Ooh love, no one's ever gonna hurt you, love

1.6K 100 47
                                    

Audrey uśmiechnęła się do mnie kpiąco ze swojego miejsca przy stole.

– Proszę, kogo ja widzę.

Chloe długo mnie pytała czy na pewno nie mam obiekcji, żeby się zjawiła na naszych połączonych drugich rocznicach. Nie chciałam jej odbierać tego pierwszego od bardzo długiego czasu spotkania z matką. Chloe i Zoe mogły twierdzić, że nie chcą mieć z nią już do czynienia, ale widziałam, jak obie czasami przeglądały artykuły o niej.

Szczerze? Przez cały czas byłam niepewna, ale kiedy już ją spotkałam, nie czułam ani trochę niepokoju względem Audrey.

Podeszłam bliżej. Chloe posadziła ją przy „stole moherowych beretów", razem z jej babcią i dziadkiem od strony ojca oraz Wrenetkami. Odsunęłam wolne miejsce obok niej i przysiadłam się na nim.

– Cześć, Audrey. – Mina byłej pani Burgoeis była bezcenna. – Słyszałam, że rozwiodłaś się.

– Andre kończy ostatnią kadencję. Nie potrzebuje mieć dłużej u boku żony.

– Cieszę się dla was. Słyszałam, że znowu skrytykowałaś kolekcję Gabriela.

– Nic w niej nie było oryginalnego. W Diorze zresztą też nie.

Uśmiechnęłam się uprzejmie.

– Skoro tak mówisz. Mi się obie podobają.

– Nie dziwię się. Kim Jung już wie, że go opuszczasz?

– Już dogadaliśmy się w tej sprawie, ale dziękuję za troskę – przytaknęłam. – Rozstaliśmy się za zgodą stron. O czym powinnaś doskonale wiedzieć, bo widziano cię dwa dni temu w jego towarzystwie.

– Napomknął coś. Nie rozmawialiśmy za dużo.

– Ach, to dlatego miał wczoraj taki dobry humor. Życzę wam szczęścia.

– Za kogo ty mnie masz? – zapytała nagle ze złością. – To płotka w porównaniu ze mną. Było miło, ale to nic więcej. Powinnaś coś o tym wiedzieć.

Znów uśmiechnęłam się uprzejmie. Kiedyś może by mnie to zdenerwowało, ale teraz postanowiłam puszczać takie uwagi mimo uszu.

– Skoro tak mówisz. Jak już się spotkałyśmy, to może przylecisz na pokaz jesień-zima we wrześniu od Gabriela? Będzie jedna z moich stylizacji.

– Pomarzyć możesz. – Audrey upiła szampana. – Boże, co paskudztwo.

– Przekażę twoim córkom, że ci nie smakuje. Jak chcesz, to bar już jest otwarty. Nie zabieram ci więcej czasu.

Zaczęłam się podnosić. Audrey oparła łokieć o stół i położyła na nim głowę, patrząc na mnie z dołu. Dalej była piękną kobietą, mimo że na jej twarzy dostrzegłam parę zmarszczek. Zacisnęła usta w wąską linię. Kiedyś taka mina oznaczała dezaprobatę, której obawiali się wszyscy projektanci. Dziś widziałam w niej tylko zgryzotę.

– Mogłaś mieć ze mną wszystko.

– Nie, Audrey. Mam już wszystko bez ciebie.

– To mi zawdzięczasz, że jesteś, gdzie jesteś.

– Skoro tak uważasz, nie wyprowadzam cię z błędu. – Wsunęłam krzesło. – Życzę ci wszystkiego dobrego. Nawet jeśli w to nie wierzysz.

Zostawiłam Audrey i wróciłam się do swojego stołu, przy którym siedziałam z Adrienem, Chloe i Luką oraz Alyą i Nino. Kat na mój widok trochę się ożywiła. No tak, obiecałam jej, że pójdę z nią potańczyć.

– Zaraz, Kocurku.

Kat spochmurniała, znów bujając nogami. Adrien cmoknął mnie w policzek, jak zajęłam miejsce obok niego. Położył nasze splecione dłonie na stole.

Otoczona ŚwiatłemWhere stories live. Discover now