3.

42.3K 1.1K 429
                                    

Nareszcie piątek. Jest 16:35. O 19 zaczyna się impreza u Evy. Zaczęłam się przygotowywać. Wlałam do wanny mój ulubiony olejek o zapachu magnolii. W wannie spędziłam 40 minut. Dziś postanowiłam pomalować się mocniej. Podkreśliłam oczy i usta. Na kości policzkowe dałam odrobinę różu. Włosy zakręciłam na lokówce. Ubrałam czerwoną dopasowaną sukienkę. Gotowa spojrzałam na zegarek. Jest już 18:35. dobrze, że nie mieszkam daleko od przyjaciółki. Taksówkę zamówiłam wcześniej i jak wyszłam z domu już czekała na mnie. Podałam kierowcy jej adres. Po 10 minutach byłam na miejscu. Miała być to impreza dla znajomych i rodziny, a jest chyba ze setka ludzi. Każdy był ubrany bardzo elegancko. Gdy oddałam płaszcz podeszła do mnie Eva.

-No no wyglądasz jak milion dolarów.

-Przesadzasz. Inne kobiety wyglądają lepiej niż ja.

-Nie gadaj głupot. To ty przyciągasz uwagę mężczyzn, a nie one.

-Podobno miało być skromne przyjęcie dla rodziny i przyjaciół, a tu jest chyba ze 100 osób.

-No co ty to wszyscy są przyjaciele i rodzina.

-NO tak zapomniałam że moja przyjaciółka ma tak dużo znajomych.

-Dobra chodź muszę ci przedstawić bardzo przystojnego i wolnego faceta.

-Mówiłam ci nie szukaj mi męża na siłę.

-Ale ja ci go nie szukam. Jesteś już od roku wolna. Jak się pozbyłaś tego perfidnego tchórza była ci wdzięczna że nie wyszłaś za niego. Zasługujesz na kogoś lepszego. On tylko ci życie zatruwał.

Nic jej nie odpowiedziałam. Szłyśmy przez całą sale. Każdy się uśmiechał do Evy. W oddali zobaczyłam Mika stał z kimś i razem rozmawiali.

-Kochanie przywitaj się z Evelyn.

Mężczyźni się odwrócili. No nie to jakiś żart. Czy on musi mnie prześladować? Jest wszędzie to już 3 raz w ciągu jednego tygodnia.

-Cześć Evelyn.- ucałował moje policzki, a on się skrzywił gdy to widział.

-Evelyn to jest Vincent mój przyjaciel. Vincent to jest Evelyn przyjaciółka Evy.

-Mike my się już znamy.-odpowiedziałam Mike'owi.

-Tak? Jak można się zapytać to skąd?

- Od czwartku jest udziałowcem w firmie mojego szefa. Na spotkaniu w tej sprawie się poznaliśmy.

- Nie zapomnij ślicznotko, że pomogłaś mi wybrać perfumy dla Evy.

- A w sprawie perfum muszę ci oddać te które mi podarowałeś.

- Nie podobają ci się?

- Nie o to chodzi. Po prostu to zbyt drogi prezent w ramach podziękowania.

- Jak nie chcesz ich przyjąć do pójdź ze mną na kolacje.

- Słu.... słucham.-za jąkałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.

- To co usłyszałaś.

- To nie jest dobry pomysł. Pan jest przecież moim szefem. To ...

- Nie żaden pan tylko Vincent i nie jestem twoim szefem. - przerwał mi.

- Jak to nie. Przecież podpisał pan umowę o udziałach w firmie. Część z nich należ do pana.

-Ja tylko pomagam finansowo tej firmie. Dlatego kupiłem w niej udziały. Będę w niej tylko kiedy będzie to potrzebne. Tobą nie mogę zarządzać, dlatego nie nazywaj mnie swoim szefem bo nim nie jestem tylko Borys.

- Dobrze to zacznijmy od nowa. Evelyn. - wzięłam kieliszek szampana i wystawiłam rękę z nim w jego stronę. Uśmiechnął się zabójczo. Wystawił swojego szampana i szkło uderzyło o siebie wydając ten charakterystyczny dźwięk.

- Vincent

Przechylił się do mojego ucha i wyszeptał

- Jesteś MOJA.

Szef mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz