-Żołnierze, rozpoczynamy wyprawę do Podziemia. Oddajcie swe serca dla sprawy! Naprzód, ruszamy!- krzyknał Erwin, wkładając w tę bardzo krótką jak na jego standardy przemowę mnóstwo pasji.
-Tak jest, dowódco!- odkrzyknęliście chórem, uderzając synchronicznie lejcami w konie.
W powietrzu rozległo się głośne rżenie i stukot kopyt. Z ziemi uniósł się pył i kurz. Było dosyć zimno, ale niespecjalnie cię to zdziwiło, biorąc pod uwagę tak wczesną godzinę. Na szczęście nie wiało, a przynajmniej w lesie. Na otwartej przestrzeni prawdopodobnie będziecie zmuszeni zmierzyć się z niekorzystniejszymi warunkami, ale póki co cieszyłaś się jazdą. Rozglądałaś się na boki, mknąc do przodu razem z resztą eskorty. Zdziwiło cię, że była ona tak nieliczna. Należałaś do niej tylko ty, Erwin Smith, pewna rudowłosa dziewczyna z dwoma niskimi kucykami, jakiś szatyn z kręconymi włosami oraz Miche Zacharius, którego kojarzyłaś tylko i wyłącznie dlatego, że wyróżniał się z tłumu swoim nawykiem wąchania innych ludzi. Niestety padłaś jego ofiarą pierwszego dnia, gdy odbierałaś swą zwiadowczą pelerynę. Po odzianiu jej, mężczyzna zaszedł cię od tylu i nachylając się zaciągnął twoim zapachem. Wzdrygnęłaś się na widok jego podejrzanego uśmieszku. Mimo wszystko bardzo go respektowałaś. Uchodził za najlepszego zwiadowcę pod kątem umiejętności bojowych, więc poniekąd stanowił dla ciebie wzór. Lekko dziwacznym pod pewnymi względami, ale nadal był wzorem. Z resztą raczej każdy ma jakieś niecodzienne zachowania. W pewnym sensie to one ubarwiają nasze życie i czynią jedynymi w swoim rodzaju.
Myślami cały czas wracałaś do dzisiejszej nocy. Nie mogłaś wyrzucić z głowy obrazu Felixa, całującego cię po dłoniach. Momentalnie zalała cię fala ciepła, a na policzki wstąpiło kilka wypieków. Nie wiedziałaś, co masz o tym myśleć. W końcu to tylko przyjaciel, więc dlaczego wykazał wobec ciebie tak romantyczny gest? To trochę nielogiczne. A jeszcze bardziej nielogiczny był dla ciebie fakt, iż całkiem ci się to podobało. Jego wargi były tak delikatne, że mógłby cię tak całować po dłoniach już zawsze. Atmosfera wokół was wydawała się taka niezwykła. Była zupełnie inna, niż tutaj przy bazie. Gdy przypomniałaś sobie te rozgwieżdżone niebo, ogromny jasny księżyc, pełno kwiatów i to wiśniowe drzewo, rozmarzyłaś się. Czułaś się wtedy, jak w bajce. Nie mogłaś pojąć, że w tych przytłaczających murach, w dodatku w lesie, tak blisko twojej bazy istnieje tak magiczny kącik. Mimowolnie się uśmiechnęłaś.
Byłaś w naprawdę dobrym humorze. Nie tylko dlatego, że właśnie jechałaś na swoją pierwszą misję, w dodatku u boku samego Erwina Smitha, ale również dlatego, iż Felix zafundował ci naprawdę cudowne chwile. Byłaś na siebie trochę zła, że tak szybko usnęłaś, choć z drugiej strony wizja bycia koszmarnie wyczerpaną nie napawała radością, więc w duchu sobie dziękowałaś. Felix nawet nie obudził cię, gdy wracaliście do pokojów. Zaniósł cię na rękach aż do łóżka, a przynajmniej tak wnioskowałaś. Zadziwiała cię jego delikatność, bowiem nie wytrącił cię ze snu. Nawet nie poczułaś, że chłopak się porusza. Obszedł się z tobą bardzo spokojnie i czule.
Wyjechaliście na otwartą przestrzeń. Słońce powoli wschodziło na horyzoncie, tworząc jasną aurę. Niebo przysłaniały pojedyńcze samotne chmury. Dookoła było pusto, nie licząc losowych drzew i kilku wolnostojących chatek oraz gospodarstw. Atmosfera była dosyć sielankowa.
-Hej, jesteś nowa w naszym korpusie, prawda? Niedawno się pojawiłaś i nie miałem okazji cię poznać. Jak masz na imię?- z otchłani myśli wyrwał cię melodyczny męski głos, należący do szatyna z waszej eskorty.
Podjechał bliżej i mogłaś się mu zdecydowanie lepiej przypatrzeć. Miał duże, piwne oczy, dosyć jasną cerę, kontrastującą z zadbanymi lokami, skaczącymi na wszystkie strony. Nad górną wargą widniał malutki pieprzyk, nadający charyzmatyczności. Chłopak był dość smukły, miał raczej wąskie ramiona, szczupłą talię, niezbyt rozbudowane nogi i długie chude palce. W jego osobie było coś przyciągającego. W jego tęczówkach doszukiwałaś się jakiejś głębi. Patrzył na ciebie zawadiackim wzrokiem, potrafiącym aż wywołać lekki dyskomfort. Dodatkowo ten jego uśmiech, onieśmielający.
CZYTASZ
《Czwarta Ackermanka》SNK
FanfictionKiedy zderzając się mieczami, spojrzałaś w jego kobaltowe oczy, wiedziałaś, że nie ma już odwrotu. Biła od nich aura tajemniczości, ale również niesamowitej siły, która nie wiedziałaś, skąd się brała. On najwyraźniej wyczuł to samo od ciebie. Miałaś...