Steadily you work flow, everything you know

1.5K 106 8
                                    

Sama się podłożyłam. Miałam ochotę walnąć wczorajszą Marinette po głowie i spytać, co też ona najlepszego narobiła. Ani słowem nie wspomniałam Adrienowi, że mam córkę. Posłuchałam po raz pierwszy rady Audrey, by nie wspominać o niej na pierwszych randkach i chyba źle się to skończy.

Nie, żeby wczorajsze było randką.

Kat kręciła się w kółko, testując różową sukienkę z masą tiulu, którą jej uszyłam. Wyszło taniej i lepiej, niż żebym miała jej kupić ze sklepu. No i nigdzie nie kupiłabym wystarczająco „księżniczkowej", czyli pudrowo różowej, z cekinami u góry, koniecznie przewiązaną w pasie paskiem z kokardą i „dobrze się kręcącą". Zwłaszcza ten ostatni warunek musiał zostać należycie spełniony.

– Jest super! – obwieściła po piątym okrążeniu. Całe staranne upięcie, które jej uczesałam, właśnie się rozpadło.

Westchnęłam, sięgając po szczotkę.

– Zrobię ci po prostu warkocz.

– A nie mogę rozpuszczonych?

– Tak będzie bardziej księżniczkowo. – A tak naprawdę nie, bo wsadzi je do zupy. – Roszpunka też miała warkocz.

Szybko zaczęłam zaplatać jej włosy, zerkając na zegar. Powinnyśmy już wychodzić. A może Adrien słyszał od Alyi?, pocieszałam się, wyciągając z ust gumkę do włosów. Chociaż chyba by wspomniał wczoraj?

Poprawiłam czarną sukienkę, którą znalazła mi kiedyś Chloe. Wdzięcznie zakrywała to co miała (czyli cellulit i fakt, że wciąż nie wróciłam do wagi sprzed ciąży), a uwypuklała to co trzeba (czyli miseczkę C i zgrabne nogi – jedyne, czego nie odebrała mi Kat). Trochę głupio mi było iść w niej, trzymając za rękę słodką różową bombkę.

– A ty masz rozpuszczone włosy – narzekała Kat, kiedy weszłyśmy do windy.

– Ja nie jestem księżniczką, Kocurku.

– A kim?

Dwudziestoczterolatką, która ma nadzieję podrzucić cię na wieczór do cioci Zoe i obejrzeć sobie z bliska mięśnie Adriena, pomyślałam, zażenowana własnymi myślami. Musiałam przyznać, że chyba znów się trochę w nim zadurzyłam. A na pewno potrzebowałam zaliczyć.

– Jestem niedobrą siostrą Kopciuszka.

– Nieprawda.

Prawda, prawda.

Wysiadłyśmy na parterze. W holu czekała już na nas Sabrina, z którą miałyśmy się zabrać. Na nasz widok uśmiechnęła się, podchodząc bliżej. Miała na sobie uroczą ciemnozieloną sukienkę, ładnie pasującą do jej rudych włosów.

– Ale ślicznie wyglądasz, Kat – pochwaliła moją córkę, kiedy podbiegła do niej się przytulić.

– Zobacz, jak się kręci, ciocia! – Kat zademonstrowała. Tym razem warkocz się utrzymał. Sabrina udała absolutny zachwyt i zaklaskała.

– Śliczna! Twoja robota? – spytała mnie. Skinęłam głową. – Chodźcie, Max czeka w samochodzie.

Wyszłyśmy Zakazanym Głównym Wejściem, mijając się po drodze z żoną jakiegoś ambasadora, jeśli dobrze kojarzyłam. Kat pomachała do niej, ale nie otrzymała odpowiedzi. Pomachała też dwóm boyom hotelowym, którzy taszczyli na wózku jej torby. Jeden z nich uśmiechnął się do niej. To ten dawny windziarz – nie wiedziałam czy nowa funkcja oznaczała awans czy degradację, czy po prostu zmianę.

– Mówiłam, że tak będzie! – usłyszałam głos Alyi.

– Trzeba było dzwonić samej!

– Czy wszystko musi być na mojej głowie?! Sabrina, o cześć! – Alya zrezygnowała z okładania swojego męża i ruszyła w naszą stronę w pomarańczowej sukni z narzuconą na górę etolą. – Ale prześlicznie wyglądacie. Zwłaszcza ty, Kat.

Otoczona ŚwiatłemWhere stories live. Discover now