Biorę list do ręki i czytam.
"Myślisz, że nie da się ciebie przechytrzyć. Grubo się mylisz, wielki Vincencie Moore. Mnie się to udało. Nie żyje dziewięciu twoich ludzi. Nie powiem, ja też paru w tym starciu straciłem, ale mam przejęty twój towar. Powiem ci też, że ta Evelyn jest piękną kobietą. Aż szkoda robić jej krzywdy, prawda?"
Na końcu listu było podesłane zdjęcie Evelyn z wczoraj. Nikt się nie podpisał. Nie podoba mi się to, że ktoś próbuje coś zrobić mojej kobiecie. Dopadnę tego sukinsyna i mnie jeszcze popamięta.
- Zawołaj do mnie Tommy’go. Będę u siebie.
- Dobrze szefie, już się robi.
Straciłem aż dziewięciu ludzi. Ktoś jest bardzo ciekaw, co to znaczy zadrzeć z Vincentem Moore. Niech się tylko dowiem, kto za tym stoi. Słyszę pukanie do drzwi. Mówię ciche "proszę", przez framugę wchodzi Tommy.
- Tommy, musisz znaleźć nowych ludzi i potrzebuję kogoś, kto będzie chronił Evelyn. Ktoś nam grozi a nie chcę, aby coś jej się stało i to przeze mnie. Nigdy na to nie pozwolę.
- Dobrze szefie. Oczywiście mogę mieć oko na panią Evelyn.
- To będzie najlepszy pomysł. Tylko potrzebujesz jeszcze kogoś. Nie chcę też, aby coś się stało tobie. Twoja dziewczyna by wtedy mnie zabiła. Więc nie chcę, aby nas pochowali, nie jeszcze.
- Dobrze. Już mam jechać do pani Evelyn?
- Tak, Tommy. Jedź do niej, nie chcę, aby coś jej się stało. Jest w biurze Bruna. Ma do mnie zadzwonić, kiedy skończy się pakować.
- Już jadę, szefie.
Wychodzi. Ja siedzę i czytam dokumenty. Ale nie mogę się skupić. Cały czas myślę, kto może chcieć źle dla mnie i moich interesów. Każdy w tym mieście zna swoje miejsce, nie wtrąca się swojego nos w nie swoje sprawy. Chyba, że przybyli jacyś nowi do miasta i jeszcze nie wiedzą, z kim zadarli. Siedzę tu już godzinę. Słyszę, jak telefon dzwoni. Wstaję podchodzę do okna i obieram, gdyż dzwoni Evelyn.
- Tak, skarbie?
- Już wszystko skończyłam. Możesz po mnie przyjechać.
- Tak, oczywiście. Za 10 minut powinienem być. Pójdziemy zjeść obiad.
- Pewnie, jestem bardzo głodna.
- Dobrze już się zbieram i jadę po ciebie.
- Czekam.
Wychodzę z magazynów kierując się do samochodu. Jadę pod firmę, w której już nie będzie pracować. Gdy już dojeżdżam, widzę samochód Tommie’go i wiem, że mojej kruszynce nic się nie stało. Zajeżdżam akurat, kiedy Evelyn wychodzi. Od razu wsiada. Daję jej całusa w policzek i odjeżdżam. Rozmawiamy na różne tematy. A najbardziej mnie interesuje to, co wczoraj powiedział ojciec mojej kobiety.
- Ty naprawdę miałaś się zaręczyć z tym gościem?
- Tak i on ma na imię Conor.
- Pamiętasz jego imię. Może on ci się podoba?
- Przestań, nawet tak nie mów. Wiesz, jaki on był. Nie dość że arogancki, zuchwały to i brzydki. Zawsze rozpowiadał, z iloma to on nie spał, a pewnie do tej pory jest prawiczkiem. Ciągle mówił, że za niego wyjdę. Oczywiście nikt w to nie wierzył, dopóki mój ojciec nie powiedział, że jak nie znajdę narzeczonego to on zostanie moim mężem.
- Nigdy na to nie pozwolę. Prędzej ja się oświadczę niż on za ciebie wyjdzie.
- Na to liczę.
Powiedziała to tak cicho myśląc, że nie usłyszę. Ale niestety kochanie, usłyszałem i już mam mały plan co do tego. Dojeżdżamy do restauracji. Wysiadam, otwieram drzwi samochodu od strony Evelyn. Wchodzimy do środka i zajmujemy wolne miejsca. Nie spodziewamy się, że ktoś nam przeszkodzi w spożywaniu posiłku.
CZYTASZ
Szef mafii
Roman d'amourZwykla dziewczyna, która została zauważona przez niebezpiecznego mężczyzne. Spotkali się zupełnie przypadkiem. Ona pomogła jemu, on chciał się odwdzięczyć. Spodobała się mu. Nie wiedziała kim on jest. Dowiedziała się całkiem przypadkiem.