seis

38 2 6
                                    

róbcie mi autokoretkę proszę

★★★

Para młodych dorosłych bawiła się w najlepsze, podczas gdy Elliot był pogrążony w przygotowaniach imprezy. Octavio wraz z Laurą wspólnie spędzali czas na graniu w gry dla nastolatków, z przewagą na Rayman Legends. Wspólne skakanie po jakichś dziwnych skrzatach było świetnym urozmaiceniem czasu wolnego, oraz formą swego rodzaju odstresowania się. W końcu oboje byli bardzo poddenerwowani przez tą imprezę.

Na stoliczku w salonie leżał już trzeci kubek po kawie, a Alexander (w sensie Caustic jakby coś xd) czuł się już coraz lepiej. Ajay jakoś w między czasie zniknęła, chcąc mimo wszystko trochę pomóc przy dekoracji sali. W salonie zostali już tylko Wraith, Bloodhound, Revenant oraz Caustic. Oni nie chcieli nic robić, i była mała szansa, że zostaną na dłużej, niż dwadzieścia minut zabawy.

Gdy do przyjęcia zostało dziesięć minut, zadzwonił minutnik ustawiony przez Laurę, na wypadek gdyby zagrali się, i zapomnieli, po co w ogóle ubrali się w ładniejsze niż zwykle ubrania.

Spojrzeli na siebie, uśmiechnęli się i wstali.

- jesteś gotowa psychicznie? to będzie trudny wieczór. Jest szansa, że Elliot oraz Natalie nie będą chcieli zostawić cię w spokoju. W dodatku Revenant też pewnie cię zaczepi. Uważaj na niego, on jest dziwny, może z łatwością pozbawić cię życia, bez żadnych skrupułów. - westchnął trochę nerwowo. Jakby coś, był gotów ją chronić przed tym dziwnym robotem.

- będę uważać, jakby coś, mam gaz pieprzowy. chociaż on pewnie nie ma oczu. cholera - mruknęła
- dobra chodź. co będzie to będzie - wyszła z jego pokoju.
- tak właściwie to gdzie to jest? nie zostałam jeszcze oprowadzona po tym ogromnym budynku.

Szatyn wyszedł za nią, i zamknął drzwi, na klucz, niejedna sprzątaczka chciała u niego sprzątać, a on potrafi poradzić sobie sam z własnym brudem.

- zaprowadzę cię, chodź - wziął ją za rękę i pociągnął w stronę sali. Na szczęście Laura nie miała na sobie szpilek, a zwykłe lakierki, bo inaczej po kilku krokach tego ciągnięcia by się wywróciła.

Przeszli przez salon, gdzie wciąż siedziało " nie pomagające trio ". Wzrok całej piątki się spotkał, jednak nikt nie powiedział ani słowa. Wyminęli się w ciszy.

Szatyn wraz ze swoją nową koleżanką zbiegł do baru, gdzie za ladą stał już Elliot w swojej ulubionej marynarce bez rękawów i dopasowanej, gładkiej białej koszuli.

Przy stoliku z jedzeniem stały dziewczyny, ubrane w wieczorowe suknie. Rozsypywały przekąski do misek. Nad głowami ich wszystkich wisiała wielka kula, oraz migotały światełka. Było tam ślicznie.

Silvie aż zaświeciły się gwiazdki w oczach, bardzo mu się podobało.

Bruentka z resztą niczym mu nie ustępowała, również była zauroczona wyglądem sali.

— no, no, ładnie tu, postarałyście się dziewczyny — powiedział szatyn, po czym spojrzał na swoje koleżanki z uśmiechem.

A one tylko wymieniły się spojrzeniami, podziękowały mu, ale widać było, że obgadywały wczesniej Laurę i Octavio, i bynajmniej nie mówiły o nich nic złego.

Gdy wybił czas rozpoczęcia, do sali przyszły osoby, które jeszcze tak niedawno siedziały na kanapie. Co dziwne, nawet sam Revenant zaszczycił innych swoją obecnością, i chodź nie wyglądał jakkolwiek inaczej niż wtedy, gdy kogoś morduje, to i tak każdy się cieszył.

Przy barze od razu usiadł Bloodhound, chcąc po prostu się upić i pójść, czyli w tym przypadku dość klasyczny plan. Aby było mu łatwiej pić, założył inną maskę, nie przeciwgazową, którą nosił podczas gier, a taką, która przypominała nieco kask motocyklowy.

Po piętnastu minutach, obok Houndiego stały już trzy puste szklaneczki po kamikaze, które sobie zamówił. Nie przyznałby się do tego, ale wiedział, że lepszych, niż tych od Elliota, nie pił nigdy w całym swoim życiu.

Muzyka była głośna, ale jednocześnie nie były to kawałki denerwujące po pierwszych kilku sekundach. Elliot miał dobry gust muzyczny, i nikt na niego nie narzekał.

Dziewczyny zbiły się w grupki, i rozmawiały ze sobą, śmiały się, i piły kolorowe drinki serwowane przez samozwańczego, najlepszego Barmana w okolicy.

A Laura? No właśnie. Miała wrażenie, że tu nie pasuje. Dostała kilka komplementów na temat swojego wyglądu i...to właściwie tyle. Nie piła alkoholu, i nie robiła innych fajnych rzeczy, które robi się na imprezach. Ona po prostu siedziała, i rozmawiała z barmanem na najróżniejsze tematy.

Płyn w jej szkalnce może i wyglądał groźnie, i miał dziki, pomarańczowy kolor, ale ze smutkiem trzeba stwierdzić, że był to stuprocentowy sok - multiwitamina.

Octavio próbował się bawić, i nawet przez chwilę to robił, ale gdy kątem oka widział niezbyt szczęśliwą Laurę, czuł, że nie jest w stanie się porządnie wyszaleć.

Brunetka miała o to wyrzuty sumienia, w końcu samym swoim istnieniem, psuła komuś imprezę.

— myślisz, że mogę już iść? nie mogę patrzeć na Octavio(Octavia(?)), który marnuje sobie przezemnie ten magiczny czas.

— oj, daj spokój, zamiast go zasmucać, idź z nim zatańczyć! — zaśmiał się Witt

Na samą myśl o tańcu z świeżo poznanym przyjacielem, na policzki dziewczyny wkradł się bardzo delikatny róż.

— chyba żartujesz. ja i taniec? chcesz żebym komuś złamała nogę? — powiedziała z ironią i niepewnością.

— no widzisz? pan Silva jest idealnym partnerem do tańca dla ciebie, bo ma tę zaletę, że nie da się mu złamać nogi! — powiedział z nieznikającym uśmiechem, nalewając do kubeczka, kolejnego shota dla wciąż dobrze trzymającego się Houndiego.

Ajay i Elliot mieli plan, chociaż nawet go nie ustalili. Zresztą, czy jest tutaj cokolwiek do ustalania? Ta dwójka ma ze sobą zatańczyć, i nie ma mowy o jakichkolwiek “ ale ”.

ostatni płatek róży » octavio ' octane ' silva«Where stories live. Discover now