II.

1.7K 61 9
                                    

Zośka pov*

Gdy tylko dowiedziałem się o dramatycznym wydarzeniu, które rozegrało się w domu tej uroczej blondyneczki coś we mnie drgnęło. Na całe szczęście ojciec zgodził się aby Lara i jej siostra zamieszkały razem ze mną, Dawidowskimi i Bytnarami u ciotki w Warszawie. Co prawda łóżek brakowało ale jakoś się pomieściliśmy. Nastka z moją siostrą i siostrami chłopaków na wielkiej kanapie, Alek i Rudy na starym piętrowym łóżku, nasi rodzicie mieli oddzielne pokoje. A mnie ku mojej wielkiej ucieszę położono z Laurą w sypielni gościnnej, jak przyjaciół... Żywię szczerą nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni. Obecnie siedzę w łazience i przemywam twarz lodowatą wodą, lodowatą jak atmosfera panująca obecnie w tym domu. Trzeba będzie w końcu wyjaśnić tą całą sytuację z wydawaniem nas tyle, że myśl iż może się to źle skończyć.
-Zocha mógłbyś już wyjść z tej łazienki!? No na litość boską przecież się tu zaraz posikam.-załomotał w drzwi przejęty swoim pęcherzem Janek.
Pośpiesznie osuszyłem dłonie i pociągnąłem za klamkę, a mój przyjaciel nie czekając na opuszczenie przezemnie pomieszczenia wpadł do niego jak z procy wypychając mnie. Powoli powlokłem do pokoju, który zajmowaliśmy i z przykrością stwierdziłem, że nie ma w nim Lary. Pewnie poszła do dziewczyn albo Natalka znowu ma atak paniki. Ta mała nie jest już tak radosna jak jeszcze parę tygodni temu. Z resztą co jej się dziwić. Przeszła więcej niż nie jeden z nas. Pogrążony w tych myślach usłyszałem ciche kroki, a zaraz potem ujrzałem szczuplutką Laure w stroju wieczorowym. Wyglądała jak aniołek w jedwabnej tunice i włosach związanym w luźny warkocz.
-Co się tak patrzysz?-zapytała łagodnie.
Uśmiechnąłem się jedynie i podeszłem do biurka aby dokończyć jedną ze strategii.
-Człowiek pracujący.-mruknęła pod nosem kładąc się od ściany.
Na moje usta wpełznął malutki uśmieszek.
-No idź już spać. Uśniesz jutro na stojąco.-przekręciła się tak, że patrzyła prosto na mnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, ale w końcu uległem. Lekko poderwałem się z krzesła i wślizgnąłem się pod kołdrę. Zapadła chwila ciszy, która po chwili została przerwana.
-Tak sobie myślałam... A może warto by było jutro pójść hmmm... Jakby to powiedzieć. No poinformować Ubyszównę o tym co zrobiła.-burknęła innym tonem.
-Lara...-usiłowałem załagodzić trochę sytuację.
-Nie Tadek... Doskonale wiesz, że żadno z nas by jej za żadne skarby nie wydało, natomiast jej przyszło to z zadziwiającą mnie po dziś dzień łatwością. No to chyba jest tu coś nie tak. Dobrze wiesz, że ja nie mam zamiaru zamieść sprawy pod dy...-przerwałem jej prześwietlającym przykrym wzrokiem. Zaszkliły jej się oczy, ciężko przełknęła ślinę po czym obróciła się przodem do ściany, a tyłem do mnie. Przybliżyłem się do dziewczyny i objąłem jej plecy. W ten sposób obydwoje odpłynęliśmy do krainy snu.

*następnego dnia*

Razem z chłopakami po przegranej rozmowie z Laurą zmierzaliśmy za nią szybkim krokiem w stronę owego szpitala. Wchodząc na teren szpitala nieco zwolniliśmy kroku. Alek otworzył szpitalne wrota. W nasze twarze uderzył smród gnijących ciał. Nawet na podłodzę leżał ledwo zipiącę ciała polski żołnierzy, których opatrzały pielęgniarki i lekarze. Jedna z kobiet oczyszczających ranę na twarzy jakiegoś mężczyzny spojrzała na nas i nie przerywając swojej pracy zapytała.
-Czy mogę w czymś państwu pomóc?
-Tak. Wie może siostra gdzie leży Elżbieta Ubysz, taka drobna brunetka, ranna po przesłuchaniach w gestapo?-dopytałem.
-Yyyy... tak. Zajmowałam się nią wczoraj wieczorem. Strasznie skatowana. To będzie 2 piętro, sala 357c.
-Bardzo pani dziękujemy. Miłego dnia...-skrzywiła się odrobinę Lara i ruszyliśmy do schodów.
-Już nigdy nie pójdę do żadnego szpitala.-burknęła blondynka wymijając kolejne ciało.-Jest. Wygląda na to, że to ta sala.
Dodała stając przed drzwiami z napisem.
Delikatnie zapukaliśmy i weszliśmy, a do otwierających sie drzwi od razu podbiegła dyżurująca pielęgniarka.
-Kogo państwo szukają?-zapytała przyjaźnie.
-Elżbieta Ubysz.-odpowiedział Rudy.
-Dobrze, proszę tutaj chwileczkę zaczekać. Sprawdzę w kartotece.-podeszła do biurka i zaczęła brzegać w teczkach.-Yyy, tak. Zgadza się była tutaj pani Ubysz lecz wypisała się na własne rządanie dzisiaj wczesnym rankiem. Przyszedł po nią młody mężczyzna około 22 lat.
-Jak to się wypisała?-zapytaliśmy chórem.

~665 słów
Dam dam dam! Jak myślicie, kto zabrał Elkę ze szpitala? Dlaczego się wypisała pomimo ciężkiego stanu? Czy przyjaciele ją odnajdą?
A więc czy obydwie strony są w stanie się pogodzić? O tym w następnych częściach!
Do napisania
Papatki
Patka 🌻❤

Zanim Przyszło Nam Polec || Kamienie na SzaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz