NICOLAS
- wołałem...- wyszeptał prawie niesłyszalnie po czym osunął sie na ziemie. Poczułem palący żar przerażenia kiedy jego drobne ciało zaczęło lecieć w dół. Ledwo udało mi się go złapać.
- CHARLIE! cholera...- warknąłem spanikowany widząc tą bladą twarzyczke zupełnie bez wyrazu. Czym prędzej podniosłem go na ręce łapiąc pod kolana i łopadki po czym ruszyłem do owego domu. - nie rób mi tego - szepnąłem omijając dwa trupy leżace na ziemi które były zapewne jego dziełem i dostałem się do sypialni na piętrze gdzie znajdowało się dwuosobowe łóżko. Pospiesznie położyłem go na nim i z trzesącymi się dłońmi zacząłem oglądać bojąc się najgorszego. Zdjąłem z niego kurtke oraz obejrzałem obojczyki które były dość wydatne. Czy ten dzieciak nic nie je? Wygląda jak Anorektyk.
Jednak nigdzie nie udało mi się znaleźć żadnego ugryzienia czy nawet zadrapania. Nachyliłem sie jeszcze by sprawdzić oddech jednak ten był miarowy i spokojny. Zemdlał z wycieńczenia. Usiadłem obok wciąż nie puszczając jego ręki, jak by fakt że ten dzieciak którego znam zaledwie ponad tydzień...jego brak...był by czymś nie do końca naturalnym.
Odetchnąłem starając się uspokoić. Słońce już dawno zaszło za horyzontem więc na dworze panował półmrok a temperatura spadła do może 16 stopni. Chcąc nie chcąc wstałem okrywajac jeszcze chłopaka swoją kurtką po czym zszedłem na dół zabarykadować drzwi i położyłem się obok. Nawet nie pamiętam kiedy wtuliłem twarz w złote włosy i zamknąłem oczy. Nie moge pozwolić by znowu doprowadził się do takiego stanu. Był roztrzęsiony i wycieńczony, jak cień własnego siebie.
Nawet nie pamiętam żeby minęło więcej niż 5 minut od momentu kiedy wszedł do domu a jednak zarzekał się że mnie wołał a ja głupi musiałem zasnąć na ten czas. A jeśli coś by mu się stało? Co ja bym zrobił? Zdążyłem się już przyzwyczaić do niego a puste miejsce obok kierowcy tylko bardziej by mnie dobiło. Fakt że mogłem coś zrobić, mógł stracić życie. Wystarczająco dużo przeszedł przez ostatnie tygodnie.
#####
Poczułem dziwne ciepło które całkiem otaczało moje ciało. Dziwne.. przecież mamy początek jesieni, z reguły w domach takich jak ten było lodowato a powietrze przesiąknięte było stęchlizną oraz odorem gnijących ciał. Jednak teraz było na odwrót. Było...za spokojnie. Powoli zacząłem otwierać powieki czując na sobie czyjś ciężar co mnie jeszcze bardziej zaniepokoiło. Cholera, czy ja zemdlałem w domu? co się działo przez ten czas? Jeden z trupów mnie przygniótł?
Zacząłem się szarpać jak opętany starając się wydostać spod ciała które w tym momencie mocno mnie obejmowało jednak za chwile postać obruszyła się i jęknęła coś niewyraźnie przenosząc dłoń na moją talie. Co jest do cholery?!
- Lili? Obudziłeś się? - usłyszałem dobrze mi znany głos a na moje policzki natychmiast wpłynął mocny rumieniec. Pokiwałem lekko głową unosząc ją troche wyżej by dojrzeć jego twarz. Miał nadal zamknięte oczy jak by dalej błądził we śnie ale jego słowa były bardziej przytomne.
- j..ja..- zacząłem jednak ponownie przyciągnął mnie do siebie tak że teraz wtulałem twarz w jego kladke piersiową co prawdopodobnie zmieniło moją twarz w jednego wieliego pomidora a z gardła nie umiałem wydobyć słowa sprzeciwu. Dawno nikt mnie nie przytulał. Prawie zapomniałem jakie to uczucie...Jest tak ciepło mi spokojnie...jak by wszystko wokół nagle zniknęło.
- przepraszam że musiałeś się martwić...- mruknąłem ponownie czując błogostan napełniający mój umysł. Nick tylko zaśmiał się cicho i nabrał powietrza by coś powiedzieć jednak nie zdążył gdyż w jednej chwili wszystko ustało. Poczułem lekkie ukłucie na karku a potem kolejne zanikające słowa oraz uczucie zimna jak by w jednej chwili mężczyzna zeskoczył z materaca jak poparzony zostawiając mnie samego. Chce...się obudzić...Ale nie mam siły.

CZYTASZ
Wirus X *Yaoi*
De TodoMinęło już sporo czasu od momentu wybuchu epidemii w centrum Atlanty w Stanach Zjednoczonych. Wirus w zaledwie jedną dobe obrócił kilka miast w ruinę a większe skupiska ludności, w klatki pełne krwiożerczych zwierząt. Jak można poradzić sobie w tak...