Rozdział 3

314 35 114
                                    

Nie zastanawiałam się skąd Diablo znał drogę do mojej sypialni. Gdy rzucił mnie na łóżko, jedyne o czym mogłam myśleć, to dzika przyjemność bycia z nim. Przygniótł mnie swoim ciałem i zaczął zachłannie całować, ale nie pozwoliłam mu zbyt długo na to. Przejęłam inicjatywę, odpychając go od siebie, po czym na niego wskoczyłam. Walczyliśmy o dominację, powarkując i mrucząc. Nasze ogony tańczyły ze sobą, potęgując doznania. Nigdy nie byłam w łóżku z Bhalorianinem i nie miałam pojęcia, że może to być tak niesamowite. Kiedy patrzyłam w dwukolorowe oczy Diablo, zapominałam, że K w ogóle istniał. Przymknęłam powieki czując, jak ostre kły wbijają mi się w skórę. Przeszył mnie przyjemny dreszcz i chciałam go złapać za włosy, żeby odnaleźć jego usta, ale mi się to nie udało. Moja dłoń nie natrafiła ani na jego włosy, ani nawet głowę, a przecież był tak blisko.

Gdy otworzyłam oczy, ciężar z mojego ciała zniknął i zaskoczona zaczęłam się rozglądać. W sypialni panowała ciemność, ale nigdzie nie widziałam błyszczącego srebra, ani jarzącej się krwistej czerwieni. Jego zapach zniknął, a ja siedziałam na łóżku rozpalona, próbując złapać oddech. Gdzie on, do cholery, poszedł? Zabiję go, jeśli zaraz nie wróci i mnie nie zaspokoi.

Wstałam, by zaświecić światło. Zmrużyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Panowała idealna cisza, zakłócona jedynie głośnym biciem mojego serca. W sypialni nie było po Diablo ani śladu, więc przeszukałam resztę mieszkania, ale było puste. Przechodząc koło lustra, zatrzymałam się, by przyjrzeć się swojemu odbiciu. Miałam na sobie to, co zwykle zakładałam do spania – wielką koszulkę i krótkie spodenki. Natychmiast rozebrałam się do naga i zaczęłam oglądać skórę na całym ciele. Nie było na niej ani jednego ugryzienia, ani nawet najmniejszego śladu, że kiedykolwiek tam było.

Z wrażenia aż usiadłam na łóżku. To był sen. Pierdolony, tak bardzo realny, mokry sen o Diablo. Na początku wydawało mi się, że poczułam rozczarowanie, ale potem szybko zalała mnie fala obrzydzenia do samej siebie. Ja i Diablo? Co do kurwy? Przecież to najbardziej nierealna rzecz, jaką mój mózg mógł wymyślić. Akurat pierwszą rzeczą jaką Diablo by zrobił po odejściu Keevy, byłoby pojawienie się w moich drzwiach. Chyba po Oscara trupie. Poza tym, ja go nawet nie lubiłam, więc dlaczego mi się przyśnił? I to w taki sposób?

Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Tym razem ten nieprzyjemny. Nadal czułam na sobie jego dotyk, usta i kły, zatapiające się w mojej skórze. Przecież to chore! Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie resztki tego pieprzonego snu. Szorowałam się jakbym przed chwilą tarzała się w błocie. Moja skóra była już cała czerwona, ale nie przerywałam. Nie chciałam dłużej czuć jego dłoni, kłów, ogona, ani ciężaru jego ciała na moim.

Kilka godzin później wracałam z zakupów, bo lodówka świeciła pustkami. Spojrzałam na telefon, bo byłam umówiona z bratem na obiad, a chociaż raz chciałam być na czas, gdy nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę w górę i zamarłam. Oczywiście, że musiałam wpaść akurat na niego.

– Cześć, Tina – powiedział Diablo z trochę zakłopotaną miną.

Nogi mi zmiękły i obawiałam się, że zaraz padnę mu do stóp. To by było upokorzenie roku.

– Posłuchaj, co do naszej ostatniej sprzeczki... – zaczął, ale jego słowa wlatywały jednym uchem, a wylatywały drugim. Nie mogłam się skupić na tym, co do mnie mówił, bo w mojej głowie sen odtwarzał się na nowo jak jakiś pieprzony film. Czułam na skórze jego dłonie, usta, kły i nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. –... więc przepraszam.

– Co?

– Przepraszam. Będąc generałem nie powinienem był się tak zachować, nawet jeśli groziłaś mojej żonie. – Zmrużył oczy, przyglądając mi się uważnie. – Dobrze się czujesz? Jesteś cała czerwona na twarzy.

Miłość to nie wszystko [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz