Rozdział 12

58 6 4
                                    

OLIVIA

Stoimy właśnie z EM przy ladzie z jedzeniem i czekamy na naszą kolej. Jak przystało na pierwszy miesiąc po wakacjach, stołówka jest niemiłosiernie pełna, a przez to i nasza kolejka okropnie długa, ale w końcu po niekończącym czekaniu przyszła na nas pora i możemy zamówić nasze upragnione pożywienie.

— Nie radziłabym tego — komunikuje nieopodal blondynka, nakładająca na swoją tacę jogurt. Spoglądam na swoją tacę i nie widze niczego złego — co niby z tym makaronem jest nie tak.

— jest obrzydliwy jak zresztą wszystko tu — dopowiada niezadowolona — ciekawe czemu —robi zamyśloną minę i  spogląda, w stronę nieco starszawej kucharki ubranej w biały fartuszek i tego samego koloru czepek na głowie. — Wie pani, istnieją takie cuda jak przyprawy..... może Pani słyszała, a jak przez to jedzenie smakuje — dogryza, kobieta w odpowiedzi wystrzela w stronę Em serie nienawistnych spojrzeń, na co blondynka prycha. Nie nakładając na tacę już nic więcej, zabieram  tackę i szturcham przyjaciółkę — Em, choć, jeszcze chwile i wybuchnie — ściszam głos, aby tylko ona mnie usłyszała.

— co mnie to obchodzi, przez tę nową tracę radość z jedzenia.

— no choć pogadamy przy stoliku — nakłaniam dalej upartą jak osioł dziewczynę szukający w tym samym czasie wzrokiem naszego stolika, ale niestety okupuje już go grupka innych uczniów.

— Świetnie to gdzie siadamy? — poszukuje wzrokiem wolnego miejsca, ale nigdzie takiego nie widze jedyne wolne miejsce znajdują się na dworze, ale niestety pogoda nadal pozostaje taka jak z rana, czyli leje jak z cebra.

— Tam jest kilka wolnych miejsc — komunikuje blondynka, wskazując dłonią wolne miejsce, podążam wzrokiem za jej dłonią i wzdycham.

— Musimy tam, jęczę, ponownie zerkając na tak zwany stolik popularsów. Owszem nawet w tak małym liceum, jak tu znajduje się owaka grupka. Tworzy nią większa część drużyny pływackiej i niezastąpiona Ashley swoją świtą.

— no proszę, nie chce jeść na dworze — namolnie otwiera buzie niebieskooka, nie przestając jednocześnie zerkać w stronę czarnowłosego Jeckoba. Em myśli, że tego nie dostrzegam, ale nie jestem ślepa. Widzę jak na siebie patrzą i tym samym wiem, że to nie tylko przyjaźń z korzyściami. Jednakże rozumiem ją, jeśli jeszcze nie chce się przede mną otworzyć, musi być pewna ulokowania swoich uczuć. Przeszła przez Alexa piekło i minie trochę czasu, zanim znów otworzy na nowo swoje serce.

— no to jak idziemy? — pyta jednocześnie przerywając mój potok myśli.

— okey — kapituluje, gdy widzę te jej szczenięce oczęta — ale jeśli Ashley znów zacznie mi dogryzać, wychodzę, rozumiesz?

— jak słońce — szczebiocze.

— cześć — witamy się prawie jednocześnie i taką samą odpowiedź również dostajemy. Blondynka oczywiście usadawia się obok Jacoba. Ja natomiast naprzeciwko niej pomiędzy wielkim Thomasem a Sarą dziewczyną Chrisa. Chyba nie muszę tłumaczyć czemu otrzymał przydomek wielki.

Gdy tylko usadawiamy się na miejscu, Em zabiera się za rozmowę z Jacobem a ja, że jak na razie nie mam nikogo takiego z kim mogłabym pogadać, zabieram się za tak bardzo obrzydliwą zapiekankę makaronową, jak sądzi Em.

— nie jadłbym tego, jest okropna

— Co znowu, czemu nie?-- odkładam na tacę widelec i pytam nie zbyt miło niezidentyfikowany jak narazie obiekt jednak po chwili żałuje swojego nie miłego tonu. Czemu wcześnie go nie spostrzegłam, a już wiem może dlatego, iż Thomas psuje mi, jaką jakąkolwiek wizje zobaczenia czegokolwiek. Nie zauważyłam, że blondyn siedzi kilka miejsc naprzeciwko mnie. Nie powiem bardzo mnie to cieszy, ale nie będę tego pokazać. W końcu jestem zakochana w Willu. A właśnie gdzie się podział. No nieważne pewnie nie długo będzie.

Spoglądam już chyba po raz tysięczny na mój obiad, krzywiąc się lekko dobra mają racje nie wygląda to zbyt dobrze — Przepraszam skruszona, dzięki za uprzedzenie — próbuje uśmiechnąć się ładnie, ale chyba otrzymałam odwrotny skutek, bo słyszę kpiący śmiech obok. Oczywiście autorem dźwięku jakże by inaczej okazuję się czarnowłosa małpa. Obracam się na ułamek sekundy w jej stronę, chcą odpowiedzieć, ale po chwili opanowuje się i wracam spojrzeniem w moje marzenie. Nie chcę przepaści tej chwili uwagi, którą mi daje. Gdyby ktoś usłyszał, choć część tego, co czuję i myślę, uznałby mnie za kompletną kretynkę, ale niech mi ktoś powie, kto nigdy w życiu chociaż raz nie był na maksa zauroczony innym człowiekiem.

On również posyła mi swój piękny uśmiech — może teraz nie zdążymy, ale co powiesz na obiad po szkole? Przydałoby się coś zjeść po tym syfie, który tu serwują — proponuje, upijając trochę wody z butelki.

Wytrzeszczam oczy w szoku. Myślałam, że po naszej ostatnio niezręcznej konwersacji straci, jakąkolwiek chęć do mnie, a tu proszę chcę się spotkać. Naprawdę widzę, że ten plan autentycznie działa.

Może i propozycja jest kusząca, ale muszę odmówić, obiecałam zjeść już z Willem. Sama nienawidzę być wystawiana czy mieć zmienianych planów, dlatego nie zamierzam mu tego robić. Poza tym musimy spędzić ze sobą trochę czasu po tych wszystkich wybuchach i cichych dniach, nie mówiąc już o tym, że po prostu brakuje mi go cholernie. Może i jestem zauroczona Maxem, ale nie zamierzam utracić tak wspaniałego przyjaciela jakim jest Will.

Nawet nie wiem, ile zajmuje mi rozważenie tej propozycji, bo kolejny mi tak dobrze znany głos odpowiada za mnie, ale tym razem mniej miłym a szorstkim tonem.

— Olivia ma już plany, idzie ze mną na obiad — komunikuje szorstko brunet. Czuje ze stoi za mną, dlatego odwracam się w jego stronę i piorunuje go wzrokiem. Nie musiał tak nie miło odpowiadać.

— okey, ale propozycja jest zawsze aktualna — dodaje, omiatając wzrokiem to  mnie to bruneta. Uśmiecha się szeroko jak dla mnie za szeroko i wysyła oczko. — W momencie ciało Willa całe się napina, a na szyi ukazuje się nie mała żyła. Nie mam zielonego pojęcia, czemu tak reaguje. Przecież jeszcze rano wszystko było w jak najlepszym porządku, dlaczego musi być taki bipolarny...Ugh

— Umiem zadbać o swoją dziewczynę — wcina wrednie, ostatnie dwa wyrazy mocniej akcentując — Olivia — woła, spoglądając na mnie. Widzę, że po jego napiętym ciele i widocznej  żyle na szyi nie ma ani śladu
— wstaniesz ?— pyta, choć tak naprawdę nie wiem po co, lecz robię to o co prosi. Dopiero siedząc na jego kolanach rozumiem wcześniejszą prośbę. Peszy mnie to trochę. Niby znamy się od dziecka i często siedziałam mu na kolanach. Na przykład, wtedy gdy mnie pocieszał, ale tu przy całej szkole jest to nieco krepujące tym bardziej, gdy połowa żeńskiej populacji właśnie chce mnie zabić wzrokiem. Nie mówiąc już o samej królowej ula. Gdyby jej wzrok mógł zabić, leżałabym już dawno na podłodze. Na szczęście brunet wyczuwa mój dyskomfort i po chwili zaczyna uspokoją co gładzić mnie po ramieniu, co pomaga, bo po kilku sekundach odprężam się niewyobrażalnie.

Blondyn zauważa poczynania chłopaka i nic już nie odpowiada, a jedynie posyła mu krzywy uśmiech po czym obraca się do jednego z chłopaków.

Świetne

— I tyle, jeśli chodzi o moją chwilę uwagi od Maxa — myśle zawiedziona —Naprawdę wielkie dzięki Will — szepczę choć wiem że mnie nie usłyszy przy takim gwarze.

Tak czy tak przytulam się do tego dupka, bo dupek ładnie pachnie, pozatym jest wygodny a ja zmęczona. Ta naprawdę świetna wymówka Olivia nie ma co.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 30, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Game Over Baby Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz