XII.

757 34 5
                                    

W ostatnie-Czy.. czy ty... no wiesz. Chcesz być moją... no tą.. no kobietą. Przez.. resztę życia?-jąkający się chłopak przywrócił mnie do dla mnie wrecz nierealnego świata. To się chyba nie dzieje.
Kiedy patrzyłam na niego próbując wyjąkać odpowiedź przerwało mi głośne pukanie w drzwi.

Laura pov*

-Tadek.. ja.. ja.-jąkałam się co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało. Rozległo się pukanie do drzwi, które po chwili zamieniło się w dźwięk tłuczonego szkła, z którego były elementy drzwi wejściowych.

-Kein Schritt weiter.*-do salonu wszedł rozwścieczony mężczyzna w mundurze SS, za którym weszło jeszcze kilku innych ludzi. Nie miałam głowy żeby ich liczyć, ale na pewno ponad siedmiu.
Nagle z najszczęśliwszej kobiety na świecie stałam się najbardziej przerażonym człowiekiem na świecie.

-Du wirst mit uns kommen.*-machnął na mnie ręką ten pierwszy, a po chwili drugi brutalnie wyciągnął mnie z dworku ciągnąc do pojazdu.
Wtedy zaczęło powoli dochodzić do mnie co się dzieję. Właśnie zostałam aresztowana.
Przed oczami miałam poranioną twarz Elki. Czy ja też zdradzę swoich przyjaciół? Czy ja też skończę jak moi rodzice?
Zaraz. A co z resztą? Nie rozpoznali ich? A może przyszli po mnie? Skąd wiedzieli gdzie jestem?

Pytanie po krążące po mojej głowie jeszcze długo miały pozostać bez odpowiedzi. Siedząc na pace samochodu wiedziałam, że jadę na rzeź. Moją własną rzeź. Jeśli nie dam im informacji lub nie potwierdzę czego co mówią skończę zakopana pod jakimś chodnikiem, w zbiorowej mogile lub w lepszym wypadku na warszawskich powązkach.

-Wysiadaj.-syknął do mnie jakiś Niemiec, który najwidoczniej znał polski. Jesteśmy w Warszawie. Pod biurem głównym Gestapo. No to po mnie.
Gdy wprowadzono mnie do środka wszędzie słychać było piski, jęki, syki. Zaraz pewnie poczuję to co Ubysz.

-Twoja godność to Laura Kaczmarczyk. Zgadza się?-zapytał ten sam mężczyzna, który wydawał mi się dziwnie znajomy.

-Tak.-odpowiedziałam ledwo słyszalnie.

-Zadamy ci kilka pytań. Jak się spiszesz to jeszcze dziś stąd wyjdziesz cała i zdrowa.-zapalił papierosa.- Kto jest dowódcą Szarych Szeregów. Pokaż na tym zdjęciu. Jest tu?

Skrzywiłam się lekko. Mam skłamać, powiedzieć, że nie ma, czy wskazać go?

-Nie ma go tutaj.-starałam się zabrzmieć pewnie.

-Nie ma? A twoja przyjaciółka mówiła nam co innego.

-Nie wiem o co chodzi. Jaka przyjaciółka?-zmarszczyłam czoło jeszcze bardziej.

-Elżbieta Ubysz. Czy to ci coś mówi? Dużo mi mówi. Wiem, że znacie się od najmłodszych lat, wiem o każdej waszej przygodzie, nie ważne czy dobrej czy złej. Wiem o tobie wszystko. A teraz moja droga, wiem, że kłamiesz.-przymknęłam oczy. A jednak. Ma coś wspólnego z tym szkopem. Aż nie chcę mi się w to wierzyć. Co robić? Dalej brnąć w kłamstwo. Tak chyba w tym wypadku trzeba.

-Nie mam pojęcia co też nagadała ci panna Ubysz, ale nie kłamie. Chyba doskonale wiem kto taki obecnie jest dowódcą. Powiedzmy sobie szczerze. Ona jest już troszeczkę nie na czasie.-wykrzywiłam usta w wyprany z emocji uśmieszek. Nie mogę pokazać mu, że się go boje. Wtedy przegram po całej linii. 

-Skoro moja narzeczona.-zaakcentował wyraźnie.- Nie jest już na czasie, to może ty mnie uświadomisz kto taki jest teraz dowódcą? Hmm.

-Narzeczona. No nieźle się ustawiła. Zawsze to potrafiła. Niby taka szara myszka, a jednak zawsze coś.-starałam się jakoś umiejętnie zagadać go innym tematem. A fakt, że fabułę tego tematu wymyślam na bieżąco to już inna sprawa.

-Co masz na myśli?

-Odkąd ją znam potrafiła ustawić się we wszystkim. Sama nie jest zbyt mądra, więc w szkole ustawiła się ze mną. Uczyłyśmy się razem. Pomagałam jej na sprawdzianach. I tak w każdej innej sprawie była zdana na łaskę kogoś innego. Teraz widocznie zdała się na ciebie.

-Nie zmieniaj tematu. Kto jest dowódcą do cholery?!-podniósł głos podchodząc do mnie bliżej.

-Nie ma go na tym zdjęciu. Co ci będzie z tego, że powiem ci jego imię i nazwisko. I tak go nie znajdziecie. Jest profesjonalistą, nie da się wam tak łatwo jak myślicie.-po wypowiedzeniu tych oto słów dostałam swój pierwszy policzek. Zapiekło, zacisnęłam zęby.

-Mów. Zaraz stracę dobry humor i już nie będę taki dobroduszny.-zagasił papierosa tylko po to by zapalić kolejnego. Chcę imię i nazwisko. Dobra. Powiem mu to. Nie dowódcy oczywiście, ale kogoś kto nie żyje już od kilku dobrych lat i wiem gdzie stoi jego jak mniemam nadal puste mieszkanie.

-Ignacy Tarasiewicz.-szepnęłam udając całkowicie zrezygnowaną.

-Gdzie mieszka?

-Ul. Długa 90/99.

-Dobra dziewczyna. Zabrać ją! Do jutra. Módl się o to, że przeżyjesz jeśli skłamałaś.-poklepał mnie po policzku, złapał swój płaszcz i opuścił pomieszczenie. Po chwili przyszedł po mnie czarnowłosy mężczyzna, który zabrał mnie do celi. To tu miałam doczekać swojego końca.

*Kein Schritt weiter.- ani kroku dalej
*Du wirst mit uns kommen.- ty pójdziesz z nami

^734 słowa

No i mamy kolejny rozdział. Ja nie tracę czasu i biorę się za kolejny. Jak myślicie? Co stanie się dalej?
Do napisania
Patka

Zanim Przyszło Nam Polec || Kamienie na SzaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz