She don't know she is safe when she says

1.6K 102 34
                                    

Pół roku później

Wysiadł z samochodu, zgarniając z siedzenia obok różową torebkę z prezentem i bukiecik różowych różyczek. Obejrzał się czy aby na pewno dobrze zaparkował i nikt go nie obdrapie. Inaczej szofer już nie pozwoli mu prowadzić.

Obejrzał się, ale nie dostrzegł żadnych przyczajonych reporterów. Ruszył sprężystym krokiem ulicą do narożnej piekarni i pchnął drzwi. Rozbrzmiał dzwonek.

Tom obrócił się, zgarniając resztki pieczywa. Już chciał chyba rzucić, że za dwie minuty zamykają, ale na jego widok uśmiechnął się szeroko.

– Cześć, Tom – powitał go, przechodząc za ladę. Uścisnął mu rękę.

– Cześć. Dziewczyny są na górze. Idź do nich, zaraz do was dołączę.

– Pomóc w czymś?

– Lepiej nie.

Tom Dupain roześmiał się pogodnie, składując resztki pieczywa do jednego kontenera. Podniósł go i ruszył na zaplecze. Adrienowi zadrgały usta. Ostatnim razem faktycznie źle się to skończyło.

Wszedł na górę do mieszkania. Sabine otworzyła mu z serdecznym uśmiechem, wpuszczając go do środka. Cmoknął ją w policzek, witając się.

– Tataaaa!

Nim zdążył się rozebrać, w jego stronę mknęła mała istotka w kociej bluzie. Sabine odebrała od niego prezent i kwiaty, żeby mógł podnieść i obrócić Kat. Podrzucił ją aż pisnęła z radości. Od razu było mu lepiej na sercu.

– Wiesz, że mam dzisiaj urodzinki? – spytała, obejmując go za szyję.

Jakby mógł nie wiedzieć.

– Naprawdę? – zapytał mimo to.

– Naprawdę!

– Ojej, to dobrze, że przypadkiem zabrałem ze sobą prezent. – Odstawił ją na ziemię i wreszcie zdjął płaszcz. Odebrał od Sabine torebkę i wręczył ją Kat, która od razu zajrzała do środka. – Wszystkiego najlepszego, Kocurku.

– Łał!

Kat wyciągnęła ze środka lalkę, którą od dość długiego czasu zawsze mu pokazywała, gdy leciała reklama w telewizji. Od razu odbiegła z nią na kanapę, żeby otworzyć opakowanie. Sabine oddała mu kwiaty i poszła do kuchni po nożyczki.

– Już ją spakowałam – powiedziała do niego, otwierając szafkę. – Jest po kolacji. Nie myłam jej, więc będziesz musiał sam sobie poradzić.

– Myślę, że damy radę.

Sabine posłała mu rozbawione spojrzenie, pytające „czyżby?". Odebrała od sfrustrowanej Katherine karton i rozcięła folię.

– Jakby coś się działo, dzwoń.

– Będę.

– Nie pozwalaj jej siedzieć za długo. I pamiętaj, żeby zostawić jej uchylone drzwi, chociaż pewnie i tak przyjdzie spać do ciebie. Aha, jej dobranocka leci u was na sto siedem.

– Sabine, nie zajmuję się nią pierwszy raz – przypomniał delikatnie, dobrze wiedząc, że jego teściowa chciała po prostu być pomocna. – Poradzę sobie.

– Zwykle była u was jeszcze Nathalie, więc nie byłeś z nią sam. Ale masz rację, na pewno sobie poradzisz. Jak twój tata? – Uśmiech zszedł mu z twarzy. Sabine także spoważniała. Uścisnęła mu ramię. – Słyszałam od Nathalie, że najgorsze już minęło.

– Tak mówią lekarze, ale nie chcą go wypisać.

– Serce to poważna sprawa, Adrien. No dobrze, nie zatrzymuję. Zacznę ją ubierać, a ty możesz zajrzeć do Mari. Ostrzegam jednak, że nie wychyla się dzisiaj ze swojego pokoju.

Otoczona ŚwiatłemWhere stories live. Discover now