seo is typing...

426 25 2
                                    

old letters about happiness

:・゚✦ *:・゚✧ *:・゚✦ *:・゚✧:・゚✦ *:・

Największa melancholia i znużenie łapią cię zazwyczaj rano. Nieco zaspany leżysz w pościeli i rozmyślasz o sprawach, które powinieneś zrobić, mimo że są one tak dalekie twoim chęciom. Niekiedy wspominasz o nich na głos, a wtedy słucham ich, obdarowując cię całą swoją uwagą.

Śpisz w podkoszulkach i bokserkach, dlatego z zachwytem wpatruje się w twoje umięśnione uda i zgrabne kostki. Czasem, narzekając na deszcz za oknem, zakładasz frotowe skarpetki, jakie subtelnie podkreślają twoją dziecięcą niewinności. Nosisz je z dumą i nieopisaną radością, jakby dodawały ci jednocześnie więcej pewności siebie i dystansu do tego, co postrzegasz jako takie "dorosłe".

Przewracając się w białym prześcieradle, eksponujesz wszystko, co tak bardzo w tobie uwielbiam. Wiesz jak wielką władzę posiadasz, ale perfidnie tego nie wykorzystujesz. Czasem jedynie sobie ze mną pogrywasz, ale daruję ci to, bo jesteś młodszy. Uważam to za naturalne i niekiedy zabawne. Oczywiście powinienem być nieugięty i dojrzały, lecz patrząc na ciebie, chcę więcej! Więcej beztroski, szaleństwa i głupstw.

Czując na sobie moje spojrzenie, odwracasz się plecami. Przez chwilę patrzysz na krajobraz za oknem. Teraz świeci słońce. Jest wcześnie i w całej sypialni można wyczuć aromat świeżo zaparzonej kawy i upieczonych przeze mnie naleśników. Nie lubisz jeść śniadań, choć moich nigdy nie odmawiasz.

Wstałem wcześniej od ciebie, dlatego miałem czas je przygotować. Polałem każdy syropem klonowym i posypałem cukrem pudrem. Nadal leżą na talerzu, który odstawiłeś na wieko starej, drewnianej skrzyni, jaką uparłeś się, że postawimy w nogach łóżka.

Syrop utworzył małą kałużę pod ciepłymi plackami, lecz ty nadal nie odrywasz wzroku od miasta. Jest piękne, tym bardziej z dwudziestego piętra. Oświetlone porannym blaskiem budynki tworzą labirynty, które tylko ty umiesz pokonać. Znasz okolicę na pamięć.

Mieszkasz tutaj dłużej ode mnie. Często, podczas spacerów zachowujesz się jak typowy przewodnik. Rozglądasz się, wskazujesz dłońmi stare kamienice i opowiadasz o nich historie, które mogą być samymi bajkami, ale i tak ci w nie wierzę. Prowadzisz mnie, a ja ci ufam. Uczysz mnie o miejscu, do którego mnie dawno temu zaprosiłeś.

Zostałem na dłużej tylko dla ciebie.

Komentując stare czasy, wydajesz się starszy ode mnie. Narzekasz na nowoczesną architekturę, choć oczy ci się świecą na widok awangardowych rozwiązań. Połowa mebli w naszym mieszkaniu powstała zaledwie parę lat temu.

Jesteś niespójny w swoich poglądach, co nie zmienia faktu, że mnie tym ujmujesz. Fascynujesz każdą moją cząstkę swoimi szerokimi zainteresowaniami. Wszystko cię ciekawi, wszystko chcesz zgłębić, choć czasem nie wiesz od czego się zabrać.

Nie żyjesz w klatce. Nie zamykasz się, uzmysławiając mi, że nigdy ci nie dorównam. Podoba ci się wszystko po trochu. Na każdy temat chcesz mieć własne zdanie, jakie ktoś z czasem obali, tym samym zadając ci ból. Ja nigdy tego nie zrobię.

Zaskakuje mnie z jaką łatwością możesz nade mną górować. Poszerzać moje horyzonty samym stwierdzeniem "to jest warte uwagi", bądź "spójrz na to, Seokjin". Niekiedy zadajesz pytanie, czy czuję się czymś zaciekawiony. W wielu przypadkach tak, choć to uczucie nie ima się temu, co czuję w związku z twoim, własnym zdaniem. Z wyczekiwaniem spoglądam na ciebie, myśląc, że za niedługo mnie czymś zaskoczysz — poglądem, teorią, a może nawet złośliwą uwagą.

Wciąż wydajesz mi się nieodkrytym lądem. Chcę wiedzieć co cię drażni, a co zachwyca. 

Zjadając prędko jednego naleśnika, turlasz się po kołdrze. Leżysz na brzuchu, eksponując swoje zgrabne, zaokrąglone pośladki. Uwielbiam je, to muszę przyznać mimo lekkiego wstydu. Doskonale wiesz, że siedzę tuż za tobą, na zielonym, welurowym fotelu, jaki kupiłeś z myślą o jesiennych popołudniach. Widziałeś na nim siebie - siedzącego po turecku, trzymając w dłoni kieliszek białego wina. Na skrzyni miał stać laptop z włączonym filmem Woody'ego Allena, którego tak uwielbiasz. Pragnąłeś, aby w całej sypialni rozbrzmiewał jego soundtrack, mieszający się z moim głośnym oddechem.

Mówiłeś, że będę leżał wtedy w łóżku — nagi, wykończony, przykryty do pasa cienkim, beżowym prześcieradłem. Miałeś wtedy naprawdę wybujałą wyobraźnię, choć ta wizja szczerze mi się spodobała.

Mrucząc coś do siebie w kwestii korku niedaleko naszej ulicy, schylasz się w kierunku podłogi. Grzebiąc ręką między rzeczami, jakie tam zrzuciłeś poprzedniego wieczoru (byłeś w totalnej rozsypce), szukasz paczki fajek. Kupiłeś ją tuż po wyjściu z kliniki, sądząc że to pomoże ci opanować rozbiegane myśli. Jak dotąd wypaliłeś połowę. Na zmianę zaciągałeś się dymem i wyklinałeś swoją ciotkę. Nie dziwię ci się — okropna z niej kobieta.

— Nie pal w sypialni. Później trzeba będzie wietrzyć — mówię, chowając w dłoni zapalniczkę, jaką zostawiłeś na stoliku obok mnie.

Na podłodze jej nie ma, Jungkook. Przestań tam szukać.

— Cholera — burczysz, przygniatając ramieniem jeden z listów, jakie rozrzuciłeś po przebudzeniu na materacu. Wszystkie należą do twojego zmarłego dziadka. Wczoraj bardzo z tego powodu płakałeś.

Zawodziłeś o waszej bliskości, szczególnej więzi. Rodzina z powodu ciężkiej choroby postanowiła go oddać do domu spokojnej starości. Tak nazywali przynajmniej tę klinikę, którą parę godzin temu odwiedziliśmy. Twoja ciotka obiecała, że osobiście się nim zajmie na stare lata, lecz nie dotrzymała danego twoim rodzicom słowa. Sam jej przez to nie znosisz. Ciebie też okłamała. 

Z matką nie rozmawiasz już od miesiąca. Ignorujesz każdy desperacki telefon, nieświadomie rozdzielając swoją nienawiść pomiędzy nią a jej siostrę. Ojciec sam się do ciebie nie odzywa, od chwili gdy mu mnie przedstawiłeś. Typowe... 

— Może położysz się jeszcze na chwilę. Nadal wydajesz się niewyspany — proponuję, jednak ty nie reagujesz. Przeczesując sterczące włosy, przerzucasz listy w fałdach kołdry.

— I tak nie zasnę — mówisz po chwili, układając zapiski dziadka w równy stos. — Zarwałem całą noc, czytając o tym, jak bardzo nieszczęśliwym był człowiekiem — dodajesz, nie hamując łez.

Podchodzę do ciebie i obejmuję od tyłu, stykając ze sobą moją klatkę piersiową i twoje rozgrzanej plecy. Czując mocny uścisk, pociągasz głośno nosem. 

Pozwalasz sobie na kolejną chwilę słabości.

— Większość to listy miłosne do mojej babci. Tylko ją z całej mojej rodziny szczerze kochał...

— Na pewno nie — mówię, głaszcząc cię po głowie. — Byłeś jeszcze ty... 

— Większość spisał podczas wyjazdów — wtrącasz się, nie chcąc abym kontynuował. — List, w którym chwali się przyjacielowi narodzinami mojej mamy jest ostatni. Uznał to za drugi najszczęśliwszy moment w swoim życiu... tuż po ślubie. Jak można mieć tak mało radosnych chwil w życiu? To jest nie do pojęcia! — twierdzisz, kładąc nas oboje na łóżku. Wciąż płacząc, wtulasz we mnie swoją twarz i odpływasz. Zasypiasz, co mnie nieco uspokaja.

Wierzę, że po przebudzeniu będziesz czuć mniej goryczy i cierpienia. Śpisz głęboko, dlatego nie obawiam się, że wyczytasz z moich myśli tak wiele zrozumienia wobec twojego dziadka. Nigdy ci o tym nie powiedziałem, ale pierwszym szczęśliwym momentem w moim dwudziestosześcioletnim życiu było poznanie ciebie.

Kiedyś też napiszę o tym list. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
撰 details collection。Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz