35.

16.2K 526 36
                                    

Pov. Vincent

To ten dzień, kiedy moja ukochana będzie już ze mną nie pozwolę jej już odejść. Wszystko już jest ustalone z Mike’em i White’em. Matka Evelyn ma dać nam znać, kiedy będą w świątyni. Mieliśmy wtedy odczekać kilka minut i wtedy zaatakować. Dostałem SMSa, że już się zbliżają. Stoimy przy pobliskiej kamienicy, reszta jest rozproszona w innych częściach tej okolicy i na znak mają wejść. Część ludzi udaje zwykłych przechodniów, nikt nie powinien się domyśleć. Samochód podjeżdża pod budynek. Wysiada pani Evans oraz jej mąż, ostatnia wysiada Evelyn. Wygląda pięknie, aż żal oczu odrywać, dlaczego los chciał abym zobaczył ją w sukni ślubnej, ale nie na ślubie ze mną tylko z jakimś pajacem. No trudno. Teraz zostało tylko ich zaskoczyć, odebrać to, co moje i wrócić, może wszystko się uda. Widzę, jak moja ukochana wchodzi do środka.

- Czas zacząć zabawę.

Każdy z nas jest ubrany w garnitur, aby nie rzucać się w oczy. Wchodzimy do środka, stoimy na końcu i czekamy aż wszystko się zacznie. Już. Każdy wyciąga broń. Wystrzał w powietrze, aby zwrócić na siebie uwagę. Udało się, mina tego całego Conora jest bezcenna. Pan Evans również nie jest zadowolony.

- Dlaczego śmiesz przerywać moje święto Moore?

- Ja tu tylko przyszedłem po to, co moje. Zaraz wychodzę i możesz dalej świętować.

- Ciekawe, po co przyszedłeś?

- No jak to, po co? Po moją kobietę.

- Nigdy jej nie dostaniesz.

Już wyciąga broń tak jak jego ludzie, ale moi są szybsi. Ten tylko stoi zaskoczony, nie był na to przygotowany.

- I co teraz powiesz?

Łapie Evelyn i przystawia jej broń do głowy. Maleńka wygląda na spanikowaną, po jej policzkach zaczynają płynąć łzy. Jej matka krzyczy do męża, aby pomógł ich córce. Ten jednak nic nie robi.

- Nie bój się, kochanie.

Odbezpiecza broń.

- Jak tak bardzo ją kochasz, zabierz swoich ludzi i odejdźcie, a wtedy jej nic się nie stanie.

Jej ojciec nie reaguje, jak tak można postępować z dzieckiem, które ma lufę przy głowie?

Pov. Evelyn

Mam przy głowie broń. Bardzo się boję, a Vincent nie może mi pomóc, bo ten psychol może w każdej chwili strzelić. Mama panikuje, jest cała zalana łzami, a ojciec nie robi sobie z tego nic kompletnie nic. Muszę coś zrobić. Myśl, Evelyn. Mam wolne ręce, więc biorę zamach i uderzam go łokciem w brzuch. Conor kuli się a ja biegnę prosto w ramiona Vincenta. Ten mocno mnie przytula, a ja już płaczę ze szczęścia. Nagle słychać strzał. Patrzę i widzę jak ciało Conora leży przy ołtarzu, a z jego głowy sączy się krew. Patrzę na ojca, to on trzyma broń. Odwraca się od niego i idzie w naszą stronę. Vincent staje przede mną, osłania mnie swoim ciałem.

- Chcesz wiedzieć córeczko, dlaczego miałaś wyjść za tego ciotę?

- Nie rozumiem, tato.

- Chciałem połączyć moich ludzi z jego, aby zniszczyć twojego niby-narzeczonego. Jego ojciec rozbił moją rodzinę. Zabił mi matkę, przez co ojciec wyżywał się na mnie i moim bracie, który zginął przez niego. Nigdy nie mogłem wybaczyć jego rodzinie i planowałem zemstę od lat. Nadarzyła się okazja aby odebrać ciebie jemu i go zniszczyć ale musiał przyjść z odsieczą po ciebie. Teraz jest idealna okazja, aby go zabić i żyć w spokoju.

Podnosi broń, odbezpiecza ją i strzela. Kulka trafia Vincenta, ale tylko w ramię. Patrzę na ojca, a na nim leży mama, która próbowała go powstrzymać.

- Vincent kochanie, nic ci nie jest? Powiedz, że wszystko z tobą w porządku.

- Tak, nie martw się idź, zobacz co z twoją mamą.

Do Vincenta podchodzi Tommy.
Podchodzę do mamy, ojca ktoś trzyma i wyprowadza.

- Mamo, czy wszystko z tobą dobrze?

- Tak córeczko. Nie miałam pojęcia, że ojciec jest tak szalony. Przepraszam.

- Za nic nie przepraszaj, to nie jest twoja wina. Nikt o tym nic nie wiedział.  

- Z dzieckiem wszystko w porządku?

- Chyba tak mamo.

- Z dzieckiem?

Obracam się i widzę zaskoczoną minę Vincenta. Nie tak miał się dowiedzieć, no ale cóż.

Szef mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz