10

4.7K 142 6
                                    

Scott
Byłem wściekły przez to co zrobił Step. Zwłaszcza, że te pisaki były nie zmywalne. Co innego jakby choć dały się zmazać, a tu chujnia z patatajnią. Starałem się nie wybuchnąć ze względu na dzieci, co było cholernie trudne. Zawsze wolę się wydrzeć niż trzymać to w sobie, ale teraz musiałem się postarać. Chyba z dwie godziny szorowałem twarz, aż była czerwona. Mimo to i tak nie udało się. Teraz leżę na kanapie w salonie z lodem na twarzy, by przestało piec. Biorę w dłoń telefon i wybieram numer do domu.
- Słucham?
- Victor daj do telefonu Celeste. - przechodzę od razu do sedna.
- Czego?
- Może milej. - warczę. - Powiedz mi czym mogę zmazać pisaki nie zmazywalne? Jesteś dziewczyną i powinnaś się na tym znać. - dodaje.
- Znam taki jeden sposób.
- Jaki? - pytam z nadzieją.
- Utop się.
- Celeste. - wykrzykuje do telefonu.
- Do już dobra. - rezygnuje. - Masz przy sobie jakiś perfum? Jakikolwiek. Weź jakiś papier czy waciki okrągłe i przecieraj. Powinno wyblaknąć i być prawie nie widoczne, ale nie zniknie do końca.
- Tyle mi wystarczy. Wrócę za trzy dni.
- Jak dla mnie możesz w ogóle nie wracać. - Nic nie mówiąc rozłączam się. Jak ta kobieta mnie wkurza. Postanawiam zrobić tak jak dziewczyna mi powiedziała. Nie używam często perfum, więc z domu nie wziąłem żadnych. Na pewno Step będzie miał, bo od dwóch lat używa te same. Były to ulubione perfumy Pauli, więc ich nie zmieniał. W łazience brata znalazłem jakieś buteleczki z zawartością. Dobrze, że nie są to damskie perfumy. Na papier pryskam trochę i zaczynam wcierać w ślaczki na twarzy. Po chyba godzinie już tak nie widać. Są jeszcze ślaczki, ale wyblakłe. To już sukces. Za godzinę powtórzę czynność, może nie będzie już w ogóle śladu. Mam nadzieję, bo tak nie wrócę do domu. Moi pracownicy stracą szacunek. Dobrze, że ta katastrofa nie została uwieczniona. Wtedy zamorduje brata.
Jest już bardzo późno, a Stepa z dzieciakami nie ma. Nie powiem, ale zaczynam się martwić. Wybieram telefon i zaczynam dzwonić, ale w ogóle nie odbiera telefonu. Dziwne, bo poszedł z maluchami, a ich jeszcze nie ma, a może coś się stało? To najgorsze co mogłem pomyśleć. Może powinienem wysłać za nimi ochronę. Nie wiadomo co mogłoby się stać.

Ariana
- Anastazy, widziałeś mój telefon?
- Nie, a nie zostawiłaś go rano w łazience?
- Możliwe. Idę sprawdzę. - mówię i idę szklanymi schodami na górę. W łazience na umywalce widzę swój telefon i chyba z dziesięć połączeń. Wszystkie były od Stepa. Naciskam na słuchawkę oddzwaniając.
- Halo?
- Dzwoniłeś, coś się stało?
- Ari, ona żyje. - słyszę wzruszenie w jego głosie.
- Kto żyje?
- Paula, ona żyje.
- Co, ale to nie możliwe. Byliśmy na jej pogrzebie.
- Byłem dzisiaj na spacerze w parku i wpadłem na nią, aż sam się sobie dziwiłem. Myślałem, że zobaczyłem ducha albo mam omamy, ale nie. Ona jest prawdziwa.
- Może to ktoś podobny.
- Nie, zawsze i wszędzie bym ją rozpoznał.
- Czyli ona żyje?
- Tak, sam nie mogłem tego pojąć, ale gdy dowiedziałem się co się stało, byłem wkurwiony.
- To czemu lekarz powiedział, że ona nie żyje?
- Jutro zadzwonię i ci opowiem, bo teraz chce się nacieszyć.
- No dobrze, naciesz się nią, a kiedy to zrobisz to zadzwoń. - mówię i się rozłączam. Nie wiem co teraz czuję, z tego całego szoku aż muszę usiąść. Zjeżdżam po ścianie i uśmiecham się sama do siebie. To coś niesamowitego. Paulę polubiłam i jestem szczęśliwa, że ona jednak żyje. Mam nadzieję, że nie okaże się, że to tylko jego wymysł.
- Kochanie? Coś się stało? - do środka wszedł mój mąż.
- Nic po prostu Step dzwonił i jestem w szoku. Paula żyje. - udaje mi się wydusić.
- Co? Jak to przecież byliśmy na jej pogrzebie.
- Wiem, ale Step spotkał ją w Berlinie. Zarzeka się, że to ona.
- To wspaniałe, ale czemu lekarze powiedzieli, że nie żyje?
- Nie wiem. Step jutro zadzwoni jak już się nią nacieszy.

Step
- Ale czemu lekarz powiedział nam, że nie żyjesz?
- Zrobili mi cesarkę, bo faktycznie miałam małe szansę na przeżycie. Wtedy przyszedł inny lekarz przeprowadzić normalną operacje. Tak mi powiedziano na ojomie i on robił operacje. Kilka dni później dowiedziałam się, że to był podstawiony lekarz. Zaszantarzował mnie, że jeśli nie zrobię wszystkiego według ich wskazówek, skrzywdzą moją rodzinę. Nie mogłam na to pozwolić. Musiałam was chronić. - szlocha w moje ramię. - Dostałam fałszywe papiery. Wywieźli mnie tu i kazali pracować jako dziwka, a kiedy... Kiedy... Nie chciałam pobili mnie i zgwałcili. - płakała strasznie mocno, a mi się serce łamało słysząc co ona musiała przeżywać. - Rozumiesz to? Pracuje jako dziwka. - złość we mnie rośnie. Nie na moją żonę, ale na tych skurwieli. - Ostatnio nawet byłeś w tym klubie.
- Na prawdę?
- Tak, rozmawiałam że Scottem, i kiedy dowiedziałam się, że też tu jesteś byłam przeszczesliwa, że znowu cie mogłam zobaczyć. Kiedy się spotkaliśmy zaczęłam zaglądać czy nikt nas nie widzi. Jestem obserwowana, przez ludzi, którzy kazali mi to robić. To klub byłego męża mojej przyjaciółki. Kazali nam udawać siostry, by nikt się nie domyślił. Ona pracowała ze mną. Jej własny mąż zmuszał ją by rozkładała nogi przed innymi, a jeśli ktoś się nie słuchał, bili. Dlatego nie chciałam by ktoś nas zobaczył w parku. - Już nie płacze, tylko patrzy się na dzieci śpiące na dużym hotelowym ŁÓŻKU. - Są cudowne i tyle mnie ominęło. - Uśmiecha się, ale z tego wychodzi jakiś grymas. - Wiem, że czujesz teraz do mnie wstręt i nie obrażę się jeśli ze chcesz rozwodu. Będę się już zbierać. - mówi i zaczyna wstawać.
- Czekaj nie idź. - Zatrzymuje ją. - Ciężko mi jest sobie wyobrazić, że kto inny cie dotykał, ale nie wiesz co ja przeżywałem. Może nie to samo, ale równie mocno. Nie wracaj tam, zostań że mną.
- Ale ty nie rozumiesz. Skapną się i mogą coś wam zrobić.
- Nie pozwolę na to. Obiecuję. - Przytulam moją kobietę. Jestem taki szczęśliwy, myślałem, że już nigdy jej nie spotkam. To był cios w sam środek serca. Na pewno nie pozwolę jej znowu odejść. Ona należy do mnie i jeśli, ktoś jeszcze ją skrzywdzi rozjebie własnymi rękami. Będę musiał pożyczyć trochę ludzi od brata.

Celeste
Już jutro wraca Scott. Szczerze to nie chcę go widzieć. Prawda jest taka, że go nie polubiłam. Może dlatego, że zachował się jak mój były mąż. Nie lubię tego. Jeśli chciał to mógł zagadać, porozmawiać, a nawet się umówić, ale to nie typ faceta chodzącego na randki. Szkoda, bo nawet jak by podszedł na ulicy i zapytał o spotkanie zgodziłabym się, ale jak wolał tak. To jego sprawa. Wyszłam właśnie z pod prysznica i za jakąś godzinę idę spać, ale postanawiam się zrobić sobie jakąś maseczkę. Wysłałam specjalnie po nią Victora, który bez protestów poszedł do sklepu. Umyłam twarz wodą różaną i zaczęłam nakładać maseczkę. Wczesniej ją wymieszałam. Była koloru czarnego. Pędzelkiem zaczęłam nakładać ją na twarz. Po tym nałożyłam na włosy odżywkę. Moje włosy od jakiegoś czasu są słabe i wypadają. Muszę iść do fryzjera. Kiedy minęło trzydzieści pięć minut zaczęłam zmywać ciepłą wodą maseczkę. Nie lubię takich maseczek, które trzeba zmywać wodą, nie wiem czemu, ale zawsze się wkurzam. Tak jest i tym razem. Teraz nie wiem czy jestem wściekła przez tą cholerna maseczkę czy przez to, że tamtego dnia pojawiłam się w tym domu. W domu Scotta. Jest już godzina dwudziestą druga, ale nie mogę w ogóle zasnąć. Od jutra znowu będę musiała się użerać ze Scottem. Wstaje z westchnięciem i idę na dół do kuchni. Zaczynam odgrzewać sobie mleko, które na pewno pomoże mi na sen. Kiedy mam mleko w kubku, sprzątam i siadam przy wyspie kuchennej. Zaczynam pić mleko. Choć nie czuję żadnej różnicy, to idę do pokoju znów się położyć. Niestety mija jeszcze godzina i dopiero udaje mi się zasnąć.

Zapraszam na fanpage i grupę na Facebooku

Mafia Boss Tom lV •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz