30.

18.1K 536 45
                                    

Pov. Evelyn

Budzę się, szukam ręką Vincenta, ale miejsce jest zimne i puste. Zdezorientowana wstaję, zakładam szlafrok. Schodzę po schodach na dół i zaczynam poszukiwania mojego mężczyzny. Nie muszę szukać długo, ponieważ jest on w kuchni przygotowując śniadanie. Nie widzi mnie, więc stoję w progu i obserwowuję jego poczynania.

Odwraca się w stronę drzwi. Wystraszył się na mój widok i upuszcza ścierkę, którą trzymał.

- O, wielki boss mafii wystraszył się dziewczyny stojącej w progu.

- Co się dziwisz. Stoisz tam jak zjawa, nie odzywasz się ani nic. Jak miałem się nie przestraszyć.

- Już dobrze. Co tam robisz?

- Siadaj, zaraz ci podam śniadanie.

- Dobrze.

Siadam do stołu w kuchni, który już jest zastawiony. Podane są owoce, sok, kawa. Vincent nawet zrobił tosty. No, nigdy nie spodziewałam się talentu kulinarnego Wielkiego Bossa Mafii. Już kończy przyrządzać jajecznicę. Podchodzi i nakłada mi porcję. Spoglądam na zegarek. Jest dość późno i musimy zaraz wyjść do pracy. Szybko jem. Vincent widząc mój pośpiech śmieje się.

- Co się śmiejesz, lepiej jedz, bo się spóźnimy.

- Spokojnie, przecież to ja jestem właścicielem i mogę przyjść, kiedy chcę.

- Tak, ale dla mnie to nie będzie ładnie, kiedy się spóźnię.

- No dobrze, jak chcesz. Idź się ubrać. Pojedziemy do firmy.

Wstaję od stołu udając się do pokoju, w którym spaliśmy. Wchodzę do łazienki, robię makijaż i ubieram się w rzeczy, które wcześniej przygotowałam. Wychodząc z łazienki spoglądam w lustrzo, które stoi i pokoju. Wyglądam przyzwoicie. Mam nadzieję, że ludzie przyjmą mnie dobrze. Bardzo się boję myśląc, że będą mówić, iż dostałam tą pracę przez łóżko. Tak, tego boję się najbardziej. Schodzę na dół, gdzie czeka na mnie mój mężczyzna.

- Wyglądasz pięknie.

- Dziękuję.

Wychodzimy, na podjeździe już stoi samochód. Vincent otwiera mi drzwi, a ja wsiadam. Obchodzi go i zajmuje miejsce kierowcy. Ruszamy do jego biurowca, który znajduje się w samym centrum miasta. Jedziemy mniej więcej 20 minut. Nic nie odzywam się w trakcie jazdy. Kiedy wysiadamy, Vincent zadaje mi pytanie.

- Co się dzieje? Nie odzywasz się, wyglądasz na przygnębioną.

- Boję się, że ludzie będą mówić, że dostałam tą pracę tylko dla tego, że z tobą jestem lub sypiam.

- Nikt nie powie o tobie złego słowa. Ja na to nie pozwolę.

- Najlepiej jak nikt nie będzie wiedzieć, że jesteśmy razem. Nie będziemy okazywać sobie uczuć i wszystko będzie w porządku.

- Nie ma takiej opcji. Nie powstrzymam się, kiedy jesteś tak blisko mnie.

- Dasz sobie radę.

- Jak tu z tobą kobieto wytrzymać.

Zaśmiałam się na jego stwierdzenie. Wchodzimy do środka i udajemy się w kierunku windy. Vincent naciska guzik z liczbą 20. Winda rusza i zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Wysiadamy, podchodzi do nas kobieta.

- Dzień dobry, panie Moore. Jest jedna mała sprawa.

- Mów, jaka.

- Była asystentka czeka na pana.

- Coś jeszcze?

- Tak. Dzwoniła pani Eva i zaprasza pana z dziewczyną na lunch.

- Dobrze, oddzwoń i powiedz, że będziemy o 13 w restauracji jej męża.

- Dobrze szefie.

- Chodźmy Evelyn. Czeka nas rozmowa z osobą, którą zastępujesz.

- Dobrze Vincent.

Wchodzimy do gabinetu, gdzie przy biurku siedzi jakaś kobieta. Wygląda bardzo perswazyjnie. Już mi się nie podoba ta kobieta, która pracowała z Vincentem.

- Czyli to ta wywłoka ma mnie zastąpić, a ja mam pracować ze starym frajerem.

- Jak ty do niej mówisz. Wynoś się z mojego gabinetu. Ciesz się, że cię przeniosłem a nie wyrzuciłem.

- Nie możesz tego zrobić. Nie pamiętasz jak razem robiliśmy to ostatnio na tym biurku?

Kiedy to usłyszałam pobladłam. Nie słuchając już niczego wychodzę z gabinetu. Niczego już nie słucham, wchodzę do windy, zjeżdżam na parter. Wybiegam z budynku kierując się do pobliskiego parku. Siadam na ławkę i zaczynam płakać. Nagle znikąd podchodzi do mnie Conor.

- Evelyn, co się dzieję?

- Zdradził mnie, rozumiesz? On mnie zdradził.

Szlocham mu w rękaw.

- Nie przejmuj się. Zawsze wiedziałem, że powinnaś być ze mną, nie z nikim innym.

- Co ty mówisz?

- Prawdę kochanie.

- Nie jestem twoja i nigdy nie będę, zapamiętaj.

Chcę wstać, ale zatrzymuje mnie jego ręka na moim nadgarstku.

- Naprawdę uwierzyłaś, że ta zdzira z nim spała. Jesteś taka naiwna.

- Nie wierzę, ty ją nasłałeś na nas, dlaczego?

- Bo jesteś moja i zawsze będziesz.

Chcę się wyswobodzić, ale on przykłada mi do twarzy szmatkę z jakimś środkiem i po chwili nie wiem, co się ze mną dzieje. Widzę tylko ciemność.

Szef mafii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz