Rozdział 1

583 18 0
                                    

est już ranek, wczoraj późno wróciłem do domu przedtem wstępując do klubu. Świadczy o tym zwinięta kartka z numerem telefonu w kieszeni moich spodni oraz smród alkoholu w pokoju. Wzdycham ciężko idąc do łazienki by się umyć aby zdążyć do pracy. Z tego, co się zorientowałem, miałem godzinę, która mi może wystarczyć. Po krótkim prysznicu ubrałem mundur i poprawiłem włosy kierując się do kuchni, gdzie zjadłem śniadanie, patrząc na mój stary zegarek. Zostało mi 8 minut do rozpoczęcia pracy, więc pędem zamknąłem mieszkanie i skierowałem się do samochodu. Już po 5 minutach byłem przed komisariatem, więc szybko kalkulując stwierdziłem, że mam jeszcze 2 minuty. Żwawym krokiem przekroczyłem drzwi komisariatu, witając kiwnięciem głowy siedzącego za ladą policjanta. Chyba miał na imię Jim. Spojrzał na mnie i podniósł rękę w geście powitania.

Zeskanowałem całe pomieszczenie wzrokiem. Na jednym z krzeseł siedział jakiś skuty facet, najprawdopodobniej podpity jako, że zapach perfum to to nie był. Spojrzałem na niego z lekką odrazą, ''ha! przecież sam wczoraj(przedwczoraj, przedprzedwczoraj...) piłeś tylko, że wróciłeś kulturalnie do domu'' skarciłem się sam. Westchnąłem ciężko, wchodząc do biura które dzieliłem z moim partnerem - Johnem. On sam już siedział przy biurku uważnie coś czytając, 

-Pomyliłeś godziny, znowu - pokręcił z niedowierzaniem głową.

-Co?- zapytałem zdezorientowany.

- Zaczynaliśmy dziś o 8, nie o 9. 

Mruknąłem cicho przeprosiny na co tylko westchnął i pokazał mi to, co przed chwilą czytał,

"JESSIE SNOW, PORWANIE, SPRAWA NR.2017 "

Tak było napisane na folderze. Przejechałem po nim palcami, a następnie otworzyłem go. Za okładką czaiły się dwie fotografie przedstawiające dwudziestoletnią brunetkę o ciepłych, brązowych oczach, w których pewnie bym zatonął gdyby stała przede mną. John postanowił przerwać mi lustrowanie jej twarzy:

- Została porwana wczoraj wieczorem. Porwanie zgłosiła jej przyjaciółka, która była z nią na imprezie, na której według niej po prostu się rozpłynęła. Szukała jej wszędzie, aż znalazła jej torebkę na podjeździe, bez której rzekomo się nie rusza. Myśleli, że ją zgubiła bo była pijana, lecz pod nią był liścik.

Wskazał na fotografie z miejsca zbrodni, która przedstawiała krótką notkę:

'' bez odbioru,  

- Mike M.''

Jedno znaczące spojrzenie mojego partnera, krótka informacja o kartotece podejrzanego i już wiem, że może być ciężko. "Mike M", a tak naprawdę Alex Conner (zawsze się podpisuje jako wcześniej wymieniony) był wielokrotnie karany za porwania, dwa razy za zabójstwo. Zawsze jednak dostawał łagodny wyrok przez swoich dobrych adwokatów i pieniądze. 

- Nasza nowa sprawa mam rozumieć?

Potwierdził kiwnięciem głową.

- Pójdę do tego klubu, gdzie ją widzieli  - powiedziałem i wziąłem jej zdjęcie, wkładając zgięte w pół do kieszeni spodni wraz z telefonem. Z szuflady wziąłem wcześniej schowaną broń i włożyłem ją do kabury. Pożegnałem się z partnerem, który zamierzał pójść i jeszcze raz porozmawiać z tą dziewczyną i wyszedłem z komisariatu, odprowadzany ciekawskimi spojrzeniami. Tym bardziej unosiłem wyżej głowę, nim wsiadłem do samochodu i odjechałem do klubu "Laguna".

Lecz tam nie powitano mnie zbyt przyjaźnie.

No tak. Otworzyli, aby sprzątać, a wchodzi im do klubu "pies". Westchnąłem, gdy usłyszałem słowa:

To miało nie mieć miejsca | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz