IV.

1.2K 53 15
                                    

Na wyraźną próbę jednej z moich czytelniczek, odrywam się od książek i dodaj ten oto rozdział❤ 

Laura pov*

Przez moje powieki coraz bardziej brutalnie przebijało się światło. Mruknęłam niezadowolona. Chwila. Jestem prawie pewna, że zasuwałam zasłonki w oknach. Hmm pewnie Tadek rozsunął. Widząc, że jestem sama w pokoju pospiesznie ubrałam musztardową, przyległą do ciała sukienkę. Sięgała przed kolana i miała rękaw 3/4. W pasie opasałam sie materiałowym paskiem tego samego koloru co moja kreacja. Długie blond włosy związałam w dwa, całkiem luźne warkocze. Nie zwlekając ani chwili otwarzyłam drzwi i wyszłam na długi korytarz. Z dołu dało się usłyszeć rozmowy chłopaków. Rozmawiali o jakiejś akcji, w której niebawem mieli wziąć udział. Tymczasem niechcą im przeszkadzać poszłam spokojnym już krokiem do pokoju mojej drużynowej- siostry Zośki.
-Czołem Hania!-przywitałam się z uśmiechem na twarzy.-A dziewczyny gdzie?
-Czołem Lauruś! Wiesz co poszły pobawić się z Natką na podwórku. Sama rozumiesz.-uśmiechnęła się do mnie dziewczyna, na chwile odrywając wzrok od jakichś papierów.-No co? Przeglądam karty wszystkich z zastępu.
-Sporo tego. Może nie będę ci przeszkadzać.-skwitowałam.
-Ależ pod żadnym pozorem mi nie przeszkadzasz, chyba zrobie sobie jednak jakąś chociaż krótką przerwę. Może byśmy przeszły się na przechadzę?-zaproponowała mi dziewczyna, podnosząc się do postawy stojącej.
-Jasne, przecież wiesz, że spacerki z tobą są zdecydowanie najlepsze.-zaśmiałyśmy się obydwie nawiązując do naszych wspomnień.
Wzięłyśmy się pod rękę i spakowałyśmy do torby jeszcze broń, wiecie, tak na wszelki wypadek. Po chwili w radosnych pląsach znalazłyśmy się na dole dworku. Chłopcy akurat skończyli obradować i widząc że się gdzieś wybieramy spojrzeli na nas przenikliwie.
-O nie wy zostajecie! Czas na babskie pogaduszki! Nie pozwolę wam całkiem zanudzić Laury waszym opowiadaniem o strategiach, kodach i tak dalej.-warknęła wymownie Hania najwyraźniej przeczuwając, że moi przyjaciele mają w planie iść z nami. Wyglądali na wielce obrażonych.
-Za grosz dystansu.-mruknęłam do mojej towarzyszki na tyle głośno aby to usłyszeli, zaraz potem opuściłyśmy budynek.
-To co? Tam gdzie zawsze?-upewniła się moja towarzyszka i spacerowym krokiem ruszyłyśmy leśną ścieżką. Pewnie teraz zastanawiacie się gdzie to jest "tam gdzie zawsze". Otóż po krótce wam to streszcze. Dawno temu jako ośmioletnie dzieciaczki razem z Elką bawiłyśmy się w chowanego za pniami drzew. Pewnego razu jednak nie co zboczyłyśmy z dróżki omotane rządzą zwycięstwa w tej jakże emocjonującej wtedy zabawy. Wspólnie trafiłyśmy do wręcz bajkowego miejsca. Było nim krystalicznie czyste, turkusowe jeziorko z malutką plażą ze złocistym, drobnym jak mąka piaskiem. Od tamtego zdarzenia podczas każdych odwiedzin w tych stronach w trójkę chodziłyśmy na to miejsce. Rzecz jasna wszystko było starannie ukrywane przed chłopakami i tak pozostaje aż do teraz. Oni zawsze woleli ganiać za piłką niż zainteresować się zabawą z nami. To jedyny moment, w którym byłyśmy z dziewczynami sam na sam.
Zazwyczaj ja zawsze byłam z chłopakami. Zawsze. Wtem w lasku słyszeć się dało coraz głośniejsze krzyki z pewnością nie były to okrzyki radości, wręcz przeciwnie. Porozumiewawczo spojrzałam na moją towarzyszkę, a w następnej chwili starannie wślizgnęłyśmy się do szeliny dosyć obszernego drzewa. Zasadniczo byłyśmy harcerkami, ale nie uzbrojone mogłyśmy sobie tylko w tej chwili zaszkodzić.
-Ani mru mru.-syknęłam do Hanki, kiedy wyraźnie było słychać, że od niemieckich żołnierzy dzielą nas może piętnaście metrów.
Cholera. Że też dzisiaj ubrałam tak pstrokatą sukienkę. Coś bardziej stonowanego mogłoby być dla mnie w obecnej chwili czymś w rodzaju moro. Przeklinałam się za to w myślach. Niesamowicie się boję.
Nagle niemieckie rozmowy ucichły, co zgodnym spojrzeniem uznałyśmy za dość niepokojące. Niemożliwym było aby już obok nas przeszli, albo poszli w którąkolwiek inną stronę. Jedna z nas musiała dyskretnie sprawdzić co się dzieje. Hanka jako zastępowa powolnie, bezszelestnie zaczęła się wychylać przez szparę przez którą się tu przecisnęłyśmy. Wybiegła. Zostawiła mnie? A może juz poszli. Ja też ciut wychylę. Nic sie nie stanie. Wychyliłam sie dosyć znacznie i spostrzegłam Hanke kryjącą się w krzakach. Niemcy stali tyłem do mojej kryjówki. Fakt to była szansa. Podbiegnę kawałek. Ruszyłam. Biegłam tak szybko jak nigdy. Nagle usłyszałam dźwięk. Strzał. Gorączkowo się rozejrzałam i pojęłam, że owa kula trafiła mnie w odcinek między sercem, szyją. Upadłam, a me oczy zaszła mgła. U między czasie gdy poczułam smak krwi w ustach, Hanka pod wplywem emocji powalilam obydwu przeciwników i przybiegla do mnie.
-Lara, nie. Lara wytrzymaj. Proszę cię wytrz....-płakałam nademną przyjaciółka. Później widziałam już tylko ciemność.

~712 słów

Beng beng beng. Co tu się podziało. Ja nie wierzę, że aż tyle osób domagało się szybkiej kontynuacji tej księżki i że tak duża liczba ją wogóle czyta jest mi niezmiernie miło. A wracając, to tak trochę dramatycznie. Myślicie, że Larze uda się przeżyć czy czeka nas pożegnanie?

Zanim Przyszło Nam Polec || Kamienie na SzaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz