• Propozycja •

134 4 0
                                    

,,Ciemne korytarze. Mrok za oknami. Wiatr bijący w szyby. Stukot butów. Tak można było opisać twą niekończącą się wędrówkę po praktycznie całej bazie. Nie miałaś pojęcia gdzie idziesz oraz po co. Dodatkowo nie umiałaś kontrolować swoich ruchów. Zupełnie, jakbyś była małą kukiełką na sznurkach i ktoś prowadził cię po bezkresnych korytarzach. Jedynym źródłem światła, które jakkolwiek pozwalało ci orientować się w terenie, była pochodnia. Wosk niebezpiecznie zbliżał się do palców i kapał na podłogę. Księżyc na zewnątrz przysłaniały ciemne chmury, więc można sobie wyobrazić, jaka ciemność spowijała otoczenie. Nagle ktoś niespodziewanie wystąpił naprzeciw ciebie. Była to niska osoba, której płci nie dało się zbytnio oszacować, przez kaptur zielonej peleryny, dosłownie naciągniętej na nos. Biła od niej dosyć niepokojąca aura. Wydawała się taka tajemnicza oraz śmiertelnie poważna. Powolnym krokiem podeszła bliżej ciebie, po czym chudą, bladą dłonią złapała twój nadgarstek.
-Idziesz ze mną. On chce z tobą rozmawiać. Teraz.
Gdy usłyszałaś głos postaci, mogłaś już powiedzieć, że jest to kobieta. Ale to jedyne, co wiedziałaś. Bardzo podkreśliła ostatnie słowo, jednocześnie ciągnąc cię za sobą.
-Kim jest "on"?- zapytałaś nieśmiało.
-Wszystkiego dowiesz się za chwilę- odparła oschle.

Szłyście tak jeszcze parę minut, aż w końcu stanęłyście przed ogromnymi, dębowymi drzwiami, spod których biła jasna poświata.
-To tutaj.- powiedziała kobieta i szarpnęła za klamkę.
Za moment ujrzałaś dosyć duże pomieszczenie, które było jakimś gabinetem. Pod ścianami stały półki z pokaźną kolekcją książek, z sufitu zwisał metalowy żyrandol ze świecami, na podłodze udało ci się dostrzec okrągły, czerwono-zielony dywanik, a na środku pokoju stało potężne biurko ze stertą dokumentów, za którym swe miejsce odnalazł odwrócony fotel. Przy biblioteczkach stało po kilka krzeseł, na których siedziały zakapturzone postacie. Całość wyglądała, jak tajne spotkanie jakiejś sekty, lub coś w tym stylu. Serio prezentowało się to dosyć podejrzanie i przerażająco.

-Kiyoko Ackerman...- usłyszałaś głęboki, męski głos zza fotela, stojącego przy biurku.
-Tak. To ja. Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytałaś podchodząc bliżej.
-Mam do ciebie pewną sprawę. Liczę na to, że się zgodzisz a nasz plan zaowocuje!- mężczyzna rzekł triumfalnie i odwrócił się do ciebie przodem. Jego twarz także była zasłonięta kapturem. Jednakże delikatnie uniósł głowę, a ty dostrzegłaś w cieniu tęczówki w tak soczystym odcieniu błękitu, jakiego nigdy wcześniej nie widziałaś."

-Już 5:30! Pobudka! Wstajemy!- wykrzyczała pełna entuzjazmu Azuna, dosłownie wisząca nad twoim łóżkiem.
Gwałtownie otworzyłaś oczy. Niesforne kosmyki włosów leżały na całej powierzchni twojej twarzy. Oczywiście czułaś się cała pomięta po spaniu. Leniwie się przeciągnęłaś, jednocześnie ziewając.
-Okej. Już wstaję, tylko możesz się tak na mnie nie gapić? Wyglądasz lekko przerażająco.- rzekłaś, spychając brunetkę na bok. Łóżko nieprzyjemnie zaskrzypiało, gdy przekręciłaś się na prawą stronę. Zabrzmiało to, jak przeraźliwy pisko-skrzek jakiegoś demona.

-Ouhhh. Dlaczego te poranne ćwiczenia rozgrzewkowe zawsze odbywają się o 6:30?!- stęknęła Vi, wysuwając się spod kołdry, a raczej tworu kołdropodobnego.
Jej blond czupryna wyglądała dosłownie jak ptasie gniazdo. Na noc nigdy nie zakładała opaski, więc mogłaś w pełnej okazałości zobaczyć jej ślepe, całe poharatane oko, za którym kryła się pełna brutalności przeszłość. W sumie twój naszyjnik też przypominał o tamtym pamiętnym dniu, gdy twoi rodzice zostali zamordowani.

-No wiesz, musimy się dobrze rozbudzić, żeby efektywnie trenować.- westchnęłaś, leniwie się przeciągając. Wstałaś i powoli zeszłaś z lóżka, które nieprzyjemnie trzeszczało i na kilometr wołało: ogromne siedlisko zadr. Już killa razy złapałaś parę sztuk, a ich wyciąganie nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń.

《Czwarta Ackermanka》SNK Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz