IX.

956 43 10
                                    

Udająca wielce naburmuszoną szczuplutka blondynka próbowała ukryć uśmiech opuszczając głowę tak aby twarz zasłoniły włosy.

-Nadal się gniewasz? Czy nie milej by nam było przestać rozpamiętywać i się pogodzić?-zapytałem kciukiek podnosząc jej brodę.

-Gniewać? Ale o cóż takiego?-mrugnęła do niego jego ukochana dając tym samym sygnał iż przebaczyła.-A teraz ty mi wybacz mój Romeo, przypominam ci, że nasze dziecko najpewniej ucieszyło by się jakbyśmy je już odebrali od wujka Janka.

-Rzeczywiście. Chodźmy w takim razie.-odparłem łapiac za dłoń moją ciężarną żonę.

Był dziś dzień wyjątkowo słoneczny, a więc atmosfera otaczająca nas była niezwykle przyjemna. Ludzie radośni jak już od dawien dawna nie byli, dzieci wesoło pląsające wśród różnorakich przyżądów do zabawy na placu zabaw rzecz jasna.
Z uśmiechami na twarzach weszliśmy po schodach kamienicy, w której już czekała na nas już ubrana i spakowana Frydzia.
Podziękowałem przyjacielowi i ruszyłem za żoną i córką. Gdy wyszedłem na zewnątrz rozglądnąłem się uważnie lecz moje oko nie napotkało na te moje dwie kobiety. Ale napotkało na kogoś zupełnie innego. Na mą dawną dziewczynę obejmującą mnie łapczywie.
Chmury spowiły niebo, a me oczy napotkały mą żonę w stronę, której leciał pocisk, lecz Bogu dziękować nie trafił jej. Mimo to jednak upadła. Podbiegłem i poniosłem ją.

-Nie trafiła jej kula drogi Tadeczku, jej serce pękło.-wysyczała ma była sympatia rozpływając się w powietrzu wraz z blondwłosą.

Wten w jednym z warszawskich dworków pewien chłopak gwałtownie rozbudził się ze snu.


~238 słów
Dziś mamy sen. A może przepowiednie przyszłości. Kto to wie.
Do napisania
Patka 🙃🤗

Zanim Przyszło Nam Polec || Kamienie na SzaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz