VII

1.3K 33 60
                                    

-to jak? Pojedziesz ze mną tam? - usłyszał głos Louisa z telefonu

-no mogę. Tylko muszę poprosić Nialla o kilka dni wolnego... Chociaż ja nawet nie wiem gdzie mieszka twoja rodzina... Więc może o jeden... - Harry przysłowiowo lał wodę ale usłyszał delikatny śmiech po drugiej stronie telefonu

-poprosiłem Nialla by dał Ci te 3 dni wolnego. Mam nadzieję że się nie gniewasz? - zapytał Louis ale Harry nie odpowiedział - halo?

-z początku przewidziałeś że się zgodzę? - Harry zapytal absurdalnie bawiąc się sznurkami od swojej bluzy.

-uwierz, to było proste do przewidzenia panie H. - odparł Louis na co Harry poraz kolejny dziś wybuchł smiechem. Już wiedział czemu w towarzystwie Louisa zayn zawsze wręcz wybuchał śmiechem.

-a jak się nie zgodzę? - zapytał Harry

-nie biorę takiej opcji pod uwagę styles. Spakuj coś bo jutro rano po ciebie przyjeżdżam.

-ja nawet Niewiem gdzie jedziemy! - jęknoł do telefonu przy okazji wrzucając jakieś koszule do torby która leżała na łóżku bo wcale nie zastanawiał się co wsiąść od dwóch dni.

-no do mojej rodziny głupku - powiedział Louis

-ale gdzie oni mieszkają? Ile godzin samochodem z tąd?

-trzy. Niby w Londynie wszędzie blisko ale nie koniecznie - mówił - i ubuerz już koszule, możesz na to bluzę. Wiesz, odrazu wejdziemy na imprezę i nie będzie czasu się przebrać

-tak jest panie! - odparł ale odpowiedzi nie usłyszał - ja się już spakuje...

-em... To... Ja... Lecę... - usłyszał tylko tyle zanim szatyn się nie rozłączył. Przeglądał ubrania i wrzucał te które mu się przydadzą. Następnie szczoteczkę do zębów, pastę i tym podobne. Zanim poszedł spać, skontaktował się z Niallem czy napewno wie o jego nieobecności

-tak tak. Ale zgodziłem się tylko dlatego że miałem dość tych jego kiepskich tekstów wziętych z pod zakrętki od tymbarka - mruknoł Niall a Harry się zaśmiał
-nie są kiepskie. Są fajne
-nie skomentuje tego. Dobrze się tam bawcie. Narka - powiedział na dowidzenia Niall i wow. Jego słowa nie ociekały sarkazmem ani jakąś złością. To było... Miłe?
Z taką świadomością Harry poszedł spać.
A przez swój budzik z piosenką "baby" Justina Biebera omało nie zjebał się z łóżka. Zawsze go budziła bo miał ochotę wtedy zniszczyć telefon. Ubrał przygotowane ubrania i założył torbę na lewe ramie. Przejrzał się ostatecznie w lustrze i wyszedł przed dom gdzie czekał na niego Louis w samochodzie

- już miałem do ciebie dzwonić - zaśmiał się szatyn - niewyspany?

-nie nie. Poprostu mój budzik mnie wkurwił. Dzięki temu wstałem. - mówił bez sensu brunet. Wyjechali z pod domu i czekała ich 3 godzinna droga

-kurwa głodny jestem, jedziemy do maaaka! - krzyknoł Louis zjeżdżając na mcdrive - co chcesz?

-frytki. Frytki z maka są nAjLePsZe - odparł Harry a Louis jebnoł się w czoło ręką
(nie kurwa, nogą)

-nie ma. Są jakieś jajozgniotburgery i inne gówna, wrapy - tłumaczył Louis

-to nic nie chce - Harry oparł głowę o szybę dostając depresji +100

-kurwa dobra, jak zapytam czy są frytki to ogarniesz dupe i coś wpierdolisz czy własnoręcznie mam Ci wepchnąć to żarcie do ust? (może lepiej odrazu kurwa w dupe. I tak tamtędy wyjdzie) - zaoytal grzecznie Louis a Harry wywrocil oczami

-cokolwiek - to jedyne słowa które wyszły z jego ust

-dzieńdobry co podać? - usłyszeli głos z glosnika

sex shop | Larry Stylinson //ZAKOŃCZONE ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz