4

514 42 35
                                    

Will

W swoim licealnym życiu zdążyłem się nauczyć kilku ważnych zasad przetrwania w szkole, między innymi, że pierwszy dzień każdego roku decyduje o wszystkim. 

Jeśli dziś usiądę w pierwszej ławce, to już tam pozostanę. Jeśli dziś się ośmieszę, to nie przestaną się ze mnie śmiać. Jeśli dziś podpadnę nauczycielowi, to czeka mnie nieciekawy rok.

Zrozumiałym więc jest, że dziś nie chciałem być tym gościem. 

Zostałem tym gościem, który usiadł z Di Angelo.

I nie było mi z tym źle.

Wraz z pierwszym dzwonkiem, uczniowie znaleźli się w klasach, niektórzy z nadzieją, że ten rok okaże się lepszy niż wszystkie poprzednie, inni już zdążyli się zmęczyć pobytem w szkole. Ja natomiast poczułem się zupełnie zagubiony wśród nieznanych mi dotąd twarzy, wiele osób odeszło ze szkoły. Przypuszczałem, że było to uwarunkowane tajemniczymi zaginięciami uczniów w zeszłym roku. Na ich miejsce mimo wszystko znaleźli się nowi. Na tyle klasy dostrzegłem jedną znajomą czuprynę. Co prawda rozmawialiśmy raptem raz i to tylko dlatego, że Di Angelo podarł koszulkę i spalił sprzęt należący do kina. 

Podszedłem do jego ławki zdecydowanym krokiem i przybierając swój najlepszy uśmiech, nie zapominając o błyśnięciu białymi zębami, odchrząknąłem. Nico podniósł na mnie swój zmęczony wzrok, a potem zmarszczył brwi. 

Z jakiegoś powodu musiałem przyznać, że kiedy był niewyspany wydawał się nawet...uroczy?

Zwykły groźny Nico odchodził w zapomnienie, a na jego miejsce przychodził wspaniały, zaspany Neeks. Potulny niczym baranek, aż chciało się go przytulić. 

-Czego?-warknął niewyraźnie. 

I wrócił Nico zabójca. 

-Zastanawiałem się czy mógłbym...może...jeśli ci to nie przeszkadza...może usiąść?-zapytałem niepewnie, za co od razu skarciłem się w myślach. Po prostu te jego oczy, wybijały mnie z rytmu. 

Di Angelo wzruszył ramionami i znów schował twarz w ramionach, zapewne planując wrócić do drzemki. 

Uznałem jego zachowanie za odpowiedź twierdzącą, chociaż pewnie po prostu go to nie obchodziło. Usiadłem obok i spojrzałem w stronę mojego towarzysza niedoli. Całą lekcje walczyłem z przemożną chęcią zaplatania warkoczyków na jego przydługich włosach, wyglądały na takie miękkie.

Cały chłopak prezentował się dosyć krucho, był ode mnie zdecydowanie niższy i zdecydowanie za chudy. Jego twarz zawsze wyrażała zmęczenie życiem i niechęć do każdego na tym świecie, ale ja nadal uznawałem ją za całkiem przyjazną. Czasem jego cienie pod oczami zdawały mi się tak czarne, że zacząłem się zastanawiać czy ich sobie przypadkiem nie domalowuje. 

Nico

Bałem się przyznać, ale kiedy Will obok mnie usiadł poczułem się trochę mniej fatalnie. 

Blondyn pachniał jak maślane ciasteczka z kolorową posypką, chociaż ciężko wyjaśnić jak pachnie kolorowa posypka, od dziś byłem jej największym fanem. Czułem jego wzrok na sobie, właśnie dlatego leżałem jak sparaliżowany, wszystko pogarszał rumieniec, którego nie mogłem zwalczyć.

A wtedy wszystko zniszczył dzwonek. Solace wstał, zasunął krzesło, rzucił krótkie "To na razie.", a do mnie wróciła samotność. 

Nie było kolorowej posypki, maślanych ciasteczek, ani ciepła. Znów był tylko Nico, jego włoski akcent i siniaki, które nie pozwalały mu skupić się na niczym innym. 

Co chyba jeszcze gorsze właśnie zaczęła się przerwa na lunch, czyli cholerny festiwal wszystkiego czego nienawidzę: tłumów, jedzenia, segregacji rasowej, plastikowych sztućców, hałasu...

Chwyciłem niebieską, lepiącą się tacę z jedzeniem i rozejrzałem się po stołówce w poszukiwaniu moich przyjaciół. 

Jason, Percy i Reyna siedzieli w rogu pomieszczenia dyskutując o czymś zawzięcie. 

-Hej.-przerwałem Latynosce deprymowanie Grace'a (czego z perspektywy czasu, bardzo żałuję). 

-Nico!-uśmiechnęła się szeroko, po czym spiorunowała wzrokiem blondyna. Nie byłem specjalnie ciekawy o co znowu poszło, ta dwójka chyba po prostu lubiła się kłócić, ale to się wkrótce zmieniło. 

-Hej.-Jason był smętny, co mimo jego wrodzonego sztywniactwa, nie zdarza się często.

-Hej.-Percy również wydawał się nieco przygaszony, co było szczególnie alarmujące.-Będziesz to jadł?

Odwrócił się do mnie, ale nie uniósł wzroku, włosy zasłaniały większą część jego twarzy, jakby starał się coś nimi zakryć. 

-Nie.-podsunąłem mu tacę pod nos, wydawało mi się, że to go nieco pocieszyło, ale tylko na krótką chwilę. Opadłem na krzesło między nim a Reyną. 

Jackson często zjadał moją porcję, ponieważ:

a) Nie miał pieniędzy na lunch, a ja byłem dobrym przyjacielem

b) I tak bym tego ścierwa nie tknął

Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, co sprawiło, że poczułem się jeszcze dziwniej. 

-Percy pamiętasz jak wróciłeś do domu po imprezie?-zapytałem nadal wbijając wzrok w stół. 

Chłopak zamarł na krótką chwilę, po czym wzruszył ramionami i wrócił do posiłku.

-Pamiętasz, że to Gabe cię zabrał?-Jackson zaśmiał się sarkastycznie, nie zaszczycając mnie odpowiedzią.-Spójrz na mnie do cholery!

Odsunął od siebie talerz i bardzo powoli spojrzał w moją stronę. 

Zamarłem. Jego wzrok był wyzywający, ale widziałem, że tylko udaje silnego. Miał rozciętą wargę i siniaki na policzku, których pochodzenie rozpoznawałem aż za dobrze, bo przez wiele lat widywałem je także u siebie. Odciski pięści. 

Jason wydał z siebie zaskoczone westchnięcie.

-Moja twarz pamięta, Nico.-jego głos był cichy, ale przerażająco zimny. Zajęło mi chwilę zrozumienie, że wspaniały Percy Jackson, kapitan drużyny pływackiej...cierpi. 

-On ci to zrobił? Twój ojczym?-Reyna nachyliła się nad stołem przyglądając się jego twarzy. Wyciągnęła rękę, ale Percy ją powstrzymał.

-A jak kurwa myślisz?

Po tych słowach zapadła cisza. Kiedy mnie pobił Hades, Jason pozwolił mi u niego zamieszkać, póki nie wyjdę na prostą, ale wracałem do siebie kiedy mój sadystyczny ojciec wyjeżdżał w delegację. Zeus Grace był bardzo bogaty i szanowany, prowadził kancelarię, ale w takim mieście jak to nie było zbyt wielu procesów rozwodowych, więc jeździł po kraju, a jego dzieci żyły na własną rękę z pieniędzy, które im wysyłał. Thalia była już dorosła i studiowała, więc rzadko widywała się z bratem. 

-Mam jeszcze kilka wolny pokoi. Mógłbyś zostać na trochę.-zaproponował blondyn.

-Dzięki chłopie, ale nie zostawię mamy z tym dupkiem samej.

Zapatrzyłem się w przestrzeń, przypominając  sobie o maślanych ciasteczkach i kolorowej posypce oraz o koszuli w tropikalne wzory. Nie ważne dlaczego akurat przyszło mi to do głowy, ważne, że wszystko od razu stało się lepsze.

Sunflowers ~solangelo school AU~( ⏭️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz