Rozdział 7

83 10 0
                                    

OLIVIA


— Słoneczko lepiej już? — Will nadal trzyma mnie na kolanach, masując delikatnie po plecach.

— tak — odpowiadam, głosem nadal lekko zachrypniętym od wcześniejszego wysiłku.

— To jak możemy już wracać?— tym razem potakuje lekko głową.

Will delikatnie łapię mnie jedną ręką pod nogi a drugą nadal przytrzymuje na plecach. Podnosi przez co, jestem niesiona niczym panna młoda, co mi nie przeszkadza, bo jestem tak strasznie zmęczona, że nie myślę, o tym, jak to może wyglądać, przy tłumie bawiących się nastolatków.

Gdy przechodzimy przez pokój, widzę, że po Markusie nie ma ani śladu. Ulotnił się, a ja nawet tego nie zauważyłam. Zresztą nie odchodzi mnie to. Nie chcę go już nigdy widzieć na oczy. Nigdy nie zapomnę, co zrobił.

— Vi ! Boże co się stało? — Na szczycie schodów spotykam lekko upitą Emily w towarzystwie ogolonego na łyso ciemnoskórego chłopaka.

Posyłam jedynie w kierunku Willa błagające spojrzenie. Nie chcę teraz do tego wracać. Marzę, aby wrócić do domu.

— Jutro o tym porozmawiacie, zabiorę Olivie stąd. Dziś śpi u mnie, a i...teraz — zwraca się w kierunku ciemnoskórego chłopaka. — Odwieziesz Emily do domu — chłopak, jak i Emily potakują i puszczają nas przodem.

W samochodzie nikt się nie odzywa, moja głowa oparta jest na szybie, powieki robią się coraz cięższe. Nawet nie wiem, kiedy a zasypiam.

Budzi mnie dopiero lekkie uniesienie w górę i szmer butów o chodnik. Przecieram piąstkami oczy i mruczę przeciągle niczym kot.

— O obudziło się moje słoneczko, jeszcze chwila i będziemy — Słyszę ciche przekręcanie zamka w drzwiach. Po chwili znajdujemy się w domu. Brunet postawia mnie na ziemi i prowadzi wzdłuż korytarza prosto do przestronnego salonu.

— Usiądź proszę — wykonuję jego prośbę i siadam na czarnej skórzanej kanapie — zrobić Ci coś do picia? — przytakuje i rozglądam po dobrze znanej mi przestrzeni. Nic się nie zmieniło. Nie było mnie tu od wyjazdu Willa do dziadków.

Nagle przede mną pojawia się duży kubek gorącej czekolady, o tak tego mi właśnie trzeba. Will znów gdzieś znika, ale po chwili pojawia się z grubym białym kocem.

— dziękuje- owijam się nim szczelniej i upijam łyk gorącej czekolady. — Will dziękuję Ci, gdyby nie ty nawet nie chcę myśleć co by się stało.

— Ważne, że wszystko już jest dobrze powiesz mi jak to się stało? — Proponuje jeszcze lekko zdenerwowany brunet. Przytakuje niepewnie i odkładam kubek na stolik.

— Na początku po prostu się przysiadł, chwilę rozmawialiśmy aż zaproponował taniec zgodziłam się , było całkiem fajnie....pomyślałam wtedy, że to może on zgodzi się poudawać mojego chłopaka i....

— Poprosiłaś tego ćpuna o chodzenie — kręci głową z niedowierzania, a mi robi się coraz bardziej głupio.

— Nie wiedziałam o tym, nie znałam go po prostu kojarzyłam ze szkoły — bronię się

— przepraszam mów dalej

— Zaproponowałam żebyśmy znaleźli ustronne miejsce. Zgodził się, a tam w pokoju. Zamiast wysłuchać mnie, jak prosiłam zaczął całować.

— Kurwa — mówi jakby sam do siebie a ręce formują się w pięści.

— Ja nie chciałam, mówiłam to mu, ale on twierdził, że go prowokowałam, to wszystko moja wina i...— wspomnienia znów wracają, czuję na ustach słoną ciecz nawet nie wiem a znów zaczynam płakać — ja naprawdę tego nie chciałam

Will natychmiastowo przyciąga moje lekko trzęsące się ciało, a następnie całuje w sam czubek głowy, ten zwykły gest zawsze przynosił mi spokój a jednocześnie dawał bezpieczeństwo, i tym razem nic się nie zmienia.

— Ciiii spokojnie wszystko już dobrze jesteś bezpieczna. Zaciągam się jego zapachem i przymykam na chwilę oczy — To nie twoja wina. Nienawidzę, gdy płaczesz... no już ciiii


WILL


Przytulam bezbronną dziewczynę i szepcze uspokajające słowa, co jest trudne, bo sam w środku dygoczę. Przeze mnie ten gnój, nawet nie przechodzi mi to przez myśl. Znów mam straszną ochotę wrócić tam i zabić go gołymi rękami. Gdy zobaczyłem ją tam w tym przeklętym pokoju na łóżku przestraszoną i zapłakaną razem z nim poczułem jakby ktoś mocno kopnął mnie w brzuch. W głowie kotłowały mi się same najczarniejsze myśli. Jedynie co chciałem zrobić to zabić go i zrobiłbym to, gdyby nie przestraszony głos Olivii. To wszystko moja wina, gdybym się zgodził nie było by tego wszystkiego . Olivia nie przytulałaby się teraz do mnie cała zapłakana, a ja nie miałbym chęci mordu na nim. Dlatego zrobię co powinienem i pomogę jej, pomimo że zniszczy to mnie. Zrobię to dla niej, ponieważ jej szczęście, choć z kimś innym jest dla mnie najważniejsze.

— Zgadzam się — mówię wreszcie.

Brunetka lekko podnosi głowę znad mojego ramienia i patrzy tymi cudownymi oczami.

— Na co?

— Zostanę twoim chłopakiem — próbuje mi przerwać, ale ciągle dalej
— Chcę to zrobić,miałaś rację myślałem jedynie o sobie i o swojej reputacji, ale zrozumiałem, że jesteś dla mnie najważniejsza i chcę abyś była szczęśliwa i dlatego to zrobię.

Przytakuje a następnie uśmiecha swoim najpiękniejszym uśmiechem a mi od razu odlatują z głowy katusze jakie będę przeżywać.






Game Over Baby Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz