13

321 32 4
                                    

Will

Nico wrócił jeszcze tego samego dnia, a właściwie nocy. 

Głośne walenie w drzwi rozległo się około północy, kiedy razem z Jasonem rozgrywaliśmy właśnie fascynującą rundę w pokera. Spojrzeliśmy po sobie zaniepokojeni. 

Ostatecznie Grace poszedł otworzyć. Niepokojące było to, że kiedy tylko uchylił drzwi zastygł w bezruchu, a ponad jego ramieniem dostrzegłem ciemną czuprynę. Niespodziewany gość odtrącił blondyna i wszedł do salonu. 

Nico we własnej osobie - wrócił niczym syn marnotrawny. Opadł ciężko na kanapę, obejmując się ramionami i wbijając puste spojrzenie w stolik kawowy w tej chwili zakryty warstwą kart i żetonów. Jason usiadł obok niego, przyglądając mu się z mieszaniną żalu i zmartwienia. Ja pozostałem na swoim miejscu - przyciśnięty plecami do oparcia skórzanego fotelu. 

Po bladym policzku di Angelo spływała strużka krwi, wypływająca z paskudnego rozcięcia niedaleko skroni. Jedno oko miał podbite, a jego szczęka niemal całkowicie zmieniła kolor na fioletowy. 

Siedzieliśmy w ciszy, ale moje serce biło mocno, miałem wrażenie, że zaraz wyrwie się na wolność. 

Ciemnowłosy wziął kilka drżących oddechów, starając się uspokoić i wytarł pojedynczą łzę wierzchem dłoni. 

-Nico...-zaczął Jason, ale chłopak mu przerwał. 

-Nic nie mów.-warknął-Ani słowa. 

Grace nie potrafił długo siedzieć cicho.

-Mówiłem ci!-wybuchł Jason.-I nie posłuchałeś, bo ty zawsze chcesz, żebym to ja słuchał, ale sam nigdy tego nie robisz!

Nico wyglądał jakby zaraz miał się rzucić na niego z pięściami. Poderwał się z kanapy z rozpaczliwym krzykiem:

-Wiem! Wiem, że jestem okropnym przyjacielem i wiem, że nikt normalny nie chciałby mnie znać!

Zacisnął pięści znów opadając na miękkie poduszki.

-Ale to mój ojciec i on...-głos mu się załamał.-Obiecał. 

Jason otworzył usta z zamiarem kontynuowania kłótni, ale jego zapał nieco opadł. Postanowiłem im przerwać. Odezwały się moje lekarskie instynkty. 

-Zamknijcie się. Obaj.-stwierdziłem stanowczo.-Apteczka, Supermanie.

Jason nawet nie próbował się ze mną spierać, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że kłótnia to ostatnie czego potrzeba teraz Nico.

-Nic mi nie jest...-odezwał się ciemnowłosy, ale machnąłem na niego ręką.

-Zamknij się. Oczywiście, że jest.-przewróciłem oczami.

-Ale...

-Nie.

Di Angelo popatrzył na mnie takim wzrokiem, jakbym zamienił się w śpiewające drzewko, ale nie protestował kiedy Jason wrócił z apteczką, a ja usiadłem na przeciwko niego. Uznałem to za sukces.

Nico wciąż wpatrywał się we mnie z ekspresją schroniskowego szczeniaczka, ale niestety nie mogłem się na tym za bardzo skupić, przemywając jego ranę. 

W końcu spojrzałem mu w oczy, marszcząc brwi.

-Przestań mnie rozpraszać.

-Ja wcale nie...-chłopak cofnął się lekko i syknął z bólu, kiedy moja ręka zahaczyła o rozcięcie na jego twarzy. 

Przyjrzałem się temu urazowi jeszcze raz i tym razem dostrzegłem niewielki odłamek szkła.

-Cholera.-zakląłem.-Będę musiał to wyciągnąć. 

Brak reakcji ze strony ciemnowłosego postanowiłem odebrać jako zgodę. 

Di Angelo nawet się nie skrzywił, co spotkało się z niemym podziwem z mojej strony. 

Blondyn przyniósł też kilka woreczków lodu.

-Połóż się.-popchnąłem Nico lekko.

Ułożyłem mu okłady na twarzy tak, że było między nimi widać tylko jego ciemne oczy. 

-Tak się nie da oddychać.-wymruczał Di Angelo.

-Przeżyjesz. 

Sunflowers ~solangelo school AU~( ⏭️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz