Rozdział 5

244 38 71
                                    

Gdy tylko wróciliśmy do kwatery głównej MAO, Blane pobiegł do skrzydła szpitalnego, by sprawdzić co z jego bliźniakiem, a ja i K spowiadaliśmy się szefostwu. Mój partner wziął całą odpowiedzialność na siebie. Powiedział, że miał problemy osobiste, przez które nie mógł się skupić na misji i że pokryje koszty leczenia Shane'a oraz ewentualnej rehabilitacji. Wszyscy agenci MAO mają ubezpieczenie, ale szefostwo przystało na propozycje K i wysłało go na przymusowy urlop, żeby ogarnął swoje „problemy osobiste".

Z jednej strony byłam wściekła, że zawalił misję i zostawiał mnie teraz samą, ale z drugiej... Na samo wspomnienie tego, co wydarzyło się między nami na scenie robiło mi się gorąco. Bogowie, jak on mnie całował. Tylko dlaczego musiał to robić publicznie, na oczach wszystkich i to podczas misji z pieprzonymi bliźniakami? Przez niego zapomniałam o całym świecie i byłam gotowa zrobić wszystko, byleby tylko we mnie wszedł. Może i popełnił błąd, wchodząc na tą scenę, ale ja też nie byłam niewinna. Mogłam to ukrócić. Mogłam jakoś zareagować i ustawić go do pionu. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Oddałam kontrolę pożądaniu, spychając misję na dalszy plan. A teraz zostałam sama.

Jak miałam wytrzymać tydzień bez K po tym, co się między nami ostatnio działo? Prędzej zeświruję albo zrobię komuś krzywdę. Na przykład Blane'owi, z którym musiałam lecieć na misję, bo kretyn nie chciał zostawić brata nawet na minutę. Szefostwo wiedziało, że nie będę się z nim pierdolić. Shane został ranny i co z tego? To nie koniec świata, przeszedł operację i będzie żył. Czas wrócić do normalności, a Blane'owi było do tego daleko, więc musiałam się za niego zabrać.

Misja była prosta i nie wymagała zbyt dużego wysiłku. Wykonaliśmy ją bez problemów, ale zaczęłam odczuwać ból w barku, gdy ruszałam ręką. Podczas walki, jakiś kretyn wykręcił mi prawą rękę do tyłu, a ja się szarpnęłam. Nie było tak źle, ale kiedy Blane palnął coś głupiego i chciałam mu przywalić, syknęłam z bólu. Zauważyłam, że pewnych ruchów nie dałam rady wykonać tą ręką. Blane niestety też to zauważył i nakablował na mnie podczas składania raportu. Wysłali mnie do lekarza, a ten wysłał mnie do fizjoterapeuty, bo przeciążyłam bark.

Akurat tak się złożyło, że MAO zatrudniło nowego fizjoterapeutę, który akurat był w kwaterze głównej, więc musiałam do niego iść. Jedna z pielęgniarek w skrzydle szpitalnym zaprowadziła mnie do jego gabinetu. Nie było go w środku, bo gdzieś łaził i musiałam na niego czekać. Usiadłam na krześle i wywaliłam nogi na biurko. Równie dobrze mogłam iść do fizjoterapeuty na Bhalorze. Nie musiałam tu czekać, aż łaskawie pan nowy się do mnie pofatyguje. Byłam wściekła na Blane'a. Pieprzony kabel. Chciałam jak najszybciej iść na siłownię i dać upust złości, wyżywając się na worku treningowym. Oszczędzając bolącą rękę oczywiście.

Drzwi gabinetu się otworzyły i stanął w nich blond przystojniak o kocich, zielonych oczach. No dobra, tego się nie spodziewałam. Za sam wygląd mogłam mu wybaczyć, że musiałam na niego tyle czekać.

– Przepraszam za spóźnienie – powiedział z szerokim uśmiechem. – Jestem Shaun Logan. – Wyciągnął do mnie rękę, więc musiałam wstać.

– F. – Uścisnęłam jego dłoń starając się, by grymas bólu nie pojawił się na mojej twarzy.

– Ta F? – zapytał zaskoczony.

Jest nowy i już o mnie słyszał? Z resztą, czemu się dziwię? Siałam tutaj postrach.

– Oczywiście, że ta – odparłam. – Myślisz, że ile agentek F pracuje w MAO?

– Tak, to z pewnością ty – zaśmiał się. – Dobra, co my tu mamy?

– Przeciążyłam bark, więc wysłali mnie do ciebie.

Miłość to nie wszystko [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz