18

456 33 27
                                    

Will


Po naszym pierwszym pocałunku nie mogłem się doczekać czasu, który spędzimy tylko we dwoje.

Po naszym pierwszym pocałunku wyobrażałem sobie jak zabieram Nico na randkę do jakiejś miłej, dobrze ocenianej włoskiej restauracji, nawet jeśli w żadnym stopniu mnie na to nie stać, a Nico cały wieczór miałby narzekać na tłum ludzi czy zbyt uprzejmych kelnerów - dobrze było pomarzyć.

Po naszym pierwszym pocałunku liczyłem na spokojne życie.

Ale, jak łatwo zgadnąć, to było głupie życzenie.

Los śmiał mi się w twarz, sprawiając, że wszystko od czasu May obracało się przeciwko mnie.

Czas sam na sam z niezdrowo uroczym, niskim Włochem nadszedł dla mnie zaskakująco szybko.

I niestety ciężko to było nazwać szczytem moich marzeń.

-Will...-ktoś mną potrząsnął.

-Will.-ktoś spróbował podnieść mnie do pozycji siedzącej.

-Will!-skóra na moim policzku zapiekła od uderzenia, ostatecznie wyrywając mnie z błogiego snu.

Liche światełko sączące się z brudnej żarówki oślepiało mnie, nieznany mi dotąd ból pulsował mi w skroniach, świat zdawał się wirować, a na domiar złego nie miałem pojęcia jak znalazłem się w obecnej sytuacji i...gdzie do cholery byłem.

Czarne włosy połaskotały mnie w twarz, kiedy ktoś się nade mną pochylił. Zmusiłem się, żeby skupić wzrok.

-Hej, Nico.-mój głos zabrzmiał o wiele gorzej niż się tego spodziewałem, co najmniej jakbym wdychał piasek od godziny.

Chłopak się nie odezwał, ale usatysfakcjonował mnie słaby uśmiech jaki mi posłał. Zauważyłem, że rozluźnił się, zmniejszając ty samym dystans dzielący nasze twarze do zaledwie kilku milimetrów. Przez dłuższą chwilę skupiałem się na wypaleniu sobie w pamięci tego widoku, bo czułem się jakbym oglądał cudowne zmartwychwstanie gatunku, który wyginął już dawno temu. Tak, szczęśliwy Nico to był pewien fenomen. Jedyne czego teraz potrzebowałem to trochę siły i odwagi, żeby go pocałować. 
A potem Włoch znów walnął mnie w twarz i niestety skłamałbym mówiąc, że słabiej niż przedtem.

-Au!-usiadłem, trochę zbyt gwałtownie, bo świat lekko pociemniał.

Dotknąłem mojego obolałego policzka i  z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, zwróciłem się w stronę di Angelo.

-Gapiłeś się.-wzruszył ramionami siadając po turecku i wpatrując się we mnie z politowaniem.

Przeznaczyłem chwilę na rozejrzenie się po słabo oświetlonym pomieszczeniu. Było tu dosyć obskurnie i brudno, a w powietrzu unosił się zapach rodem z gabinetu patologa. 

-Okropne miejsce jak na pierwszą randkę, co?-wymamrotałem wciąż starając się poukładać skrawki wspomnień w sensowną całość. 

-To nie jest randka.-obruszył się Nico, wydymając wargi i zakładając ręce na piersi.

-Jesteś okrutny.-zachichotałem-Masz pojęcie... gdzie jesteśmy?

Twarz ciemnowłosego jakby pociemniała, odwrócił wzrok.

W moim gardle zaczęła formować się gula, kiedy uświadomiłem sobie co było głównym wydarzeniem dzisiejszego dnia...i niestety nie był to apel.

Nico najwyraźniej zauważył, że już się domyśliłem, więc nie zawracał sobie głowy odpowiadaniem na to pytanie.

-Okropny ze mnie ochroniarz, co?-skrzywił się.

Sunflowers ~solangelo school AU~( ⏭️)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz