Rozdział 5

96 9 0
                                    

OLIVIA

—  No to mów co chcesz mi powiedzieć? Nie do twarzy ci z powagą, a i gdzie jest tak w ogóle Will? — Pytam, rozglądając się po stołówce.

Blondynka macha lekceważąco ręką, po czym macza kolejną frytkę w keczupie.

— gdzieś w sekretariacie, to nie jest w tej chwili ważne. Posłuchaj, znalazłam idealnego kandydata na twojego tymczasowego chłopaka. Że też wcześniej na to nie wpadłam.

Biorę kęs kanapki z kurczakiem i czekam wyczekująco, na odpowiedz blondynki, którą po chwili otrzymuję.

— Will — mówi radośnie.

— Co Will?... przyszedł już? — rozglądam się w wokół stołówki, ale nigdzie go nie dostrzegam.

— Nie Vi — wywraca oczami — mój ukochany kuzyn wejdzie w rolę twojego chłopaka.

— Zabawne a tak naprawdę? —  Chichocze. Muszę napić się wody.

— ja nie żartuję Olivia — odpowiada. Czuję, że woda staję mi w gardle, jeszcze chwila a wypluje resztki w jej kierunku, ale w porę się opanowuje.

— Chyba oszalałaś, w życiu się na to nie zgodzę — podnoszę głos o kilka oktaw.

Nie chodzi mi, że Will jest jakiś gorszy, pod jakim kol wiek aspekcie wręcz przeciwnie niczego mu nie brakuje, po prostu nie widzę tego. Traktuje go wyłącznie jako przyjaciela nikogo innego, a taki układ może zmienić naszą relację nieodwracalnie.

— No ale popatrz, Will na pewno się zgodzi. Poza tym Max od razu Cię zauważy. Możesz być co do tego pewna. A jeśli chodzi ci o twoją nieskazitelną przyjaźń, wcale nie musicie się całować czy pieprzyć, wystarczy, że będziecie robić co do tej pory tylko z większą ilością czułość i słodyczy, i tyle.

Czuję, że krzesło, na którym siedzę, robi się nieco niewygodne
— Oczywiście, że się nie zgodzi. Wiesz, jak podchodzi do spraw miłosnych. Nigdy nawet nie miał dziewczyny a, mnie traktuje jak młodszą siostrę. To nie ma racji się udać.

— Tego nie wiesz, zapytaj. Uwierz, na sto procent da się namówić. Dziewczyno, dla ciebie by w ogień skoczył — prycha i krzyżuje ręce, choć po jej uśmieszku wiem, że nie jest zła.

— A jeśli ten cały układ zmieni nas w stosunku do siebie ? Nie chciałabym przez to go stracić.

—  Oj nie stracisz, wiesz że Will nie bawi się w związki, tylko szybki nie zobowiązujący numerek a, ty już masz swojego wybranka. Żadnych przeszkód nie widzę.

—  No niby tak, ale ja nadal nie wierzę że się zgodzi.

— Dobra, gdyby się nie zgodził, w co szczerze wątpię. — wywracam oczami — Kochanie, wystarczy że poprosisz swoimi zielonymi oczkami, a on bez zastanowienia robi, co tylko zechcesz. Dobra na wszelki wypadek w przyszłą sobotę jest impreza u Parkera, może tam dopiszę ci szczęście.

*******

Jesteśmy już po zajęciach i wybieramy się z Willem do mnie do domu.
Przystaje w miejscu w tym przypadku na środku parkingu szkolnego, miałam porozmawiać z nim o tym w domu, ale im bardziej będę to odkładać, tym gorzej. Lepiej zrobię to teraz, dopóki odwaga mnie nie opuszcza.

— Olivia, idziesz? — pyta, gdy nadal stoję i myślę co powiedzieć — coś się stało? — pyta lekko zatroskany.

— Nie, ...yyy znaczy tak. Zostaniesz moim chłopakiem?

WILL

Wdech wydech, wdech wydech i tak kilka razy zanim pojmę to co powiedziała.

Czy ja się nie przesłyszałem, a przede mną nie stoi brunetka mówiącą najcudowniejszą rzecz w życiu.

— W sensie na niby — dodaje.

Czar pryska, a ja stoję oniemiały wyglądający pewnie na totalnego debila.

— Nie — odpowiadam z największą pewnością, na jaką mnie stać, co jest strasznie trudne w tej sytuacji.

— No ale czemu? — wydyma seksownie wargę, którą mam straszną ochotę przygryźć, ale powstrzymuje się i odpowiadam.

— Po prostu nie, a w ogóle, do czego ci to potrzebne? — Zapada zupełna cisza.

— Dla Maxa — mówi w końcu.

Jak tylko słyszę jego imię, od razu zaciskam zęby. Nienawidzę gnoja. Udaje idealnego, a tak naprawdę jest zwykłym parszywym gnojem. Wychowanym w rozpieszczonej rodzince.

— Bo żeby zbliżyć się do Maxa, potrzebuję mieć chłopaka — chyba zrozumiała jak komicznie to  brzmi, bo po chwili, zanosi  się głośnym śmiechem.

— przepraszam, brzmi to niedorzecznie, ale wcale takie nie jest. Wytłumaczę ci w domu. Najpierw chciałam, to z siebie wyrzucić. — mówi.

— Przykro mi, ale nie, nie pomogę ci. On na ciebie nie zasługuje — mówię cierpko.

Nie tylko to jest jedynym powodem, dla którego się nie zgadzam. Wiem, że jeśli się nie zgodzę, mniej ucierpię i przetrwam dalszą przyjaźń z Olivią.

— Nie zasługuję — śmieję się ironicznie, — dla ciebie nikt na mnie nie zasługuje. Mam tego po dziurki w nosie!, — teraz już krzyczy. Nie pamiętam, kiedy tak się denerwowała. — A kto niby na mnie zasługuje, powiesz mi? — dzielą nas jedynie milimetry. Mam idealny widok na jej szmaragdowe oczy i okalającą jej twarz piegi których położenie znam na pamięć. Brunetka posyła mi wyzywające  spojrzenie. Często to robi a ja często wchodzę w tą grę ale nie tym razem.

Nie odpowiadam. — właśnie — mówi i poprawia torbę na ramieniu, a potem wkurzona odchodzi, nie będę jej zatrzymywać. Musi ochłonąć, tak jak i  ja.

Game Over Baby Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz