Rozdział 4

965 80 34
                                    

Był listopad. Will komentował to, jak dziwna jest Kalifornia w listopadzie. Pogoda nie była taka, do jakiej przywykł, i zaczął tęsknić za Nowym Jorkiem. Nawet jeśli jego rodzice nie mieszkali tam za długo, uwielbiał spędzać Święta tam, w śniegu. To było lepsze niż jakiekolwiek południowe Boże Narodzenie, które kiedykolwiek obchodził. Jednakże tego roku nie wiedział, czy będzie mógł jechać do domu. Co Nico zrobiłby bez niego? Zdecydował, że po prostu go zapyta, ale za każdym razem coś go powstrzymywało. Jego mama marudziła, żeby wrócił do domu, od miesiąca i powiedział jej, że nie wie, czy będzie w stanie to zrobić.

Jednak tym razem Nico wjechał do pokoju w momencie, kiedy mówił:

— Nie wiem jeszcze, jak będzie ze Świętami, mamo. Jest jeszcze miesiąc. Wyluzuj. Dam ci znać, jak tylko będę coś wiedział i znając cię, zrobisz wystarczająco dużo jedzenia, że jeśli się pojawię, na pewno i tak mnie dobrze wykarmisz. — Odwrócił się, żeby zobaczyć Nico, patrzącego na niego ze zdziwieniem na twarzy. — Wybacz, mamo, muszę lecieć. Zadzwonię później, okej? — Rozłączył się i spojrzał na Nico przepraszająco. — Mówi ci cześć.

— Twoja mama?

— Tak.

— Chce wiedzieć, czy wracasz do domu na Święta. — To nie było pytanie.

— Tak. — Will usiadł na swoim łóżku, a Nico siedział na wózku naprzeciwko niego.

— Przepraszam, Will, nie myślałem o tym za bardzo. Tata niezbyt przepada za Bożym Narodzeniem i w tym roku żadna z moich sióstr nie wraca na nie do domu. To one zwykle sprawiają, że Święta w ogóle mają tu miejsce. Hazel zamierza spędzić je z rodziną Franka, a Bianca zostaje w college'u. Widocznie rodzina Evana tam mieszka i zapytał ją, czy chce spędzić przerwę z nimi, więc ja i tata stwierdziliśmy, że nie będziemy obchodzić Świąt w tym roku. Powinienem wiedzieć, że będziesz chciał wrócić do domu na kilka dni. Jeszcze raz przepraszam.

— Fakt, chciałbym, ale nadal nie dajesz sobie sam rady. Nadal muszę pomagać ci z... podstawowymi sprawami.

Nico wzruszył ramionami.

— Sądzę, że zawsze mogę załatwić sobie miejsce w jakimś domu opieki czy coś.

— Nie spędzisz Świąt w domu opieki tylko po to, żebym mógł wrócić do domu.

— Cóż, ja nie chcę, żebyś zostawał tu tylko przeze mnie. Jesteś raczej rodzinnym człowiekiem.

Will bawił się przez chwilę telefonem, po czym spojrzał na Nico z zaciekawieniem na twarzy.

— A co jeśli... pojechałbyś ze mną?

— Co?

— Pojedź ze mną na Święta. Jak powiedziałeś, nie będziesz ich tu obchodził, więc dlaczego nie zrobisz sobie wycieczki do Nowego Jorku?

— Ale to by oznaczało, że musiałbyś pracować w Boże Narodzenie.

— Tak, ale jeśli mam wybierać pomiędzy pracowaniem tutaj w Święta a pracowaniem w Nowym Jorku, wybrałbym Nowy Jork. Wybacz, Nico, ale nie ma opcji, żebym zostawił cię w domu opieki. Święta to czas, który spędza się z rodziną, a rodzina to nie tylko ludzie, z którymi dzielisz DNA. Byłeś moją rodziną przez ostatnie sześć miesięcy, więc... jedź ze mną do domu. Mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko.

— Jesteś pewny?

— Jestem.

Nico poczuł coś ciepłego w sercu na te słowa.

— Czy mógłbyś... zapytać ją, tak tylko dla pewności?

— Teraz?

— Tak. Żebyśmy... żebyśmy wiedzieli.

Kalifornijska ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz