Rozdział 10

55 6 0
                                    

OLIVIA

Możesz zepsuć, nie będę zła — przypatruję się kolejny raz swoim odbiciu i śmieje w duchu. Ta dziewczyna jak na sześciolatkę ma niesamowity talent do czesania. Ja  jestem o wiele starsza a nie umiem nawet w połowie zrobić tak ładnego koka, jaki zrobiła Suzie, obracam się w stronę rudowłosej ślicznotki.

— chyba żartujesz, ten koczek jest śliczny — czochram małą Suzie po głowie i siadam na małym lekko starym łóżku, mała momentalnie ożywa, a w jej oczach widzę czystą radość, którą nie tak często dostrzegam.

— Zobaczysz, będziesz znakomitą fryzjerką, co ja mówię najlepszą. — I to prawda ta mała ma niemiłosierny talent.

Myślałam, że Willa dziś też uczesze — smutnieje, a mi ten widok łamie serce. Ta mała już dość wycierpiała, aby przejmowała się dodatkowo przeze mnie — nie podoba mu się prawda? — Siada lekko zgarbiona obok mnie na łóżku.

— oczywiście, że mu się podoba. — zapewniam, jestem tego pewna w stu procentach. — Nie pamiętasz, jaki był ostatnio szczęśliwy. Po prostu dziś miał próbę i nie mógł do nas dołączyć — nie chce, aby wiedziała o naszej jakby to nazwać lekkiej wymianie zdań. Mówię i podnoszę się z łóżka. Za chwile kolacja a przez to koniec odwiedzin — Suzie muszę już iść. obiecuje, że niedługo znów cię odwiedzę.

Po krótkim pożegnaniu i zapewnieniom, że wrócę z chłopakiem przy kolejnym spotkaniu, zamykam jedne z wielu drzwi sierocińca i zmierzam ku wyjściu.

— Cześć Olivia — naglę słyszę męski głos, obracam się za głosem i na końcu korytarzu dostrzegam zmierzającego w moim kierunku blondyna.

— Cześć Max...co tam? — Pytam, serio Olivia jedynie na tyle cię stać.

— Dobrze właśnie miałem wychodzić. Też idziesz?— Pyta a ja co w tej chwili robię gapię się niczym psychopatka, ale co poradzę, gdy wygląda tak dobrze, w niebieskiej koszulce i lekko przetartych spodniach.

— tak — odpowiadam po krótkiej chwili — właśnie miałam wychodzić. Może.... przejdziemy się razem?... Bo wiesz ty idziesz i ja w sumie też, mamy nie daleko...i...mieszkamy stosunkowo blisko — boże co ja wyprawiam. Teraz to już na pewno się do mnie nie odezwie — zapomnij — dodaję, omijając lekko rozbawionego chłopaka. Daje sobie mentalnego kopniaka w głowę i speszona, a nawet bardzo opuszczam tutejszy sierociniec.

Po chwili chłopak mnie dogania i idziemy tuż obok siebie. — Nie dałaś mi odpowiedzieć — spoglądam na niego — jasne, tylko jestem samochodem, więc co powiesz na wspólną przejażdżkę  — sięga po kluczyki.

Jedynie co w tym momencie mogę zrobić sensownego i nie ośmieszyć się kompletnie to potakniecie i to też uczynniam.

— Wiec ty i Scott ?— Pyta, odpalając swojego czarnego mustanga, zapinam pasy — Mmm tak — odpowiadam zdawkowo, super teraz jestem nie mową. Czemu nie mogę czuć się z Maxem tak swobodnie, jak przy Willu? Choć po naszym dzisiejszym burzliwym pożegnaniu nie wiem, czy już tak swobodnie.

— Myślałem, że jesteście jedynie przyjaciółmi? — wyjeżdża z podjazdu, poprawiam się na siedzeniu — jakby to powiedzieć połączyło nas coś — odpowiadam, nie no bardziej żenującej odpowiedzi nie udało mi się skleić. Właśnie wygrałam pierwsze miejsce na najgorszą rozmowę z chłopakiem.

— na pewno —odpowiada lekko skonsternowany i na tym właśnie punkcie nasza jakże ciekawa konwersacja umiera, lekko speszona, a może po prostu zakłopotana spoglądam na krajobraz za oknem. Wodze wzrokiem po rzędach zwykłych jedno rodzinnych domów, niewyróżniających się kompletnie niczym może prócz prywatnych dodatków zamieszkujących tam domowników.

Game Over Baby Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz