Chłodny wiatr wdarł się przez małe okienko w kuchni. Gęsia skórka pojawiła się na rękach Lianthy, dłonie zamoczone w zimnej wodzie nie pomagały, ale pranie samo się nie zrobi. Na szczęście było to już końcowe płukanie i dziewczyna za chwilę mogła skończyć codzienne obowiązki pomocy domowej. Nie mogła liczyć na lepszą pracę jako sierota. Nie wiadomo kim była jej matka a tym bardziej ojciec. Podrzucono ją na próg sierocińca prawie 17 lat temu. Jako ładna dziewczyna, z długimi kasztanowymi włosami splecionymi w warkocz miała większe szanse na normalne życie, niż koleżanki. Codziennie dziękowała Bogini Matce, że nie wylądowała w rynsztoku żebrząc o choćby miedziaka, albo w domu publicznym jako popychadło. Dziewczyny z sierocińca nie nadawały się nawet na kurwy, bo wysocy Panowie nie chcieli takich nawet kijem ruszyć. Kiedy Pani Maureen Lavre zapukała do sierocińca, przełożona wskazała od razu Lianthę. Pracowita, dokładna i jako jedna z niewielu dzieci nie była zawszona.
Dziewczyna skończyła wyżymać ostatnią białą koszulę męża Pani Domu i zabrała drewniane wiadro z pozostałymi rzeczami. W kuchni zaczynało być już ciemno, czuć było w powietrzy nadchodzącą jesień. Nadzwyczaj wcześnie zrobiło się zimno tego roku w Mohreb, jednym z większych miast Synthii, gdzie mieszkała dziewczyna.
Za piętrowym domem kupców należącym do rodziny Lavre od kilku dekad, rozpościerał się ogromny ogród z kilkoma drzewami owocowymi. Kiedyś, kiedy kult Bogini Matki był częściej praktykowany, każde z dzieci osiągnąwszy siedemnasty rok życia sadziło drzewo. Dziękowano w ten sposób Matce Ziemi za urodzaj, szczęśliwe życie i błagało się o dostatnie życie. Teraz rzadko kto to robił. Tylko nieliczne dzieci czarownic po kryjomu. I tak było ich mało, ludzie zbyt gorliwie wypędzali czarownice ze swoich ziem od kilkunastu lat, obwiniając je za nieurodzaj i każde możliwe zło. Mimo, że osoby posiadające dar magii często dzieliły się swoją wiedzą ze śmiertelnikami, ci zaczęli być zazdrośni o ich długowieczność i umiejętności. W samym Mohreb jeśli żyła jakaś wiedźma, skrzętnie to ukrywała przed oczami wścibskich mieszkańców. Magia została prawie skutecznie wypleniona.
Liantha rozwiesiła pranie w ogrodzie i zostawiła wiadro pod tylnymi drzwiami do kuchni, którymi wyszła na ogród. Spojrzała na zachodzące za chmurami niebo. W jej granatowych jak noc oczach odbijała się czerwona poświata. Dziewczyna uwielbiała patrzeć w niebo, kiedy tylko miała na to chwilę. Była wdzięczna Pani Maureen za dach nad głową, ciepły posiłek raz dziennie i to, że obrywała szmatą przez głowę tylko dwa razy w tygodniu. Tak dla przypomnienia kim jest. Poprzednia dziewczyna nie dawała sobie rady tak dobrze, jak Lia i po pół roku pracy w domu Pani Lavre uciekła do burdelu zarabiać na życie swoim ciałem. Z racji, że było poprzecinane ranami zadanymi przez szmatę i rózgę Pani Domu, nie miała klientów i zmarła w rynsztoku niedługo po ucieczce. Liantha dzięki swojej pracowitości i dokładnemu wypełnianiu obowiązków nie narażała się Pani Maureen i nie obrywała tak często.
Dziewczyna westchnęła cicho zatapiając się przez chwilę w swoich marzeniach. To nie było jej miejsce na ziemi. Chciała od życia czegoś więcej, udać się poza granice miasta, na własnej skórze dowiedzieć się, czy opowiadania wędrownych handlarzy o lasach pełnych magicznych zwierząt i mieście magów są prawdziwe. Synthia miała do zaoferowania lepsze życie niż codziennie szorowanie wypolerowanych podłóg, czyszczenie nocników i zjadania resztek ze stołu Państwa. Jedyną odskocznią od tej nudnej codzienności były spotkania z Thomasem. Policzki dziewczyny zaróżowiły się na wspomnienie ich ostatniej schadzki w dzień kiermaszu. Klepnęła się szybko w policzek i odsunęła od siebie myśl o złożonych pocałunkach po kryjomu za kolorowym kramem z materiałami.
Liantha weszła już do ciemnej kuchni i ręką wymacała leżące na blacie koło drzwi zapałki. Zapaliła jedną oświetlając nieco pomieszczenie i poszła szybko po świecę schowaną w kredensie. Zatrzaskując małe okienko, które otworzyło się podczas prania koszul, usłyszała za sobą szelest.
CZYTASZ
Córka Ognia
FantasyMagiczne istoty zostają coraz częściej tępione przez rasę ludzi. Demony zostały zepchnięte w czeluście Kamiennych Gór Północy, Czarownice znalazły spokój na Równinach Ruille. Puszcze i Lasy niegdyś pełne magii, teraz wycinane są przez ludzi. Magia...