Rozdział 5

169 12 5
                                    

,,... nie trafić KOCHANIE" jego wyraz twarzy po tym wyzaniu momentalnie się zmienił w bardziej łagodny. Cisza panowała niedługo, nie było na nią czasu gdyż już za chwile Zayn tłumaczył coś partnerowi gdy udało mi się dodzwonić, wyraźnie był zaniepokojony i z niepokojem patrzyl w lusterko gdyż auto zwolniło by jechać za nami. Przycisnął mocno gaz próbując ich zgubić, odrzucił zaraz telefon na deskę rozdzielczą lecz nie z własnej woli, udeżyli samochód tak mocno, że wypadł mu z ręki. Próbował zachamować by i ich walnąć lecz ci znów zjechali na pobocze i uderzyli w nas, Zayn już nie zapanował nad pojazdem.  I wpadliśmy w poślizg,

- Na 3 wychodzisz i próbujesz strzelać, nie wychylaj się zbyt, proszę. - Zadecydował przeciągając mnie za swoje kolana a sam odblokował swoją broń i strzelił w szybę która się rozprysła a nabój skierował się na napastników, -1...2...3- Odliczał, a pocisk wylatywał za pociskiem. Ścisnęłam w dłoni dość ciężką broń, dawno nie miałam już jakieś w ręcę. No bo skąd mógł wiedzieć, że z własnej ciekawości chodziłam na kursy strzelnicze lecz czy nadal to wszystko pamiętam.

Przymknęłam oko i spróbowałam szybko wycelować, taki był plan. Wychyliłam się i strzeliłam, kilka pocisków i jeden leży ściskając się za ramie. Jestem pewna, że to był nabój Zayn'a lecz ten chyba nie dowierza, że to jego bo wypuścił ze świstem powietrze. I nim się obejrzeliśmy samochód odjechał z piskiem, Zayn wyskoczył z samochodu i próbował strzelić w opone nieskutecznie więc podbiegł do rannego kopnął broń w moją stronę którą podniosłam i wsadziłam za pasek spodni jak mi polecił.

- Jak nie ja, to inny człowiek zabije tą sukę. - splunął, widziałam, że Zayn powstrzymuje się żeby mu nie przywalić. Widziałam jak jego mięśnie się spinają, oparłam się o samochód i zjechałam nim w dół próbując uspokoić oddech który po całej sytuacji był nadal nierówny.  Jak oni nas znaleźli? Cholera! Zaczęłam przeszukiwać nerwowo kieszenie,

- Co się dzieje? - pytał.

- Pamiętasz jak ten facet na mnie wpał? To był on. - odparłam wskazując na leżącego faceta który przyciskał sobie koszulą ranę. Wkońcu to znalazłam! Banalne, temat niczym z jakiegoś kryminału - pluskwa. Nie dowierzacie? W kurtce miałam wpiętą pluskwę, jak ja mogłam jej nie zauważyć, tak mnie namierzyli, a wraz ze mną Zayna. To moja wina.

Przez mnie mogło coś się stać, nie lepiej abym już umarła? Nie oszukujmy się tak będzie lepiej, nie szukali by mnie już, Zayn miałby spokój i byłby bezpieczny.

Zaczęłam drżeć od cichego płaczu który wstrząsnął moje ciało gdy uświadomiłam w jakie bagno ja jestem wplątana i w jakie bagno go wplątałam.

Zaraz było słychać karatkę a za nią widziałam nieznany mi, nieoznakowany samochód. Schowałam głowę w rękach i płakałam dziwiąc się jak moje nastroje się wahają. Nim się zorientowałam jakieś silne ramiona objęły mnie lekko podnosząc, po perfumach przyznałam sobie, że to Zayn. A ja płakałam i przepraszałam go za Bóg wie co. Głaskał mnie uspokajająco po plecach aż posadził mnie we wcześniej widzianym samochodzie. Obiecał, że zaraz wróci. W tym czasie jak się dowiedziałam od jego partnera dostałam wodę i próbował naśladować Zayna głaszcząc mnie delikatnie po plecach. Zaraz lecz ten go zawołał, przeprosił mnie i odszedł pozostawiając mnie ze swoimi łzami, nie będę się oszukiwać-nie jestem taka twarda za jaką się uważałam. Po chwili poczułam jak czyjeś ciepłe dłonie ścierają łzy z polików, podskoczyłam lekko na siedzeniu.

- Spokojnie... - usłyszałam głos Zayna. Zachwilę przesunął mnie aby wziąć mnie w swoje ramiona, wyszedł ze mną z samochodu o który się oparliśmy nie kończąc uścisku. Pocałował mnie delikatnie w głowę, - Chodź, przywieźli nam przed chwilą samochód byśmy mogli wrócić. Chyba, że chcesz nadal jechać na strzelnice.

- Musisz być silna kochanie. - szepnął mi do ucha. Weź się w garść! Krzyczałam na siebie w myślach... choć tak cudownie być w jego ramionach.

- Myślę, że dam radę. - napewno nie były to słowa zdrowego rozsądku. Zayn jednak widząc mój stan odwołał swoje słowa i powiedział, że wracamy do domu. Obszedł samochód i posadził mnie na wolny miejscu z przodu okrywając mnie swoją kurtką, - Dziękuje. - odparłam blado się uśmiechając co odwzajemnił. Sam zaraz wsiadł na miejscu kierowcy odpalając samochód, chwilę staliśmy w miejscu bo John (partner Zayna) dawał mu jeszcze kilka wskazówek i oddał jego bronie od razu mi jedą podając.

- Masz dobrego cela Jessie, ty też trafiłaś jednego z nich.

- Jak to? To trafiły dwa naboje? - dopytywał Zayn.

- Jeden, ale nabój pasuje do broni Jessie. - stwierdził, a ja otworzyłam lekko zaskoczona buzie. - Ćwiczyliście wkońcu? - dopytywał.

- Daj spokój, kiedy? - zapytał retorycznie Zayn. -  Nie ćwiczyliśmy.... Dobra John jedziemy, później się odezwij, okay? - upewniał się na co on pokiwał twierdząco głową. Ciepłymi słowami porzegnał mnie i Zayna i pojechaliśmy. Ja skanowana co chwilę wzrokiem Zayna, pogrążona we własnych myślach.

Podobno jest się zakochanym gdy pragnie się zapewnić bezpieczeństwo danej osobie bardziej niż sobie... czy się zakochałam? 

---

Witajcie misie x

Mam jak narazie 10 miejsce w Akcji, niby nie duże ale jeju dziękuje wam kochani :(  Mam nadzije, że trochę moich czytelników przybędzie, błagam komentujcie to motywuje co równa się z tym, że będą częściej rozdziały :c

Może przed nowym rokiem będzie następny to zależy od was!

ps: niestety zapomniałam poprosić bety aby sprawdziła rozdział

To miało nie mieć miejsca | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz