznajmiła, że właśnie stała się apolityczna.
Żywił nadzieję, że skoro minęło pięć lat z kawałkiem, to się z niej wyleczył. Mówił sobie, że to, że za nią tęsknił i wydaje mu się, że dalej miał wobec niej uczucia, to jedynie pozostałość po jego ucieczce. Ba, jako student psychologii wiedział, że wypaczył podświadomie swoją relację Marinette i kochał to wyobrażenie, a nie ją. I chyba tak właśnie było, dopóki nie zobaczył jej w drzwiach od sali bankietowej: w rozpuszczonych włosach zamiast w kucykach, w odważnej sukience zamiast spodni i żakietu, kobietę, a nie dziewczynę. Nawet jej uśmiech się zmienił. Nie potrafił powiedzieć, co w nim było inaczej, ale coś było. Nie był tak radosny jak kiedyś. Może to, że wszyscy jej najlepsi przyjaciele wyjechali. Może stało się coś na studiach.
– O co poszło z twoimi rodzicami?
– Nie chciałabym o tym rozmawiać, jeśli pozwolisz. – Przełknęła. – W każdym razie, już nie dziś, ok?
– Pewnie. A... chciałabyś jutro wyjść na kawę? Pogadać? Nie mówię, że o twoich rodzicach, ale w ogóle.
– Jasne. Będę musiała jeszcze zajść na chwilę do pracy – odchrząknęła – i odebrać suknię dla Chloe, ale koło czwartej będę wolna. O rany. – Marinette poderwała się. – Ale późno. Nie, to nie tak, że chcę się wykręcić, naprawdę miło mi się z tobą rozmawia, ale muszę... No. Nie zatrzymuję cię, baw się z chłopakami.
***
Obejrzał krytycznie trzymaną sportową marynarkę. Potem spojrzał na bluzę, w której wczoraj przyjechał. Pechowo spakował trzy białe koszule i dwie równie mdłe koszulki. Koszula była za elegancka, więc musiał ubrać t-shirt, ale zastanawiał się czy dobrać casualowo bluzę czy jednak dodać trochę elegancji i wybrać marynarkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/208448587-288-k891296.jpg)
YOU ARE READING
Otoczona Światłem
FanfictionWiele rzeczy się zmieniło, odkąd Marinette i Adrien otrzymali swoje miracula: uczucie Marinette do Adriena zgasło, Czarny Kot odkochał się w Biedronce, Władca Ciem zniknął. Jednak nic nie jest takie jak kiedyś. Marinette musi ponieść konsekwencje no...