Rozdział 10

99 11 2
                                    

Myślałem, że nie mogę być bardziej zdenerwowany. Nawet nie wiecie jak bardzo się wtedy myliłem. Po zobaczeniu sms'a od Alexa coś we mnie pękło.

Zdawałem sobie sprawę, że właśnie łamię większość przepisów bezpieczeństwa na drodzę które jako policjant znałem dobrze. Jakoś nie obchodziło mnie to w tym momencie.

- Tutaj skręć w prawo. - odzywa się mój towarzysz.

Z piskiem opon samochód skręca a ja z trudem opanowuje samochód. Mamroczę niezrozumiałe słowa pod nosem.

- Kurwa Zayn opanuj się i jak dojedziemy... bądź w miarę normalny.

- Chyba sobie kpisz, nie po tym co widziałem.

On tylko wzdycha patrząc na mnie z niedowierzeniem chyba nigdy nie widział mnie tak wściekłego. Mówił coś do krótkofalówki lecz zbytnio na to nie zwracałem uwagi.

Jessie

- Jesteś ciekawa kiedy twój książe przybędzie?... Ha! O ile przyjedzie. - mówi, popchnął mnie na materac leżący blisko niego.

- Mamy czas... - szeptał mi obleśnie do ucha, gdy górował nad mną postanawiłam to wykorzystać; zdecydowanym ruchem kopnęlam go w czułe miejsce.

Jęknął i upadł obok mnie, szybko wstałam i zabrałam mu broń która upadła. Wstaje i celuje w niego,

- O-otwórz drzwi. -  mówię do niego chwytając swoją bluzkę i szybko ją zakładając. Nie rozglądam się za spodniami z obawą, że w każdym momencie może mi coś zrobić.

Wstaje uśmiechając się niczym sfinks otwiera drzwi kluczem i chce mnie przepuścić, prycham. Pcham go w stronę drzwi, jest to piętrowy dom, widzę schody. Gdy już po nich schodziłam poczułam broń na swoich plecach. Warknęłam coś pod nosem.

Odpycha mnie od Alexa i popchnął tym samym na ścianę, kładł jedną rękę za mną a drugą trzymał broń przy moim boku. 

- Coś ci się nie udało. - mówił przykładając usta do mojej szyji, krzywię się  chamuje moje nogi gdy chce go kopnąć tak samo jak Alexa i zaraz czuję jak trzyma swoje łapska na moim tyłku.

Nie trwa jednak to długo, wszystko dzieje się za szybko. Słyszę trzask a po chwili wpada tutaj Zayn z partnerem, celują w nich brońmi.  Odpycham chłopaka który stał obok mnie i próbuje zabrać mu broń która wystrzela... nie trafia na szczęście nikogo i zaraz upada na schody, ten jednak popycha mnie i leże niedaleko niej, gdy schyla się po broń wszystko się zaczyna.

Brzęk upadających łusek poprzedzający wystrzały, upada niedaleko mnie. Lecz czuje jakbym była spraliżowana, otrząsam się po chwili. Opierając się o ściane wstaje, nie wiem co się dzieje. Przed mną stoi Alex, uśmiecha się obleśnie.

- Szkoda, że to już koniec. - i upada, gra się kończy, czuje, że chyba zemdleje. Czyjeś ramiona oplatają mnie w pasie w opiekuńczym geście, próbuje unormować oddech. Lecz wiem, że zaraz zapanuje ciemność. Tak też się stało. Przed mną była kompletna pustka.

--

Spierdoliłam, wiem. Przepraszam was najmocniej.

To miało nie mieć miejsca | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz