bi is typing...

395 24 8
                                    

call me by your name

:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・

W pokoju jest już ciemno, kiedy przekraczasz jego próg. Zsuwasz ze stóp hotelowe kapcie i idąc powoli w stronę łóżka, upewniasz się, że drzwi z powieszoną na klamce zawieszką "nie przeszkadzać" są dokładnie zamknięte, a światło w łazience zgaszone. Tuż po cichym "hej", zerknąłeś do niej. Nie jestem do końca pewien po co, jednak znam cię zbyt dobrze, aby się temu nie dziwić. Pomieszczenie nie wyróżnia się niczym szczególnym — jest przestronne i czyste, wypełnione jedynie zestawem czystych ręczników i paroma kosmetykami, które postanowiłem wyciągnąć z kosmetyczki. Najwyraźniej to ich szukałeś. Upewniasz się w ten sposób, że wszedłeś do właściwego pokoju — zdarza ci się błądzić, choć i tak zawsze lądujesz u któregoś z chłopaków. Ci tylko psioczą na ciebie i wyganiają, nieco rozczarowani, że znowu to robimy - śpimy razem mimo zakazu.

Dostrzegając jak unoszę głowę znad kołdry i poprawiam poduszkę po przeciwnej stronie łóżka, uśmiechasz się i sięgasz dłonią do wiązania szlafroka. Chcąc lepiej widzieć, co robisz, wyciągam rękę w stronę nocnego stolika, gdzie oprócz mojego MacBooka i telefonu, znajduje się niewielka lampka.

Gdy blade, pomarańczowe od abażuru światło rozświetla prawy kąt pokoju, widzę cię w całej okazałości. Stoisz nieco skrępowany — jakbyś nie spodziewał się, że to zrobię. Garbisz się i masujesz wątłe ramiona. Jesteś po kolejnym wyczerpującym treningu, choć czuję od ciebie jedynie przyjemny zapach płynu pod prysznic i szamponu. Musiałeś wziąć kąpiel niedawno, bo szyję nadal zdobią ci lśniące kropelki wody.

Rumienisz się z powodu mojego spojrzenia. Nie chcesz się zakryć, jednak wstrzymujesz się przed odrzuceniem okrycia na fotel. Prawą dłonią pocierasz pierś, a następnie sięgasz do włosów, których nie zdążyłeś wysuszyć. Przypominają kolorową, nieco wyblakłą kupkę siana. Ciągłe suszenie i stylizowanie mocno uszkodziły ich stan, na co często narzekasz, gdy zatapiam w nich palce. Nadal są miękkie i ładnie pachną, chociaż już dawno przestałem za nie ciągnąć, nawet w ramach zaczepek.

— Myślałem, że już śpisz — mówisz, patrząc na zegar ustawiony pod telewizorem. — Nie chciałem się spóźnić, ale uznaliśmy z trenerem, że warto rozszerzyć trening o parę dodatkowych ćwiczeń.

— Nie musisz się tłumaczyć — Uśmiecham się, a ty już nieco spokojniej rozglądasz się po sypialni.

— Porabiałeś coś ciekawego? — pytasz, kiwając głową na leżący laptop, który po zamknięciu nadal pozostaje nagrzany.

— Oglądałem film, o którym kiedyś opowiadałeś na wspólnym livie — odpowiadam, na co patrzysz na mnie zainteresowany i zajmujesz miejsce na materacu.

— Tak? Ten brytyjski romans, na którym Jungkookie się popłakał?

— Nie, ten o świetnym soundtracku z Timothéem Chalametem.

— "Call me by your name"? — pytasz zaskoczony, a twoje ciało automatycznie tężeje.

— Miałeś rację co do niego. Zawiera wiele przesłań.

Spuszczasz zawstydzony wzrok na swoje kolana i chwytasz mnie za dłoń. Ściskasz za palce i głaszczesz kciukiem skórę na jej wierzchu. Jesteś poddenerwowany, a niepotrzebnie.

— Podobał ci się? — szepczesz, a ja ściskam twoje udo.

— Tak. Rozumiem wiele emocji bohaterów — wyjaśniam, unosząc twoją twarz do światła. Spojrzenie masz głębokie i ciemne. Zanurzam się w nim i pozostaję na chwilę.

撰 details collection。Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz