Rozdział 8

321 36 146
                                    

– Myślisz, że jesteś w stanie mnie powstrzymać? – warknęła. – Zabiję cię, jeśli będę musiała. Słyszysz?! Zabiję!

Obudziłem się zlany potem, mając przed oczami przepełniony furią wzrok F. Z trudem łapałem oddech. Czułem jej palce zaciskające się na moim gardle. Jęknąłem, bo złamane żebro dało o sobie znać, kiedy się poruszyłem. Wziąłem głęboki wdech. Od tamtej misji miałem mętlik w głowie. Nie wiedziałem, co miałem o tym wszystkim myśleć. Śniły mi się koszmary, w których F chciała mnie zabić i nie mogłem się po nich pozbierać.

Nie mogłem przestać się zastanawiać, co by było, gdyby MAO nie pojawiło się znikąd i nie zrzuciło na nią siatki pod napięciem. Nie zrobiłem nic, kiedy zakładali jej kajdanki i nieprzytomną zabrali ze sobą. Część z nich została i zajęła się sprzątaniem ciał, a ja wróciłem do kwatery głównej naszym statkiem. Zanim szefostwo mnie przesłuchało, wysłali mnie do skrzydła szpitalnego. Żebro i nos miałem złamane, co wcale mnie nie zdziwiło.

Po nastawieniu nosa i założeniu opatrunku przechodziłem z budynku szpitalnego do głównego, kiedy zauważyłem, że na placu przy dokach zebrał się spory tłum. Zatrzymałem się, żeby rozejrzeć się za czymś, co przyciągnęło ich uwagę. Zamarłem, gdy zobaczyłem czwórkę mężczyzn w mundurach więzienia Ifreann – najlepiej strzeżonego więzienia w galaktyce. Dla najgorszych z najgorszych. Ludzie mówili, że to piekło i nikt nie chciałby tam trafić. Trzymaliśmy tu kogoś, kto się tam nadawał?

Nagle żołądek zawinął mi się w supeł, a serce prawie wyskoczyło z piersi, gdy rozpoznałem, kogo prowadzili. Szła wyprostowana jak struna, nadal umorusana we krwi, a ramię, które jej przestrzeliłem nie było nawet opatrzone. Ręce miała skute za plecami, na szyi coś, co przypominało obrożę, a na dolnej części twarzy maskę. Założyli jej kaganiec. Jak psu. Zacisnąłem szczękę. Dlaczego ją zabierali? Dlaczego szefostwo na to pozwalało? I to po tak krótkim czasie? Nie powinni najpierw przeprowadzić swojego śledztwa? Oddadzą ją tak po prostu tym demonom z Ifreann?

Nasze spojrzenia się spotkały. Zakuło mnie serce. Po furii nie było śladu. Była przerażona, chociaż próbowała to ukrywać. Nagle w jej oczach pojawił się ból zmieszany z rozpaczą, a ona jakby się potknęła. To było dziwne. Jakby miała upaść, ale coś na siłę trzymało ją w pionie. Coś kazało jej nogom sztywno się poruszać. Po to była ta obroża? Zacisnąłem dłonie w pięści. Nawet jeśli chciała mnie zabić, nie zasłużyła, żeby trafić do Ifreann. Odwróciłem się na pięcie i udałem się prosto do szefostwa. Jak mogli na to pozwolić? Dlaczego nie reagowali?

Wpadłem do ich gabinetu bez pukania i od razu zasypałem pytaniami. Zapomniałem się, ale szefostwo szybko ustawiło mnie do pionu. Najpierw wysłuchali mojej wersji wydarzeń, a potem zaczęły się wyjaśnienia. Ojciec F również był agentem specjalnym i został zamordowany na jej oczach. MAO nie miało dowodów, żeby wsadzić winnego do więzienia, więc dali F wolną rękę. Mieli umowę – F się podporządkuje, a oni pozwolą jej tropić i zabijać każdego, kto mógł być powiązany ze sprawą.

Dostałem do przeczytania akta wszystkich, których zamordowała w parku. Wszyscy bez wyjątków byli przestępcami z listą zarzutów dłuższą niż bym przypuszczał. Mordercy, gwałciciele, pedofile. Co to oznaczało? Czy F wiedziała, kogo mordowała? Były tam też zdjęcia – jedno za życia, a reszta już po spotkaniu z F. Oczywiście, że gwałciciele i pedofile mieli swoje fiuty w gardłach. Czyli wiedziała. Czyli to wszystko prawda. Ambasador Maltharis wcale nie był niewinny, choć za takiego próbował uchodzić. A ja jej przeszkodziłem. Nic dziwnego, że wpadła w furię, ale to nie tłumaczy tego, że chciała mnie udusić. Mogła mnie przecież pozbawić przytomności i kontynuować swoją rzeź. Dlaczego tego nie zrobiła?

Została jeszcze do wyjaśnienia sprawa Ifreann. Tego kompletnie nie rozumiałem. Skoro F miała umowę z szefostwem, to jakim cudem zabierali ją do piekła? I to tak szybko? Szefostwo nie miało pojęcia, kto ich powiadomił oraz dlaczego. Podobno nie mogli nic z tym zrobić. Podobno nie mogli jej nawet opatrzeć. Podobno musieli się podporządkować. Ale komu, do cholery? Kto stał nad nimi?

Miłość to nie wszystko [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz